Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Co prawda Zdunek Wybrzeże przegrało z Orłem Łódź jednym punktem, jednak styl tej porażki mógł dobić największych gdańskich optymistów. Dlaczego?
Eryk Jóźwiak, menedżer Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Chyba jeszcze byliśmy głowami w Gnieźnie. Jazda w pierwszych biegach wyglądała podobnie, nasi zawodnicy nie jechali optymalną ścieżką tylko najwygodniejszą i tak samo wyglądało w Gnieźnie, gdzie jechaliśmy najłatwiejszymi ścieżkami. Stąd nasz opłakany styl. Po drugiej serii odbyliśmy męską rozmowę i coś drgnęło, ale było za późno i nie starczyło czasu, żeby odrobić. Znów głupio straciliśmy punkty w biegu młodzieżowym, takie sytuacje nie powinny się zdarzać, bo nie mamy juniorów zaczynających swoją jazdę. To zawodnicy, którzy parę lat spędzili na torze. Jechali w trójkę, a głupio stracili punkty. Już odbyliśmy spotkanie całą drużyną. Przedyskutowaliśmy to i każdy jest świadomy, że od początku wszystko nie zagrało. Jesteśmy świadomi, że musimy jechać tak, jak w końcówce.
Szczególnie Krystianowi Pieszczkowi i Rasmusowi Jensenowi brakowało prędkości, ale paradoksalnie też Wiktor Kułakow był dość wolny.
Jak się nie jedzie optymalnymi ścieżkami, to tak to wygląda. Widzieliśmy z jaką łatwością Łoktajew minął Krystiana, ale pojechał z jajem, najszybszą ścieżką jaka była dostępna w tamtym łuku i przeleciał jak koło wozu konnego. To była różnica dwóch prędkości.
W tamtym wyścigu przez dwa okrążenia Pieszczek mimo że wolniejszy, skutecznie odpierał ataki.
Dokładnie, próbował, ale jak chodzi 3/4 toru, bo tam jest optymalna ścieżka, to nie można jechać przy krawężniku.
ZOBACZ WIDEO Stabilizacja u Szymona Woźniaka. Do każdego meczu podchodzi, jak do pierwszego w sezonie
Czy największym grzechem Wybrzeża nie było wyjście z pierwszego łuku? Zawodnicy Orła się tam napędzali i z łatwością mijali gdańszczan po zewnętrznej.
Tak właśnie było, nie były zamykane ścieżki mimo wygrywanych startów. Podobna sytuacja była w Gnieźnie, gdy nie jechali optymalnym torem jazdy. My, jako sztab szkoleniowy podpowiadamy i nakierowujemy jak mają jechać, oni sami to widzą, bo sami mówili o tym, że tam jest dużo luźnego materiału. Nie rozumiem dlaczego nie jeździli tam, gdzie można rozwinąć prędkość. Trzeba przestawić myślenie i w końcu zabrać jaja na mecz.
Od czasu awansu Zdunek Wybrzeża do eWinner 1. Ligi, gdy w dniu meczu spadnie deszcz, można śmiało stawiać na rywali. Czy warunki torowe miały wpływ na was?
Pogoda jest, jaka jest. Nie możemy patrzeć na to czy pada deszcz, czy świeci słońce i nad tym opierać tezę czy wygramy, czy nie. Mamy takich zawodników, że powinniśmy jechać w każdych warunkach. Tor jest taki sam dla wszystkich, łodzianie też na nim jechali. Deszcz mógł wprowadzić w błąd zawodników z Gdańska i mogło nie pójść tak, jakbyśmy sobie życzyli. Ale druga seria była jeszcze gorsza! Ja nie rozumiem takich spostrzeżeń.
Czyli kwestia umiejętności dopasowania motocyklu przez teamy?
