Żużel. Były prezes Polonii mówi o aferze fakturowej oraz o kredycie, którym ratował żużel w Pile [WYWIAD]

Tomasz Soter był prezesem Polonii Piła w latach 2012-2018. Wiele poświęcił, by klub mógł dobrze funkcjonować. Przestał jednak pełnić swoją funkcję w niemiłej atmosferze. Były prezes w szczerym wywiadzie po raz pierwszy od tamtego czasu zabrał głos.

Dawid Franek
Dawid Franek
Tomasz Soter / Na zdjęciu: Tomasz Soter
Dawid Franek, WP SportoweFakty: Przez sześć lat był pan prezesem Polonii Piła. Przez pewien czas klub był stabilny finansowo. W 2014 roku otrzymał nawet licencję bezwarunkową na starty w lidze. Co się wydarzyło zatem podczas ostatnich dwóch lat pana prezesury, że klub w aspekcie pieniężnym wyglądał źle? Tomasz Soter, były prezes Polonii Piła: Mam wrażenie, że w klubie nastąpiło zbyt wielkie rozluźnienie. Miałem duże zaufanie do niektórych osób i to było sporym błędem. W klubie bywałem tylko godzinę bądź dwie dziennie po innej pracy, którą na co dzień wykonywałem. W ciągu dnia zatem inne osoby zajmowały się finansami i prowadzeniem klubu.

Jedną z takich osób był Tomasz Żentkowski?

Tak. Był on moim zastępcą i w Polonii zajmował się wieloma rzeczami. Miałem do niego pełne zaufanie. Zawsze wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, lecz tak jak powiedziałem wcześniej, moje zaufanie okazało się zgubne.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bogate zakupy u Patryka Dudka. Żużlowiec Falubazu nie odczuł, żeby zrobiło się taniej

W 2018 roku Tomasz Żentkowski był jedynym pomysłodawcą podrabiania faktur i przedstawiania ich miastu? Czy pan również w to ingerował?

Nigdy nie byłem o nic oskarżony, nie miałem postawionych żadnych zarzutów, ani nawet nie padł na mnie cień podejrzenia, bo po prostu nigdy nie było ku temu najmniejszych podstaw. Myślę, że to jest najlepsza odpowiedź na pana pytanie.

Po błędnym rozliczeniu faktury miasto zatrzymało klubowi dotację. Spodziewał się pan wówczas takiej decyzji?

Wtedy pierwsze co mogłem zrobić, to odsunąć od pracy w klubie osobę winną za zaistniałą sytuację. Później liczyłem, że ta dotacja może jednak trafi do Polonii, lecz z drugiej strony nie dziwiłem się, gdy prezydent Piły zareagował w sposób negatywny. Miał prawo mieć obawy o pracę zarządu klubu. Nie mam zatem do niego wielkiego żalu.

Po zatrzymaniu dotacji od miasta zapowiadał pan przed meczem w Daugavpils, że wycofa klub z rozgrywek. Był to swego rodzaju szantaż wymierzony w stronę władz miejskich?

Absolutnie nie można w tej sytuacji mówić o szantażu. Po prostu chciałem prowadzić klub do końca i miałem nadzieję, że dojedzie do końca rozgrywek. Dzięki osobom, które pojawiły się w Polonii i wzięły odpowiedzialność na swoje barki, to się udało.

Czy przed aferą fakturową były jakieś problemy komunikacyjne z miastem? Dotacje zawsze były przyznawane?

Z przyznawaniem dotacji nie było problemów. Później jednak trzeba było rozliczać pieniądze, a wiadomo, że klub żużlowy startuje najczęściej tylko w między kwietniem a wrześniem. Dotacje spływały do nas w różnych miesiącach, ale to już jest temat drobnych szczegółów.

W 2018 roku sporo zamieszanie w środowisku żużlowym wywołał także Piotr Świst, czyli ówczesny trener juniorów Polonii. Twierdził, że nie otrzymywał z klubu pieniędzy, a gdy się o nie upomniał, to dostał wypowiedzenie. Zarząd Polonii natomiast mówił co innego w tej sprawie. Jak naprawdę wyglądała sytuacja?

Na początku muszę powiedzieć, że do dzisiaj mam kontakt z Piotrem Świstem, więc nie ma między nami jakichś sporów. Piotr nie podpisywał ze mną umowy. On wie, że ja nie zostałem wgłębiony w jej szczegóły. Mówiąc krótko - co innego zostało ustalone, a co innego podpisane, ale już nie przeze mnie. Na początku Piotr otrzymał bardzo małą ilość pieniędzy. W lutym umówiliśmy się, że porozmawiamy. Piotr miał przedstawić mi swoje wyliczenia i mieliśmy dojść do porozumienia. Jednak on dalej prowadził negocjacje z osobą, która podpisała z nim kontrakt. Później skończyło się to wszystko, jak skończyło. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo mam do Piotra olbrzymi szacunek i żałuję, że w taki sposób zakończyła się nasza współpraca.

