Żużel. Anlas odpowiada na zarzuty ws. opon. Nie ma mowy o oszustwach!

Opony Anlas przebojem wdarły się na żużlowy rynek i wywołują kontrowersje. Pojawiają się zarzuty, że są sprzeczne z regulaminem. - Z przykrością obserwujemy, że znów trwa dyskusja na temat twardości naszych opon - mówi nam Fatih Ergun z firmy Anlas.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Maciej Janowski WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maciej Janowski
Anlas przełamał monopol firmy Mitas, która przez lata niemal jako jedyna dostarczała opony na żużlowy rynek. Turcy udoskonalali swój produkt, aż w sezonie 2020 doszło do skandalu - pojawiły się bowiem sugestie, że produkowane przez nich ogumienie jest zbyt miękkie, przez co żużlowcy mają większą przyczepność.

Dobre wyniki Artioma Łaguty i Macieja Janowskiego na starcie zmagań w SGP w roku 2020 sprawiły, że opony Anlasa znalazły się pod lupą i ostatecznie zawieszono im licencję. Kilka miesięcy później Turcy poprawili swój produkt, na nowo uzyskali homologację. Minęło trochę czasu, a kontrowersje znów powróciły.

Anlas nie zrezygnuje z żużla

Z opon Anlasa korzysta m.in. Betard Sparta Wrocław, która ostatnio nie ma sobie równych w PGE Ekstralidze. Dlatego po spotkaniu z eWinner Apatorem Toruń zabrano ogumienie tureckiej firmy do kontroli. Czy wykaże ona jakieś nieprawidłowości? Jak się okazuje, w Anlasie śpią spokojnie.

ZOBACZ WIDEO To nie sprzęt był problemem Kacpra Woryny. Żużlowiec tłumaczy skąd wzięły się jego słabe wyniki

- Przede wszystkim, dziękuję za możliwość przedstawienia naszego punktu widzenia - mówi WP SportoweFakty Fatih Ergun, menedżer ds. marketingu i eksportu w firmie Anlas. Dotąd nikt nie zapytał Turków o zdanie na temat całej afery.

- Działamy w żużlu od czterech lat i zostaniemy w nim jeszcze na długo. Na początku było nam ciężko, ale ostatnio otrzymujemy pozytywne efekty naszej olbrzymiej pracy. Nie jest dla nas zaskoczeniem to, że nasze opony zyskują takie pochlebne opinie. Cieszy nas, że stworzyliśmy dobry produkt, że zawodnicy korzystający z Anlasa notują świetne wyniki. Chcemy się związać z żużlem na długo - dodaje Ergun.

Do centrali firmy w Turcji dotarły już informacje o tym, że w Polsce ponownie pojawiły się wątpliwości, co do legalności ich opon. - Z przykrością obserwujemy, że dyskusja na temat twardości naszego ogumienia, jaka miała miejsce w zeszłym roku, znów jest kontynuowana - komentuje przedstawiciel Anlasa.

Metody badań FIM są "kontrowersyjne" 

Turek wskazuje na to, że metody badań stworzone przez FIM są nieidealne i niepozbawione błędów. - Szanujemy zasady FIM, ale równocześnie ten pomiar twardości jest procesem kontrowersyjnym. Regulamin jasno mówi, że twardość należy mierzyć przy obręczy, stosować przy tym ciśnienie wewnętrzne 1 bar. Opona musi leżeć w temperaturze 20 st. C - przypomina Ergun.

Anlas po ubiegłorocznych problemach przeprojektował swoje mieszanki i zastosował się do nowych wytycznych FIM ws. twardości. Za ich opracowanie odpowiadał Fabio Fazzi, który do maja 2021 roku zasiadał w komisji technicznej FIM. Włoch zmarł niedawno po długiej chorobie.

- Wszystkie nasze nowo homologowane opony są zgodne z przepisami FIM. Oczywiście, jak wszystkie inne opony, nasze również miękną pod wpływem ciepła. Jednak tak jest z wszystkimi. Dlatego FIM określił temperaturę 20 st. C jako punkt odniesienia - wyjaśnia Ergun.

- Odrzucamy sugestie, że nasze opony są zbyt miękkie. Przed wysyłką sprawdzamy każdą sztukę pod kątem legalności - dodaje.

Badanie zużytych opon pozbawione jest sensu

Anlas ma już wiedzę na temat tego, że jego opony zostały zabrane do kontroli po ostatnim spotkaniu PGE Ekstraligi. Turcy wskazują jednak na to, że sprawdzanie zużytych opon nie ma większego sensu.

- Wierzymy, że władze żużla zdają sobie sprawę, że zużycie powierzchni opony powoduje, że nie można prawidłowo zmierzyć jej twardości. Aby uzyskać poprawny i jak najbardziej miarodajny odczyt, musimy mieć do czynienia z czystą i nieużywaną oponą. Stosując przy tym temperaturę i metodę określoną przez FIM - mówi przedstawiciel Anlasa.

Fatih Ergun podkreśla, że nie ma możliwości, aby zawodnicy w jakiś sposób ukryli w swoich garażach opony z sezonu 2020, które uznano za zbyt miękkie i korzystali z nich w obecnej kampanii. - Każda opona Anlas posiada na boku unikalny kod kreskowy, którego nie można usunąć - zdradza Turek.

- Hipotetycznie żużlowiec musiałby zadać sobie sporo trudu, aby znaleźć starą oponę, zmienić na niej datę produkcji i numer seryjny. Nawet gdyby to zrobił, to moglibyśmy ją wyśledzić za sprawą tego kodu kreskowego - dodaje Ergun.

Przedstawiciel Anlasa zdradza też, że większość zeszłorocznych opon, które wycofano z użytku, firmie udało się odzyskać. - Do Polski wysłaliśmy tak naprawdę niewiele opon i większość z nich odzyskaliśmy po wprowadzonym zakazie. Łącznie nie wróciło do nas może 8-10 sztuk - podsumowuje Ergun.

Czytaj także:
Janusz Kołodziej chce się zapisać w historii
Robert Dowhan mówi o przyszłości Falubazu

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy wierzysz w zapewnienia Anlasa, że ich opony są zgodne z regulaminem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×