- Statystyki nie kłamią. Liczba zakażeń jest bardzo duża. Nie można w ogóle porównywać pandemii, z którą mierzyliśmy się rok temu, do obecnych realiów przed startem ligi. Różnica jest kolosalna, a to oznacza, że mogą czekać nas rozgrywki ze zdecydowanie większymi zakłóceniami - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer klubu z Torunia.
10 marca o zakażeniu koronawirusem poinformował Artiom Łaguta. Teraz to samo zrobił Patryk Dudek. A dodajmy, że w klubach nie było jeszcze masowych testów. Ich wyniki muszą być znane i wprowadzone do systemu na 48 godzin przed pierwszym meczem. Frątczak nie ma wątpliwości, że kluby powinny jak najszybciej się zabezpieczyć i ściągnąć gości, którzy gwarantują niezłe zdobycze punktowe. A dodajmy, że nie wszystkie kluby to zrobiły.
Do tej pory ruchy wykonała Betard Sparta Wrocław, Moje Bermudy Stal Gorzów i Eltrox Włókniarz Częstochowa i eWinner Apator Toruń. Niebawem to samo powinien zrobić Falubaz Zielona Góra. - Nie ma na co czekać. Nie mam wątpliwości, że kluby będą musiały w tym roku posiłkować się gośćmi. To dla mnie nieuniknione. W związku z tym trzeba nie tylko kogoś mieć, ale zrobić wszystko, by był to zawodnik, który gwarantuje jak najlepsze zdobycze punktowe. Realia są zupełnie inne niż rok temu, bo wtedy instytucja gościa była nadużywana, a teraz będzie prawdziwym kołem ratunkowym, które może mieć wpływ na wyniki. Przy tak wyrównanej stawce w rozgrywkach o sukcesie bądź jego braku mogą decydować detale - podsumowuje Frątczak.
Zobacz także:
Patryk Dudek zakażony koronawirusem
Andrzej Huszcza opuścił szpital
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bracia Holderowie komentują zmiany regulaminowe w PGE Ekstralidze