Żużel. Grand Prix Polski. Fala krytyki po decyzjach arbitra. Były menedżer nie gryzł się w język!

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Leon Madsen

Jacek Frątczak nie zostawia suchej nitki na arbitrze, który prowadził Grand Prix Polski we Wrocławiu. Craig Ackroyd podjął dwie kontrowersyjne decyzje - w półfinale i finale. - Najgorsze, że nie było w tym żadnej konsekwencji - mówi nasz ekspert.

W pierwszym półfinale Leon Madsen zaatakował po wewnętrznej Emila Sajfutdinowa. Rosjanin upadł na tor, a sędzia wykluczył z powtórki Duńczyka. Jacek Frątczak nie ma wątpliwości, że arbiter popełnił poważny błąd i skrzywdził w ten sposób Madsena. - Na miejscu Duńczyka byłbym naprawdę wściekły - mówi nam były menedżer klubu z Torunia.

- Taki atak Leona Madsena na poziomie Grand Prix i taki kontakt z rywalem nie powinien spowodować upadku, a więc i wykluczenia zawodnika, który wyprzedzał. Gołym okiem było widać, że Emil jeszcze chwilę jechał, a później się przewrócił. Gdyby arbiter dokonał dokładnej analizy, to szybko doszedłby do wniosku, że Duńczyk miał gigantyczną przewagę prędkości. Proszę jednak tego nie odbierać negatywnie w stosunku do Emila, bo szanuję go za to, jakim jest człowiekiem i jak pracuje na swoje wyniki. Uważam jednak, że z tego biegu to on powinien być wykluczony. W mojej ocenie przepisy zostały naciągnięte - analizuje były menedżer klubu z Torunia.

Równie gorąco było po decyzji arbitra w wielkim finale. Wtedy Maciej Janowski zaatakował przy krawężniku Emila Sajfutdinowa. Kiedy wszyscy czekali na wykluczenie Polaka, okazało się, że w powtórce nie pojedzie Rosjanin.

- Dla mnie jest to totalny brak konsekwencji. Najgorsze, że można dojść do bardzo niepokojącego wniosku. Uważam, że być może sędzia chciał naprawić jedną decyzję kolejną. Trudno mi to skomentować inaczej. Moim zdaniem w żużlu do oceny sytuacji należy przykładać zawsze taką samą miarę, a tego niestety mi we Wrocławiu zabrakło. Nie może być tak, że jeden błędny wybór uruchamia kolejny, bo arbiter chce zrekompensować to, co zrobił wcześniej - podsumowuje Frątczak.

Przypomnijmy, że Grand Prix Polski we Wrocławiu zakończyło się zwycięstwem Bartosza Zmarzlika. Drugi był aktualny lider cyklu Maciej Janowski, a na najniższym stopniu podium stanął Artiom Łaguta.

Zobacz także:
Janowski liderem, a Zmarzlik czwarty
Szpital w Stali. Prezes komentuje

ZOBACZ WIDEO Lindgren wbija szpilę Madsenowi. Rozmowa ze Świderskim? Bez komentarza

Źródło artykułu: