"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Eltrox Włókniarz Częstochowa przegrał mecz o życie we Wrocławiu, a ponownie zawiódł Fredrik Lindgren. Zawodnik, który jeszcze kilka dni wcześniej zachwycał w Grand Prix w Pradze, tym razem zdobył tylko 6 punktów. Z pewnością nie jest to komfortowa sytuacja dla prezesa Michała Świącika.
Jednak sama byłam w ostatnich dniach świadkiem metamorfozy innego zawodnika. Jarosław Hampel w niedzielę nie istniał w Toruniu, by następnego dnia w Lublinie być liderem Motoru. Żużlowcy mają to do siebie, że falują z formą, że ich wyniki są uzależnione od dnia czy toru.
Oczywiście, gdy nadchodzą ważne spotkania, to każdy prezes życzyłby sobie, aby jego zawodnicy punktowali na równym i wysokim poziomie. W końcu przed sezonem buduje się skład w oparciu o to, że dany żużlowiec będzie regularnie gromadzić określoną liczbę "oczek". Jednak to często jest niemożliwe. Nie zawodzą jedynie prawdziwi liderzy, a tych w PGE Ekstralidze jest garstka.
ZOBACZ WIDEO Nie są faworytami, ale nie są też chłopcami do bicia. Protasiewicz o szansach Falubazu
Nie zazdroszczę prezesowi Świącikowi po porażce we Wrocławiu, bo kilku punktów zabrakło do tego, aby rezultat był inny. Sam Lindgren na pewno liczył na większą zdobycz przy swoim nazwisku. Szweda taki słaby występ boli finansowo, a prezesa i kibiców jeszcze bardziej, bo drużyna odpada w ten sposób z walki o medale.
W moim okresie prezesury zdarzało się, że takie słabsze występy po Grand Prix notowali Jason Crump czy Nicki Pedersen. Zawsze wtedy odbywały się rozmowy, których celem było ustalenie, co było przyczyną słabszej jazdy, co jako klub możemy zrobić lepiej. To była nauka na przyszłość. Nie tylko dla samego zawodnika, ale i jego kolegów z zespołu, bo w żużlu najlepiej uczy się na cudzych błędach.
Co słyszałam z ust zawodników po takich występach? Cóż, w żużlu jest wiele niewiadomych. Żużlowiec zawsze mógł się wytłumaczyć na wiele sposobów - dyspozycją dnia, warunkami torowymi, gorszym sprawowaniem się sprzętu. Zdarza się. Ja przy tym nie wierzę, że jakiś zawodnik chce celowo pojechać słabo w meczu. Nie wierzę w to, że Lindgrenowi w niedzielę nie zależało na zdobywaniu punktów. Przecież to jego sposób na zarobek. To tak, jakbyśmy powiedzieli, że przeciętny Kowalski nie chce zarobić w pracy.
Musimy pamiętać też o presji, jaka ciąży na żużlowcach. Zdarza się, że zawodnik jedzie na mecz z byłym klubem, wyjeżdża na dobrze znany sobie tor, trener ustawia pod niego skład i układ par, a on zawodzi. Przemotywowanie czy też presja mają na to wpływ. Tego jednak z poziomu trybun czy parku maszyn nie widać.
Czytaj także:
Trener kadry z klubem w eWinner 1. Lidze?
Jabłoński obiektem westchnień ekstraligowców