Żużel jest za drogi - z takim stwierdzeniem stykamy się praktycznie na każdym kroku. I nie da się ukryć, że jest ono prawdą. Z roku na rok koszt jazdy w lewo staje się coraz wyższy, co skutecznie zniechęca wielu zawodników - niszowych żużlowo krajów, czy też adeptów, którzy u progu kariery muszą w niektórych ośrodkach zainwestować własne środki na start.
I koszta te rosną wszędzie – od "pięćsetek" po klasę 250cc, a skończywszy na mini żużlu, gdzie młodzi ścigają się na motocyklach o pojemności od 80 do 125cc.
Od kilku lat trwa walka o to, aby te koszta obniżyć, a przez speedway przewinęło się wiele pomysłów, które okazywały się lepsze i gorsze. Konstruktorzy prześcigali się w tym, czego by tu nie wymyślić. Do "gry dołączyli" teraz Czesi, którzy od ubiegłego sezonu mocno postawili na silniki napędzane akumulatorem.
ZOBACZ WIDEO Lindgren wbija szpilę Madsenowi. Rozmowa ze Świderskim? Bez komentarza
Pierwsze testy nowych silników odbyły się we wrześniu ubiegłego roku na torze w Libercu, a wziął w nich udział zawodnik praskiej Markety - Ondrej Smetana. Czech mocno sobie chwalił "wynalazek", którego atutem ma być bardzo łatwe i szybkie dopasowanie sprzętu do warunków torowych, a zmienne warunki atmosferyczne zdaniem inicjatora silników elektrycznych mają nie mieć wpływu na sprzęt.
W internecie da się znaleźć wiele opinii - są te chwalebne, ale i te negujące projekt elektrycznego żużla. Padają też określenia, że ów sprzęt jest idealny, ale do jazdy hobbystycznej. Za podstawowe różnice między klasyczną żużlówką a elektrykiem wyróżnia się m.in. fakt, iż w tej drugiej maszynie nie ma sprzęgła, silnik jest szerszy, a odczuwalna i to mocno jest również osiągana prędkość.
Największą wadą tego typu maszyny jest jednak dźwięk, który najczęściej porównywany jest do tego, jaki wydaje... odkurzacz.
Swoje "pięć minut" na tego typu maszynie miał również m.in. Daniel Kaczmarek, który dosiadł elektryka w ubiegłym roku na torze w Libercu. Obecny zawodnik Arged Malesa Ostrów przyznał w jednym z wywiadów, że jemu tego typu maszyna kompletnie nie przypadła do gustu.
W tym sezonie okazję do przetestowania elektrycznego silnika miał adept BTŻ Polonii Bydgoszcz - Maksymilian Pawełczak, który na co dzień ściga się w klasie 125cc. Treningowe kółka na elektryku kręcił on wraz ze Stepanką Nyklovą, która na przełomie czerwca i lipca otrzymała do testów motocykl, który przeznaczony jest wyłącznie dla kategorii wiekowej od dziesięciu, do maksymalnie czternastu lat.
Z relacji zamieszczonej w serwisie speedwaya-z.cz dowiadujemy się, że płynna jazda młodej Czeszki zaowocowała tym, że jej maszyny dosiąść mogli inni, jednakże nikt poza Polakiem nie był tym zainteresowany. Zatem pytamy młodego zawodnika, jakie są jego wrażenia. - Są... oj są - rozpoczyna z uśmiechem na ustach, dodając: - Nie można na nim śpiewać i komentować, bo osoby, które stoją przy bandzie, wszystko by słyszały - śmieje się Pawełczak w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.
Wspomniany Kaczmarek opowiedział również o różnicach, jakie charakteryzują obie maszyny. Są to m.in.: różne szerokości silnika, brak sprzęgła, czy mocno odczuwalna prędkość. - Tak, maszyna ta nie ma sprzęgła, ale jeśli ktoś umie jeździć za pomocą samej manetki gazu, to bez problemu sobie poradzi. Ten nowy, e-speedway jest bardzo energiczny, czuły na każdy ruch manetki gazu.
Czesi zamierzają wkrótce ruszyć ze swoimi maszynami poza kraj, a pierwszym kierunkiem ma być oczywiście Polska. Gościli oni już w kraju nad Wisłą przy okazji turnieju amatorów w Gnieźnie (więcej TUTAJ). - Ja dałbym się skusić i na pewno spróbuję, jak tylko będę miał ku temu okazję. Jeździłem już na Pit Bike'u z silnikiem elektrycznym i mi się to bardzo podobało. Gdy usłyszałem, że są również takie żużlówki, to od razu powiedziałem, że chcę tego spróbować. Udało się, za co bardzo dziękuję panu Veroslavowi Kollertowi i Tomasowi Kollertowi z klubu Liberca.
Co więcej, z informacji, jakie posiadamy, wynika, że nasi południowi sąsiedzi poza ciągłym rozwojem projektu chcą iść o krok dalej i wystartować wkrótce z klasą e-speedway. Czy im to wypali? Przekonamy się za kilka miesięcy, a może i nawet lat.
- W niedalekiej przyszłości, a wszystko się zmienia, co pokazuje również m.in. Formuła E, gdzie mamy wersję elektryczną, to na pewno dojdziemy do zawodów e-speedwaya, w których z chęcią wystąpię. Jedynie, czego mi będzie brakowało, to warkotu silnika.
Czytaj także:
- Trener Falubazu po derbach: Musimy wygrać z Fogo Unią, bo docierają do mnie już pewne słuchy
- Grożą nam puste trybuny. "Czy ktoś o tym myśli?"