Czyli rozumiem, że umowa z Piotrem Świstem polegała na tym zaufaniu do innych, o którym wspomniał pan na początku rozmowy.

Tak. Teraz mogę powiedzieć po pewnym okresie czasu, że nie da się prowadzić klubu żużlowego, będąc 8 godzin poza jego siedzibą. Prezes musi być cały czas na miejscu i doglądać wszystkich spraw. W naszym przypadku wszystko chodziło o oszczędności. Ja przez 5 i pół roku nie pobierałem pensji, tylko po to, żeby były dodatkowe pieniądze i zespół mógł się utrzymać. Bowiem kiedy w 2012 roku stanąłem na czele nowego zarządu, to klub był zadłużony.

Jakiej wysokości było to zadłużenie? Wówczas bowiem wykazał się pan wielką odwagą, bo wziął pan kredyt na siebie, żeby spłacić długi Polonii.

Na początek powiem tylko, że drugi raz bym takiego ruchu nie wykonał. Nigdy więcej bym się nie postawił za klub. Z tego, co pamiętam, to w 2012 roku z ówczesną małżonką wzięliśmy kredyt pod zastaw mieszkania. Zadłużenie klubu wynosiło około 170 tysięcy złotych. Udało się to w jakiś sposób wyciągnąć. Klub normalnie wystartował w rozgrywkach. W trakcie mojej prezesury było dokonywane kilka zmian w zarządzie, co z perspektywy czasu uważam za wielki błąd.

Co do zadłużeń, to często w Pile mówiło się, że dany klub za chwilę upadnie, bo ma problemy finansowe. Tak zresztą w XXI wieku stało się trzy razy. Nad miastem wisi zatem jakaś żużlowa klątwa?

Prowadzenie klubu to jest wielka sztuka. Trzeba przewidzieć przed sezonem, jaki budżet będzie potrzebny. Na przykład my z zawodnikami podpisywaliśmy kontrakty w październiku czy listopadzie, a dotacja była przyznawana w grudniu. Trzeba było przewidzieć pewne sprawy i określić jakiś margines błędu. Ogromną rolę mają wpływy z biletów, z dnia meczowego. Kiedy ja byłem prezesem to w latach 2015-2016 nie mogliśmy narzekać na frekwencję. Jednak pewnych wydatków nie przewidzieliśmy, a one z każdym rokiem w żużlu zdecydowanie rosną.

Pan odszedł z klubu w 2018 roku. W następnym sezonie zespół ponownie miał wielkie problemy i upadł. Czarę goryczy przelały problemy z pilskim torem. Jaką przyszłość widzi pan dla czarnego sportu w swoim mieście?

Wielkim szokiem było dla mnie, gdy dowiedziałem się, że tuż przy płocie stadionu postawiono blok mieszkalny. Jednocześnie żużla w Pile nie ma już dwa lata, więc żeby go odbudować potrzebne są potężne środki. Przede wszystkim trzeba wymienić nawierzchnię i bandy. Potrzebna jest także renowacja terenu dookoła toru, czyli m.in. świateł oraz kokpitów sędziowskich. To naprawdę wymaga dużych nakładów finansowych. W ostatnich dniach widzę jednak światełko w tunelu, ponieważ drużyny ekstraligowe będą musiały posiadać zespół rezerw. Być może któryś z nich zdecyduje się na współpracę z Piłą.

Gdyby jednak znalazła się grupa śmiałków, która chciała od podstaw zbudować w Pile nowy klub, to byłby pan chętny, aby im pomóc? Chciałby pan ponownie wejść do zarządu, czy to już temat zamknięty?

Tuż po tym, jak w 2018 roku odszedłem z klubu, byłem bardzo negatywnie nastawiony do żużla. Włożyłem sporo serca w działanie drużyny i utrzymanie stadionu, a wiemy, jak się to wszystko skończyło. Zarządom, które były po mnie zawsze starałem się w jakimś stopniu doradzać telefonicznie. Teraz znam osoby, które są najbliżej uzyskania aprobaty miasta i zbudowania nowego klubu od podstaw. Bardzo im kibicuję. Co do zarządu to na pewno już w nim nie będę. Jestem z niego wyleczony do końca życia, ale jednocześnie dalej mogę chłopakom doradzać i podpowiadać.

Czyli całkowicie się pan od żużla nie odciął i rozumiem, że gdy nadejdzie powrót żużla w Pile, to będzie pan zaglądał na stadion.

Oczywiście. Mogę nawet rozważyć pełnienie funkcji kierownika zawodów, bo byłem nim przez kilka lat i mam pewne doświadczenie. Jednocześnie mam wielki szacunek do osób, które chcą zbudować żużel w Pile od nowa. Niech nawet będzie to zespół rezerw, którejś z drużyn ekstraligowych, ale ważne by ten sport był w naszym mieście obecny.

Czytaj także:
Awantura o testy na COVID-19! Kluby mówią, że wydadzą fortunę. Mamy odpowiedź GKSŻ
Podczas II wojny światowej był kurierem motocyklowym. Później został mistrzem świata na żużlu

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×