Żużel. Wściekły Piotr Pawlicki. Poszło o quada

Piotr Pawlicki był wściekły po przerwaniu siódmego biegu meczu Motor Lublin - Fogo Unia Leszno. Poszło o quada, a właściwie jego brak.

Dawid Borek
Dawid Borek
Piotr Pawlicki (z lewej) i Piotr Baron WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki (z lewej) i Piotr Baron
W pierwszym podejściu do siódmego wyścigu spotkania Motor Lublin - Fogo Unia Leszno na pierwszym łuku doszło do kontaktu między Krzysztofem Buczkowskim a Piotrem Pawlickim. W jego efekcie kapitanowi mistrzów Polski zdefektował motocykl, po czym sędzia przerwał bieg.

I o ile była to decyzja jak najbardziej słuszna, tak samo jak ta o dopuszczeniu pełnej obsady do powtórki, o tyle już obrazków, które oglądaliśmy po zapaleniu się czerwonego światła, nie da się obronić.

Chodzi o to, że do Pawlickiego, którego motocykl uległ sporemu uszkodzeniu, nie dojechał quad, który zabrałby maszynę do parku maszyn. Ten obowiązek spadł na ręce mechaników leszczynianina.

Tunerzy stawiają się żużlowcom. Burza w szklance wody czy realny problem?

- Sporo nerwów, bo my dostajemy upomnienia, gdy po wypadku nie wracamy na quadzie do parku maszyn, a co w drugą stronę? - pytał zdenerwowany Piotr Pawlicki przed kamerą nSport+.

- Potrzebujemy czasu, by mechanicy zrobili motocykle, a tutaj nic nie wyjechało. Tego czasu zabrakło, bo mechanicy musieli znosić motocykl z pierwszego łuku na drugi łuk, do parku maszyn - opisał kapitan Fogo Unii.

To duża wpadka organizatorów, na której Pawlicki ucierpiał. - Zabrakło mi tej minuty, by wyjechać na tym motocyklu w powtórce. Musiałem wziąć drugą maszynę. Ale ta pierwsza była zdecydowanie lepsza ze startu - przyznał.

Zobacz też:
Daniel Kaczmarek o małej liczbie startów i występie podczas gali u Najmana [WYWIAD]
Żużel. Prezes Stali wspiera Falubaz. "Po prostu mi przykro"

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×