Gwiazdy zapadły się pod ziemię. Cisza po bolesnych porażkach

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen

Łatwo udzielać się w social mediach po kolejnych dobrych występach i wygranych swojej drużyny. Gorzej, gdy nadejdzie gorszy okres. Dobitnie pokazują to przykłady gwiazd PGE Ekstraligi z ostatnich dni.

Żyjemy w czasach, gdy social media wykorzystywane są przez sportowców do bezpośrednio kontaktu z kibicami. Twitter, Facebook i Instagram zmieniły na zawsze relacje na linii zawodnik-fani. Wystarczy ułamek sekundy i można się podzielić z sympatykami radosną nowiną, cieszyć ze zwycięstwa albo przeprosić za porażkę. To ostatnie przychodzi zwykle najtrudniej, ale są tacy, którzy potrafią posypać głowę popiołem.

Ciekawy jest chociażby przypadek Leona Madsena. Duńczyk zwykł komentować na bieżąco wydarzenia związane z Eltrox Włókniarzem Częstochowa w social mediach. Tym razem jednak próżno szukać na jego Instagramie wzmianki o piątkowej porażce z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Madsen nie zapomniał jednak o tym, że w ubiegły weekend zajął drugie miejsce w gdańskim finale SEC.

Również Fredrik Lindgren, czyli kolejny z "papierowych" liderów częstochowskiej drużyny, przemilczał ostatnią porażkę. Tym większy szacunek należy się Kacprowi Worynie, który miał odwagę pokajać się po piątkowych zawodach. Pochodzący z Rybnika żużlowiec na początku sezonu zawodził oczekiwania fanów "Lwów", ale wydaje się, że w ostatnim okresie do niego akurat można mieć najmniej pretensji.

"Niestety przegrywamy bardzo ważne spotkanie i trzy punkty wędrują do Gorzowa... Sytuacja w tabeli mocno się skomplikowała ale... jedziemy do końca" - napisał Woryna.

Również Piotr Pawlicki, który ma za sobą nie najlepszy występ w barwach Fogo Unii Leszno przeciwko Betard Sparcie Wrocław, wyjątkowo zapadł się pod ziemię. Trudno jednak się dziwić, bo w ten weekend Pawlicki słabiej zaprezentował się też w gdańskim finale SEC. Przez to zadanie zdobycia tytułu mistrza Europy nieco się skomplikowało.

W szeregach "Byków" o kibicach nie zapomniał Janusz Kołodziej. Dla doświadczonego zawodnika niedzielny pojedynek z wrocławianami był bolesny, bo już w pierwszej serii startów zanotował on groźnie wyglądający upadek. Na szczęście w tej sytuacji skończyło się na strachu i kompleksowe badania wykluczyły poważniejsze obrażenia.

Nieszczęście jednych oznacza radość drugich. Betard Sparta Wrocław po zwycięstwie w Lesznie utrzymała pozycję lidera PGE Ekstraligi. "Podbiliśmy Smoka" - stwierdził krótko Maciej Janowski, który w ostatnich tygodniach znajduje się w kapitalnej formie. Swoją drogą, kapitan wrocławskiej ekipy może być stawiany za wzór, bo nawet po porażkach "wychodzi" do internetowych kibiców.

Najprawdopodobniej jedynym żużlowcem, który obecnie byłby w stanie nadążyć za Janowskim jest Bartosz Zmarzlik. Zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów też ma za sobą kosmiczny weekend, bo w piątek w Częstochowie zdobył 18 punktów. "Udało się zdobyć duży komplet. Trochę na ten wynik czekałem. Kto z Was pamięta kiedy ostatni raz udało mi się osiągnąć 18 punktów?" - zapytał Zmarzlik na swoim Instagramie.

Czytaj także:
Fogo Unia Leszno znów zakpiła z telewizji
Głębszy problem Fredrika Lindgrena

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec Falubazu opowiada, jak zespół zareagował na porażkę z Włókniarzem

Źródło artykułu: