Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Marwis.pl Falubaz Zielona Góra wygraną z Eltrox Włókniarzem Częstochowa miał na wyciągnięcie ręki. Był pan zaskoczony taką postawą drużyny z Zielonej Góry?
Jan Krzystyniak, były zawodnik i trener, wychowanek Falubazu, mistrz Polski z tym klubem w latach 1981-82 i 1985: Tak, pozytywnie oczywiście. Takiego zespołu Falubazu w tym roku jeszcze nie widziałem. Wreszcie ktoś przejrzał na oczy i zrozumiał, co najlepiej tej drużynie pasuje.
Zapewne ma pan na myśli kwestię przygotowania toru.
Głównie toru. Troszeczkę usprawiedliwiam menedżerów i trenerów tylko tym, że pieczę nad torem ma komisarz. Wobec tego nigdy nie mogą przygotować toru takiego, jak by sobie życzyli. W końcu w Zielonej Górze tej sztuki udało się dokonać. Odkąd pamiętam, klub i zawodnicy Falubazu to są wojownicy. Zielonogórski tor słynął z walki, ale muszą być ku temu stworzone warunki. To było widać w niedzielę. Nie trzeba do tego znawców czy ekspertów, by stwierdzić, że tor był dobrze przygotowany. Świadczy o tym jedna osoba.
Zgadza się. W niedzielę zrobił 12 punktów. Psy na nim wieszają, a mi po prostu było go żal. Ten zawodnik ma potencjał i możliwości, ale głupie regulaminy, jakie są wprowadzone w polskim sporcie żużlowym uniemożliwiają co niektórym zawodnikom pokazania swoich umiejętności. Dzisiaj tak zwani "ślizgacze" mają prawo bytu.
Mimo bardzo dobrej postawy, Falubaz w tym meczu punktów do tabeli nie zdobył. Znamy powiedzenie "umiesz liczyć, licz na siebie". Zielonogórzanie cały czas nie są pewni utrzymania w PGE Ekstralidze, a przed nimi trzy trudne mecze wyjazdowe i jeden domowy. Czy z taką dyspozycją, jak w niedzielę, mają czego szukać na wyjazdach, czy pozostaje im skupić się na meczu z Fogo Unią Leszno?
Nikt nie będzie raczej aż tak naiwny by wierzyć, że ta drużyna na tak trudnych wyjazdach może zdobyć punkty meczowe. Falubaz musi się przede wszystkim skupić na spotkaniu domowym i myśleć tylko o utrzymaniu. Jeszcze chciałbym wrócić do niedzielnego meczu z Włókniarzem. Przepraszam za użycie wulgarnych słów, ale człowieka szlag trafia, bo zielonogórzanie mieli nie tylko ośmiu przeciwników na torze, ale też dodatkowego na wieżyczce. A to jest najgroźniejszy przeciwnik i z tym Falubaz nie miał szans. Wiele punktów w regulaminie polskiego żużla jest absurdem, między innymi kwestia startów, ruszanie się czy nie przez zawodników. Jednak skoro do jasnej choroby jest taki punkt w regulaminie, że trzeba stać nieruchomo, to należy się tego trzymać. Wszyscy panowie na wieżyczce powinni się tego konsekwentnie trzymać. Tu widzieliśmy, że Fredrik Lindgren mógł robić wszystko, co mu się podobało.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Genialne ściganie! To trzeba zobaczyć jeszcze raz! Kronika 10. kolejki PGE Ekstraligi
Bodajże Krzysztof Cegielski w magazynie na antenie nSport+ mówił, że jego zdaniem Lindgren mógł mieć problem ze sprzęgłem w motocyklu i dlatego ciągnęło go do przodu.
Oczywiście mógł mieć taki problem, ale powinien tak sprzęgło wyregulować, aby go nie ciągnęło. Trudno, sędzia nie musi o tym wiedzieć. Zawodnik może się tym tłumaczyć, ale arbiter powinien zawodnika upomnieć i jeśli to się powtarza, to go wykluczyć. Gdyby tak się stało, łatwo policzyć, że wtedy ten mecz byłby na korzyść drużyny zielonogórskiej. Poza tym, zdarzenia na torze. W jednym dniu mieliśmy dwa podobne, w Zielonej Górze i Wrocławiu. W meczu Sparta - Motor, gdzie wykluczono Dominika Kuberę, moim zdaniem bieg powinien być powtórzony w czwórkę. Według mnie niesłusznie ukarano Kuberę. W Zielonej Górze natomiast Lindgren zajechał Tonderowi, tylko że Mateusz to młody chłopak i jeszcze nie jest takim cwaniakiem.
Lindgren utrudnił jazdę Tonderowi, ale nie ma pan wrażenia, że prowodyrem całej sytuacji był Patryk Dudek, który wjeżdżał pod Szweda?
