"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Wolfe Wittstock po ośmiu spotkaniach nie ma punktów na swoim koncie. W każdym meczu 2. Ligi Żużlowej drużyna z Niemiec przegrywa z kretesem, a chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że skoro zapraszamy zagraniczny klub do naszych rozgrywek, to powinien prezentować odpowiedni poziom i zachować odpowiednie minimum.
Rozumiem, że działacze z Wittstock mieli pewne problemy wiosną, gdy nie było pewne, czy wystartują w lidze z powodu obostrzeń covidowych, ale jednak mamy w 2. LŻ ekipę z niemieckiego Landshut, która prezentuje się znacznie lepiej.
Myślę, że reakcja władz polskiego żużla na wydarzenia związane z klubem z Wittstock powinna być szybka i rozsądna. Rozumiem, że można mieć pecha, że w jakimś spotkaniu można stracić zawodnika, ale wydaje się, że tamtejszych działaczy po prostu przerosły pewne realia. Jeśli mamy promować żużel, to nie w taki sposób. Bo mecze Wolfe to prędzej antyreklama.
ZOBACZ WIDEO To pięta achillesowa cyklu Grand Prix. Potrzeba reformy!
Postawmy się w roli kibica, który przychodzi pierwszy raz na stadion i ma oglądać właśnie mecz z udziałem Wolfe. Na pewno takie "widowisko" by mu się nie spodobało i więcej nie pojawiłby się na obiekcie. Daje to dużo do myślenia.
Nie możemy zapominać, że od lat w Polsce startuje łotewski Optibet Lokomotiv Daugavpils. Oni trzymają poziom. Był nawet moment, gdy zespół powinien był awansować do PGE Ekstraligi, ale zabroniono mu tego przepisami. To pokazuje, że pewne decyzje były nieprzemyślane. Przyjęliśmy zagranicznych gości, a jak się zorientowaliśmy, że niepolski klub może zostać mistrzem kraju, to zaczęliśmy mu utrudniać temat jazdy w PGE Ekstralidze.
Stoję na stanowisku, że skoro zapraszamy zespoły z Daugavpils, Landshut czy Wittstock do naszej ligi, to z wszelkimi konsekwencjami tej decyzji. Powinniśmy im pozwolić na jazdę o medale. A jeśli zostaną mistrzem Polski? Trudno.
Mam też swoją refleksję, że w jeździe klubów z Landshut czy Wittstock w 2. LŻ wcale nie chodzi o promocję żużla w Niemczech, a o brak odpowiedniej liczby drużyn w naszym kraju. Po upadku tej dyscypliny w takich miastach jak Piła, Kraków czy Świętochłowice brakuje nam zespołów na najniższy szczebel rozgrywek. Dlatego zapraszamy zagranicznych gości i kombinujemy, a zapominamy, że właśnie w 2. LŻ kluby mają malutkie budżety i ledwo wiążą koniec z końcem. W "nagrodę" fundujemy im wycieczki do Niemiec czy na Łotwę.
Czytaj także:
Zawodnik ujawnił, że proponowano mu odpuszczenie meczu!
To w tym klubie za rok ma jeździć Maksym Drabik