Mecz o złoto, a jego nie ma! "Po prostu w to nie wierzę"
Narastająca nerwowość i zdziwienie. "Gdzie jest nasz lider?" - zastanawiali się wrocławianie przed decydującym o złocie meczem w Tarnowie. W końcu dociera wiadomość: Greg Hancock nie doleciał z USA i nie wspomoże Atlasa. Konsternacja.
Za faworytów uważano gospodarzy z Tony Rickardssonen i Tomaszem Gollobem w składzie. Ich akcje skoczyły w górę, gdy okazało się, że ekipy ze stolicy Dolnego Śląska nie wspomoże Greg Hancock. Tymczasem jadąca w piątkę (za Sławomira Drabika stosowano zastępstwo zawodnika) drużyna Marka Cieślaka dzielnie stawiała czoła Unii. Fantastycznie spisywał się junior Robert Miśkowiak (15+1), jednak Atlasowi zabrakło amunicji na biegi nominowane. Unia wygrała 49:40 i została mistrzem Polski.
Obserwatorzy i wrocławianie nie mieli wątpliwości, że z Amerykaninem w składzie tytuł pojechałby na Dolny Śląsk. Trudno było uciec od podejrzeń, że nieobecność Hancocka wcale nie była dziełem przypadku, a problemy z lotem to jedynie wymówka.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek: ciężko będzie bić się o pierwsze miejsce. Najważniejsze utrzymanie"Wiem, że Greg był kuszony przez pewnych ludzi, by faktycznie w Tarnowie się nie pojawić. Myślę jednak, że jest zbyt poważną firmą, aby na takie coś przystać. Tak uważam i chcę uważać. Po prostu w to nie wierzę. Bo jeśli Greg zdradził, to znaczy, że świat się kończy. Trzymam się jednak wersji, że był to splot pechowych okoliczności i po prostu tak wyszło" - napisał po latach w swojej biografii "Pół wieku na czarno" Marek Cieślak. Dodał, że spodziewał się, że mogą wystąpić kłopoty, ponieważ Greg Hancock do Tarnowa leciał z mistrzostw USA.
Kibice z Wrocławia oraz klub nie byli dla Hancocka wyrozumiali. Po tamtej nieobecności to był koniec Amerykanina w Atlasie, a przecież nieprzerwanie związany był z tym klubem od 1998 roku. Wydawało się, że na dobre w nim zakotwiczył. Przez wszystkie siedem sezonów wywiązywał się z roli lidera, za każdym razem osiągając średnią powyżej 2 punktów na bieg. Powoli stawał się ikoną wrocławskiego klubu, był ulubieńcem publiczności i ich idolem, aż do tamtego pamiętnego wrześniowego popołudnia.
Hancock z Atlasem Wrocław przeżywał w większości piękne chwile. W 1998 roku walnie przyczynił się do awansu zespołu do najwyższej klasy rozgrywkowej, której wrocławianie od tamtej chwili nie opuścili. Już w następnym sezonie, jako beniaminek, klub z Wrocławia został wicemistrzem Polski. Tu też nie zabrakło jednak kontrowersji z udziałem amerykańskiego żużlowca, bo dzień przed decydującym meczem o mistrzostwo z pilską Polonią doznał kontuzji na Wyspach Brytyjskich. Choć Hancock z tego powodu pauzował przez kilka tygodni, niektórzy kibice z Wrocławia nie uwierzyli w oficjalną wersję.
Tym niemniej Atlas Wrocław z Gregiem Hancockiem w składzie zdobył cztery medale Drużynowych Mistrzostw Polski - trzy srebrne (1999, 2001, 2004) i jeden brązowy (2002).
Jako zawodnik Amerykanin do wrocławskiego klubu już nigdy nie wrócił. Został w nim skreślony, ale przecież czas leczy rany. Najwyraźniej ta z 2004 roku zdążyła się zabliźnić, bo we Wrocławiu znów jest miejsce dla Grega Hancocka. W piątek ogłoszono, że został on konsultantem ds. szkolenia i sportu (zobacz szczegóły ->>). Celem Sparty jest mistrzostwo Polski, stąd drużynę wzmocniono Artiomem Łagutą. Być może rady i uwagi czterokrotnego mistrza świata okażą się na tyle cenne, że pomogą Sparcie sięgnąć po złoto. Ze strony Hancocka byłaby to jakaś rekompensata za wydarzenia z przeszłości.
Czytaj również:
-> Widziano w nim następcę Hansa Nielsena
-
RECON_1 Zgłoś komentarz
Taaa Hancock odkupi winy...co.mecz w parku maszyn bedzie obecny na telebimie:) -
Kacper.U.L Zgłoś komentarz
siebie.Łaguta tylko pokona wirusa i zrobią z niego juniora.Polskiego oczywiście.Taka okazja.Na co mu to wszystko kiedy w USA tego nie chcą.Czas aby to wreszcie wykorzystać,tę wiedzę Kenkoka ze wszystkim a najlepiej wykorzystać w meczach z Bykami,zrewanżować się Bykom za jałową postawę w tych finałach,Kołodzieja uciszyć i wybór Kenkoka padł na Wuuetees.Nie na Apator w którym miał wszystko ze strzelaniem włącznie a na Byki nawet nie spojrzał.Mdli go na wspomnienie sezonów z Bykiem na klacie.Dlaczego Mistrzu?Wuuetees rozbił bank.Szczęściarze.Z nim celują w Majstra i nie boją się tego mówić.Konsekwentnie dążą do obranego celu.PS.Jutro będzie wątek jak to Mistrz Kenkok upadł ze schodów i nie był w stanie pomóc Jaskółkom w PO.Udał się na rowerową przejażdżkę a następnie pojechał w zawodach GP.Qwa i co z tego?:) -
Rjgda Zgłoś komentarz
i koniec marzeń walki o złoto. Można by wymyślać teorie dlaczego do tego doszło ale to już przeszłość i wynik poszedł w świat. Żużel jest sportem nieprzewidywalny -
Piotr Biega Zgłoś komentarz
Sparta nie potrafi wyciągnąć wniosków z przeszłości. Moim zdaniem Śledź ma teraz związane ręce i już teraz może pakować walizki -
Speed-Matt Zgłoś komentarz
że klub z Tarnowa zorganizował ten mecz na godzinę...15:00. Nie było szans aby Greg zdążył na czas. Sparta wtedy również nawaliła bo mogła się zabezpieczyć - mieli jeszcze Iversena, wokół którego także były przynajmniej 3 wersje wydarzeń, dla których w Tarnowie nie pojechał. Było, minęło.