Przypomnijmy, że Patryk Dudek jest indywidualnym wicemistrzem świata z roku 2017, a drugie miejsce w końcowej klasyfikacji cyklu SGP zajął on, debiutując jako stały uczestnik tej serii. W ubiegłej, pandemicznej i skróconej do 8 rund rywalizacji zajął 12. miejsce i opuścił szeregi żużlowej elity. W tym tygodniu stanie przed szansą powrotu do grona najlepszych, rywalizując podczas turnieju SGP Challenge, który zaplanowano na sobotę w słowackiej Žarnovicy.
Powtórzyć osiągnięcie ze szwedzkiej Vetlandy
- Powrót do Grand Prix to jest cel, który chciałbym zrealizować w tym roku. Jedziemy tam, aby być w pierwszej trójce, a najlepiej wygrać te zawody tak, jak to miało miejsce właśnie w Vetlandzie, w 2016 roku. Też wiem, o co jadę i tak naprawdę nie mogę doczekać się tych zawodów. Fakt, że droga tam będzie trochę utrudniona, bo po piątkowym meczu we Wrocławiu mamy trochę kilometrów do pokonania. Zawody są dość wcześnie, trening z samego rana, więc ten czas będzie taki "zawiły". Lekko nie będzie, ale jak mówiłem - jadę tam, żeby awansować i wrócić do Grand Prix - podkreślił Patryk Dudek, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Na torze w Žarnovicy polscy żużlowcy nie mają częstych okazji do startów. Lider Marwis.pl Falubazu Zielona Góra zna już jednak trochę ten obiekt, choć podkreśla, że znaczenie może mieć coś jeszcze. - W Žarnovicy startowałem dwa razy, więc mniej więcej geometrię toru mam "połapaną". Myślę, że ważne będą numery startowe, jakie się dostanie, a co za tym idzie, które pola startowe nam przypadną. Na miejscu zobaczymy, co będzie. Ciężko coś przewidywać przed samymi zawodami - skomentował.
ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?
Pierwszą szansę powrotu do cyklu SGP Dudek miał przez rywalizację w tegorocznych Indywidualnych Mistrzostwach Europy. Ostatecznie nie udało mu się awansować, a tylko zwycięzca serii miał taką możliwość. W Speedway Euro Championship zajął on jednak wysokie trzecie miejsce, zdobywając brązowy medal. Do końcowego sukcesu zabrakło zatem nie tak wiele, bowiem zwycięski Mikkel Michelsen zakończył rywalizację z siedmioma punktami więcej od Polaka.
- Jeśli chodzi o moje występy w SEC-u, to mogę powiedzieć o sporym pechu. Przed pierwszą rundą w Bydgoszczy miałem niefortunny wypadek w Eskilstunie. Wtedy tak się właśnie złożyło, że czekały mnie ważne zawody, m.in. ten pierwszy finał mistrzostw Europy. Człowiek jechał wówczas taki nie w 100 procentach sprawny. Zatarł mi się wtedy również trochę sprzęt. Zabrakło niedużo takiego małego szczęścia. Mimo wszystko i tak jestem zadowolony z tego, że udało się tam "wyszarpać" medal z sześciopunktowej straty, którą miałem przed ostatnią rundą. Za rok ponownie widzimy się zatem w mistrzostwach Europy (uśmiech).
46 punktów we Wrocławiu dałoby spokojne utrzymanie
Przed drużyną Dudka w piątek ostatni mecz tego sezonu w PGE Ekstralidze. Marwis.pl Falubaz udaje się do Wrocławia, gdzie zdecydowanym faworytem pojedynku będą gospodarze. Aby jednak mieć pewne utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, zespół Piotr Żyty musi wywieźć jakieś punkty ze stolicy województwa dolnośląskiego. W innym wypadku od tego, kto spadnie do eWinner 1. Ligi, będą zależały losy niedzielnego pojedynku ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa.
- Drużyna zawsze musi zdobyć 46 punktów, aby wygrać mecz. Z takim nastawieniem trzeba jechać właśnie do Wrocławia, aby uzyskać tę liczbę. To dałoby nam pewne utrzymanie, a jeśli tego nie uda się zrobić, to wszyscy wiemy, co czeka nas, kibiców i klub w niedzielę, kiedy jest zaplanowany mecz, między zespołami z Grudziądza i Częstochowy. Czas pokaże. Ja mam przed sobą ważne imprezy w piątek oraz sobotę i na tym będę się koncentrował, a w niedzielę - co ma być, to będzie - mówi przed zbliżającym się weekendem Dudek.
W czwartek nasz rozmówca wystąpił w meczu szwedzkiej Bauhaus-Ligan, pomiędzy zespołami Rospiggarna Hallstavik i Smederny Eskilstuna. