W piątkowym turnieju Grand Prix Polski we Wrocławiu Leon Madsen jechał kapitalnie w fazie zasadniczej (14 punktów), ale wyleciał z półfinału za spowodowanie upadku Emila Sajfutdinowa. Tak prysły jego marzenia o awansie do decydującego wyścigu.
W sobotę reprezentant Danii nie miał już takiego pecha. Pewnie wjechał do półfinału, a z niego do finału, w którym przekroczył linię mety na trzeciej pozycji, za plecami Bartosza Zmarzlika i Artioma Łaguty. Choć nie wygrał, był naprawdę szczęśliwy.
- Czuję, że w sobotnim turnieju poszło mi całkiem nieźle. Wywalczyłem punkty, które powinienem zdobyć także w piątek, więc jestem bardzo szczęśliwy - mówi Leon Madsen, cytowany przez speedwaygp.com.
ZOBACZ WIDEO Wkurza go, kiedy ludzie tak mówią. Wielki mistrz zabrał głos
- W końcu stanąłem na podium, to bardzo miłe uczucie. Tęskniłem za tym - stwierdza żużlowiec Eltrox Włókniarza Częstochowa, który na Stadionie Olimpijskim w końcu dogadał się ze swoim sprzętem.
- W końcu mam prędkość w moich motocyklach, której brakowało mi przez cały sezon. Poprawiłem też wyjazdy ze startu. To był trudny wieczór, musieliśmy ciężko pracować. Dlatego cieszę się, że wylądowałem w finale, a potem na podium - podkreśla Madsen.
Kolejne rundy GP odbędą się w najbliższy weekend w Lublinie.
Zobacz też:
Tego Zbigniew Boniek się nie spodziewał. Bartosz Zmarzlik zaskoczył prezesa PZPN
Żużel. Grand Prix. Zmarzlik przeskoczył w tym Woffindena. Wielkich rzeczy dokonuje mistrz z Polski