Unia Tarnów przegrała z Aforti Startem Gniezno 42:48, notując tym samym czwartą porażkę w tym sezonie eWinner 1. Ligi. Menedżer "Jaskółek" w rozmowie z WP SportoweFakty podsumował ten pojedynek, podkreślając, że przyczyn porażki było kilka.
- Na końcowy wynik liczą się wszystkie składowe. Słabszy początek mieli Rohan Tungate i Artur Mroczka. W dwóch biegach ten pierwszy zdobył punkt, a ten drugi nie wywalczył żadnego. To pozwoliło zespołowi z Gniezna wypracować przewagę. W biegu młodzieżowym liczyliśmy co najmniej na zwycięstwo 4:2, a zakończył się on remisem. Przez nasze błędy mecz nam na początku "uciekł". Zawodnicy sami nie wiedzieli do końca, dlaczego jechali tak, a nie inaczej, bo odbyli jednostki treningowe w bardzo podobnych warunkach pogodowych. Tor i pola startowe były takie, jak chcieli.
Z pewnością siłą napędową rywali była dobra postawa seniorów, którzy zaprezentowali się solidnie. - Niestety coś nie zagrało, tak jak powinno. Drużyna gnieźnieńska miała wyrównaną piątkę bardzo silnych seniorów, juniorzy też jechali dobrze i nie było łatwo ich dogonić. To nam się w końcowym rozrachunku nie udało. Mieliśmy cały czas nadzieję. Taśma Ernesta trochę nam pokrzyżowała szyki. Sport jest grą błędów - kto popełnia ich mniej, ten wychodzi zwycięsko - mówił o meczu z Aforti Startem Gniezno, Tomasz Proszowski.
ZOBACZ WIDEO Świetna inauguracja w wykonaniu Vaculika. Słowak zdradza sekret dobrej formy
Jednym z kluczowych momentów spotkania był bieg 11., kiedy to taśmy dotknął Ernest Koza. W tamtym momencie Unia zbliżyła się do rywali na cztery punkty różnicy i kto wie, jak dalej potoczyłby się ten mecz, gdyby wychowanek tarnowskiego klubu wziął udział w tym wyścigu. - Ernest popełnił błąd, ale pod taśmą zawsze jest walka o to, kto kogo przechytrzy. Tym razem jemu przydarzyła się wpadka, ale one zdarzają się każdemu zawodnikowi. Liczyliśmy w tym biegu na więcej, ale niestety nie wyszło - dodał.
Proszowski zwrócił również uwagę na komentarze w sprawie braku drugiej rezerwy taktycznej za Alexandra Woentina. Dlaczego zatem jej nie zastosował? Odpowiedź jest prosta - jest to niemożliwe.
- Chciałem przypomnieć o regulaminie w eWinner 1. Lidze, który mówi, że za zawodnika do lat 24, z pozostałych, startujących z numerami 9-13 może pojechać tylko jeden. Dlatego Alexandra zastąpił w trzecim jego starcie Rohan Tungate. W czwartym biegu mógł on być już tylko zmieniony przez zawodników z numerami 14,15 i 16, czyli przez naszych tarnowskich juniorów. Żaden senior więcej nie mógł za niego jechać, gdyż tak brzmi regulamin w eWinner 1. Lidze. Wiemy, że w PGE Ekstralidze jest inaczej, tam nie ma takich ograniczeń - przypomniał.
Nasz rozmówca zaznaczył również, że Szwed w czwartym swoim starcie zaprezentował się przyzwoicie, a drużyna ten bieg wygrała. - Wiadomo było, że jak Alexander z Rohanem miał jechać w 13. biegu, to Australijczyk w tamtym momencie nie mógł zastąpić Szweda. Dlatego skorzystaliśmy z tej możliwości przy pierwszej nadarzającej się okazji i to nam przyniosło trzy punkty, zdobyte przez Rohana Tungate’a. Dodatkowo 13. bieg Unia wygrała 4:2 i to z bardzo silną parą gnieźnieńską. Nie doszukiwałbym się tutaj zatem tego, że jakaś rezerwa taktyczna wówczas by nam wiele pomogła. Zwyciężyliśmy w końcu ten wyścig, nie został on przez nas zremisowany, ani przegrany.
Sporo konsternacji przed meczem mógł wzbudzić fakt, że na próbę toru od strony gospodarzy wyjechał tylko Dawid Rempała. Co było powodem takiej decyzji? - Są zawodnicy, którzy nigdy nie wyjeżdżają na próbę toru, bo twierdzą, że nie chcą sobie niczego mieszać. Myślę, że tu problemem nie jest to, czy ktoś wyjedzie, czy nie. Część zawodników, zwłaszcza u siebie, gdy są zadowoleni z treningu i uznają, że wszystko jest w porządku, nie uczestniczy w próbie - zaznaczył.