Dokładnie, a także jazdy zawodników. Jak wygrywa się start o pół motocykla, to nie jest on źle ustawiony, tylko ścieżka źle obrana. Łodzianie nimi jechali. Podstawowe pytanie nie brzmi co zrobić z torem, a co zrobić, by zawodnicy jechali tam, gdzie trzeba. To drugi mecz z rzędu, w Gnieźnie zawodnicy Startu pokazywali gdzie trzeba jechać, a nasi jeździli gdzie indziej. Idąc tym tropem, możemy na wyjazdy nie jeździć, bo nikt pod nas toru nie zrobi. Nie róbmy kabaretu, to nie poziom piłkarskiej B-klasy, gdzie ktoś nie potrafi kopnąć prosto w piłkę. To taki poziom, że ci zawodnicy chcieliby jeździć w PGE Ekstralidze. Tu nie ma wymówek.
Czy wygranie biegów nominowanych podwójnie po tym, jak było jasne że Zdunek Wybrzeża przegra ten mecz to był dla pana śmiech przez łzy?
Byłby jeszcze większy niesmak, gdybyśmy jeszcze te dwa biegi przegrali. To byłaby zupełna katastrofa, a tak widać, że mamy potencjał. Wszyscy muszą jednak pojechać na swoim poziomie, z jajem i wynik będzie lepszy. Z jednej strony mozna się wkurzyć, że tak późno. Z drugiej wiemy, że jest potencjał.
Czy Jakub Jamróg to jedyna osoba, która może z podniesioną głową wyjechać ze stadionu?
Na pewno tak, Kuba pojechał dobre zawody. Na początku coś nie poszło, ale później wyciągnął wnioski i ładnie pojechał. Większych zastrzeżeń nie możemy mieć do Wiktora Kułakowa, widać poprawę u Michała Gruchalskiego. Ostatni bieg w wykonaniu Krystiana Pieszczka wyglądał tak jak powinien, ale wcześniej był pogubiony i nie obierał trajektorii jazdy. W dniu meczowym ta drużyna musi uderzyć z pełną siłą, by wszyscy jechali na swoim poziomie.
Jest to czas na wstrząs?
Musimy spokojnie pracować i wykluczać mankamenty, które nas blokują. Nie można wykonywać nerwowych ruchów, bo to zadziała w zupełnie drugą stronę. Nie możemy się załamywać, z porażek też trzeba wyciągać wnioski. Nie możemy popełniać tak łatwych błędów, a wyniki na pewno będą lepsze.
Do klubu zaczęli zgłaszać się kandydaci na zawodników U-24. Bierzecie ich teraz pod uwagę?
Tak jak powiedziałem przed chwilą, nie możemy robić nerwowych ruchów i poszerzać kadry o trzech następnych, bo wprowadzi to większy zamęt. Powoli Michał Gruchalski wraca na tory, na jakie oczekujemy i nie możemy zburzyć tego, nad czym pracowaliśmy przez ostanie dwa tygodnie. Nie ma też potrzeby, by uzupełniać skład na siłę. Branie zawodników wątpliwej jakości licząc, że wypalą spowodowałoby, że kadra liczyłaby na koniec sezonu 20 zawodników, a na tyle nie pozwala regulamin, a wyniku by z tego nie było. Tak nie da się zbudować wyniku, pomijając już atmosferę w drużynie.
A czy w przypadku, gdy juniorzy kolejny raz nie dają rady nie przyszedł czas na skauting w tej kwestii?
On jest cały czas i musi być, bo będziemy mieli duży problem po tym sezonie. Szukamy, próbujemy, szkolimy i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jest takie "dobrodziejstwo" wśród juniorów, że za bardzo nie ma w kim wybierać. Pracujemy z naszymi chłopakami i jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Ci, co są dostępni to tak naprawdę zawodnicy "na sztukę". Mamy tu skrępowane ręce. Kiedyś juniorów było więcej, dziś po prostu ich nie ma.
Czytaj także:
Orzeł zwyciężył w Gdańsku z Wybrzeżem
Żółta kartka w Gdańsku