Moim zdaniem to nie powinno aż do tego stopnia zachwiać Fredrikiem Lindgrenem. On wiedział, że z lewej strony ma Dudka, a i tak zainteresował się zawodnikiem po prawej. Chciał na jednym ogniu upiec dwie pieczenie. Wyeliminował jednego i drugiego z walki o zwycięstwo. Powtarzam od dawna, że dla mnie każdy sędzia intepretuje przepisy inaczej. Regulamin jednak jest jeden i uważam, że Falubaz został ukarany.
Wcześniej poruszył pan temat startów. Moim zdaniem regulamin powinien być najbardziej prosty i przejrzysty dla widza. Nie ma pan poczucia, że zawodnik powinien być karany tylko w momencie, gdy wjeżdża w taśmę?
Absolutnie się z panem zgadzam. Jeżeli zawodnik próbowałby ukraść start, to sędzia może dłużej przytrzymać taśmę startową i wtedy to zawodnik musiałby kombinować, jak jej nie dotknąć. W przeszłości przecież tak było. Widzieliśmy, że zawodnicy musieli skręcać kierownicą, by nie dotknąć taśmy. Wówczas sędzia puszczał start i w taki sposób karał zawodnika, który próbował kombinować. Sam się wtedy gotował. W tamtych czasach nie było problemu, pretensji nie mieli zawodnicy czy kibice. Ja bym do tego wrócił, bo teraz mamy tysiąc powtórek i oglądamy czy ruszył się rękaw, mamy zbliżenia z każdej strony - z góry, z przodu, z boku, z drona, nie wiem z czego jeszcze. Może umieścimy jeszcze kamerę w ziemi i pomontujemy czujniki. Dla mnie to absurd i nie wiem czy komukolwiek się to podoba. Reasumując - tak, ma pan rację - powinien wrócić prosty przepis: dotykasz taśmy, jesteś wykluczony. I tyle.
W meczu we Wrocławiu mieliśmy sytuację, gdzie taśmę dotknął Grigorij Łaguta. Wyglądało to tak, że w maliny wpuścił go Tai Woffinden ustawiony na czwartym polu startowym, który popuszczał klamkę od sprzęgła. Czy pana zdaniem w takich sytuacjach powinno się karać tylko "prowodyra", czy tego, który wjechał w taśmę?
Uważam, że gdy zawodnik dotyka taśmy to tylko on jest temu winny. Powinien trzymać nerwy na wodzy. Był taki pomysł, by karać "prowokatorów", tylko jak to bezspornie wyegzekwować? Jaki wpływ miałby ruch zawodnika ustawionego na pierwszym polu, na tych z trzeciego i czwartego? Do takich sytuacji mogłoby dojść, że zawodnicy szukaliby takich tłumaczeń i mielibyśmy nadużycia. Trzymamy się obecnego regulaminu, wobec tego zawodnik dotykający taśmy, zostaje wykluczony, a ten, który wykonuje ruch otrzymuje ostrzeżenie.
Wróćmy do Falubazu Zielona Góra. Powiedział pan byśmy nie byli naiwni, że zdobędą coś na wyjeździe. Jedyny domowy mecz, jaki im zostaje, to z Fogo Unią Leszno. Mają szansę w starciu z mistrzami Polski by wygrać i zapewnić sobie utrzymanie nie oglądając się na innych?
Widzimy, że od pewnego momentu zaczęło się zazębiać w Zielonej Górze. Zawodnicy w końcu zgrali się ze sprzętem, z torem i wiemy, co im najbardziej pasuje. Moim zdaniem powinni spróbować wszystko skopiować to, co było w niedzielę, na mecz z Unią. Nie będzie to łatwe, bo też zależy, kto będzie komisarzem toru. W ogóle Falubazowi będzie ciężko, bo już w Toruniu widzieliśmy, że juniorzy leszczyńscy pojechali nieźle. Najczęściej to młodzieżowcy decydują o wyniku meczu.
Mieliśmy tego przykład w niedzielę, gdzie juniorzy Włókniarza zdobyli 15 punktów, a Falubazu 1.
I tak samo było w Toruniu, gdzie młodzież Unii zdobywała punkty po walce, zaś juniorzy Apatora nie. Gdyby nie punkty juniorów, Unia przegrałaby w Toruniu. Wracając do szans Falubazu z Unią. Według mnie ma. Ktoś może powiedzieć, bym puknął się w głowę, ale proszę zauważyć, że Włókniarz też jest bardzo mocną drużyną, a dużo nie brakowało, by został pokonany. Doszło jednak do tego nieporozumienia w 15. biegu i jeszcze to sędziowanie. Dla Falubazu byłoby wszystko super, gdyby wszystko zagrało, a moim zdaniem poszło po ich myśli w 50-60 procentach. Reszta to były przeciwności losu.
Czytaj również:
-> Surowa ocena dla Pawła Słupskiego. Kumulacja błędów w Zielonej Górze
-> Piotr Protasiewicz komentuje nieporozumienie z Patrykiem Dudkiem. "Myślałem, że jest pozamiatane"