Tym samym w takich okolicznościach próbne okrążenia przed meczem kręcił tylko tarnowski junior. - Gdy zawodnicy mają jeszcze coś do sprawdzenia, bo były jakieś poprawki w sprzęcie, to wtedy chcą jechać na próbę toru, a nie dopasowywać się jeszcze przed meczem. Starty są nie z pól, gdzie zawodnicy ustawiają się pod taśmą, a z reguły są one inne niż prosta przeciwległa. Nieobecność w czasie próby toru to rzecz normalna w żużlu - wyjaśnił.
Zapytaliśmy Tomasza Proszowskiego również o to, czy jest jednak szansa na powołanie meczowe dla Pawła Miesiąca oraz jak wygląda status Nielsa-Kristiana Iversena i kiedy spodziewać się jego powrotu na tor? W przypadku Duńczyka wiadomości powinny napawać optymizmem.
- Paweł Miesiąc jest nadal naszym zawodnikiem. Na pewno cieszy nas to, że Niels-Kristian Iversen dostał zielone światło na powrót do sportu żużlowego i jutro ma wziąć udział w pierwszych zawodach w Danii. Jeszcze w poniedziałek sprawa wyglądała inaczej, a dzisiaj wiadomo już, że dostał on zgodę lekarską i ma zamiar powrócić do ścigania. Nie wiemy jeszcze z jakim skutkiem wystąpi w Danii, za tydzień ma tam kolejne zawody i liczymy na to, że w Rybniku będzie on w pełni przygotowany do normalnego ścigania. W składzie zastąpiłby wówczas Kima Nilssona.
Kolejny pojedynek czeka Unię Tarnów 8 maja w Rybniku. Do tej pory miejscowy ROW tylko raz jechał na własnym torze, kiedy to różnicą aż 36 punktów pokonał Cellfast Wilki Krosno. Jakie więc nastawienie panuje przed wyjazdem do tak mocnego rywala?
- Rybnik wygrał z Krosnem wysoko, potem osłabiony bez najlepszego swojego zawodnika zremisował w Gdańsku, a w pełnym składzie przegrał w Łodzi. Każdy mecz jest inny i skupiamy się na sobie, a chcemy w końcu zacząć wygrywać. Po prostu zawsze trzeba walczyć. Nie ma co mówić, że tylko u siebie w Tarnowie można wygrać. Wszędzie trzeba dobrze jechać, tym bardziej, że będziemy wzmocnieni Nielsem. Drużyna na pewno będzie inaczej wyglądała i powinniśmy wówczas mieć kolejnego lidera z prawdziwego zdarzenia - zaznaczył.
"Jaskółki" przed sezonem stawiane były w roli jednego z faworytów rozgrywek. Tymczasem po czterech meczach nie mają one na koncie żadnego punktu. Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
- Nie tak zakładaliśmy początek sezonu. Nie tylko my mamy problemy, drużyna z Wrocławia też straciła swojego lidera i każdy widzi, jak mają teraz ciężko pod górę. Każdy mecz jest inny, dochodzi kwestia przygotowania. My akurat mamy to nieszczęście w przypadku juniorów, że nasza grupa w DMPJ jeszcze nie ruszyła. Inne już jeżdżą, we wtorek i środę startują w kolejnych turniejach, a my znowu tego nie robimy. Reszta drużyn w naszej grupie jest praktycznie niegotowa do startu. Nasi zawodnicy mają na razie wszystkie imprezy młodzieżowe przełożone, a one są bardzo ważne w przypadku juniorów. Pozostają tylko treningi, a to nigdy nie zastąpi ścigania w zawodach.
Na koniec zapytaliśmy o nadzieje na odrodzenie Unii Tarnów i czy nasz rozmówca widzi jeszcze szansę na walkę o miejsce w czołowej czwórce. - W odrodzenie trzeba wierzyć cały czas. Stal Gorzów w tamtym roku też była w fatalnej sytuacji, a wiemy, jak zakończyła sezon. Trzeba być optymistą i mieć nadzieję, że ten pech się już skończy. Mieliśmy przecież kontuzje Oskara Bobera i Nielsa oraz zakażenie koronawirusem u Przemka Koniecznego. Liczę na to, że u nas w końcu karta się odwróci. Trzeba jak najszybciej osiągnąć pierwsze zwycięstwo i wtedy na pewno całej drużynie będzie łatwiej - zakończył rozmowę z WP SportoweFakty, Tomasz Proszowski.
Czytaj także:
Nowe wyzwanie podbija internet. Zawodnicy łączą się, by pomóc chorej Ninie
Menedżer wychowanka Unii Tarnów przerażony sytuacją klubu. Nie rozumie bierności