Ale po kolei. Tuż przed startem pierwszego wyścigu zdefektował motocykl brytyjskiego żużlowca. Robert Lambert liczył, że mimo to weźmie udział w tym biegu. Tyle że nie spisał się jego team, który nie zdążył na czas przygotować rezerwowej maszyny.
23-latek został wykluczony z powodu przekroczenia czasu dwóch minut, ale to nie zakończyło incydentu. Wściekły żużlowiec nie utrzymał nerwów na wodzy i odepchnął w parku maszyn jednego z mechaników. W mediach pojawiły się informacje, że też w mało elegancki sposób zakończył z nim współpracę. Teraz Lambert postanowił zabrać głos, bo zdecydowanie nie zgadza się z takim stwierdzeniem.
- Słyszę historie, że rzuciłem mechanikowi 200 zł w boksie. To nieprawda. Ta historia została po drodze przekręcona. Po zawodach usiedliśmy razem w hotelu i przekazałem mu swoje uwagi dotyczące jego pracy i powiedziałem o popełnionych błędach. Końcowy wniosek był taki, że powinniśmy pójść własnymi drogami. Następnie podarowałem mu 200 zł, żeby mógł wrócić do domu. Rozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie sytuację i obie strony zgodziły się, że rozstanie będzie najlepszą decyzją - tłumaczy Robert Lambert w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?
- Pracowaliśmy razem od początku roku. Problemy nie wynikały z bariery językowej, chodziło o oczekiwania w związku z tą współpracą - one sięgały najwyższego poziomu, a nie spokojnej jazdy i braku presji. To kładło nacisk na mechanika numer jeden w teamie, który nadzoruje pracę i w konsekwencji przełożyło się na gorszą atmosferę w teamie - wyjaśnia Lambert.
- Awaria pierwszego motocykla nie była winą mechaników, ale brak gotowości drugiego motocykla już tak. Po tej sytuacji, którą wszyscy widzieli, przeprosiłem go za swoje zachowanie i ruszyliśmy z przygotowaniami do kolejnego wyścigu. Ale tego co straciłem przez ten błąd, już nie odzyskałem. To są mistrzostwa świata, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Stres i presja są bardzo wysokie, a brak możliwości rozpoczęcia wyścigu okropnie frustruje - dodaje reprezentant Wielkiej Brytanii.
Robert Lambert w całych zawodach zdobył 6 punktów i nie awansował do półfinału, choć ósmy po rundzie zasadniczej Emil Sajfutdinow zdobył tylko punkt więcej od niego. Dzień później Lambert zdobył 7 "oczek", ale znowu znowu nie załapał się do pierwszej ósemki. Zabrakło jednego punktu. W tych zawodach pomagał mu już nowy mechanik - Wojciech Malak, przez wiele lat związany z Tomaszem Gollobem.
- Był w boksie podczas drugiego turnieju Grand Prix w Lublinie dzięki Tomaszowi Gaszyńskiemu, który szybko wszystko zorganizował. Wojciech zostaje w moim teamie na dłużej - mówi Robert Lambert.
Brytyjczyk w tej chwili zajmuje 11. miejsce w klasyfikacji generalnej. Do szóstego miejsca, ostatniego gwarantującego utrzymanie w GP na kolejny rok traci w tej chwili 24 punkty, ale do rozegrania zostało jeszcze pięć turniejów. Najbliższy już w tę sobotę na torze w Malilli.
Zobacz także:
- Jest ruch ze strony Nickiego Pedersena
- Stal dogadana ze swoim seniorem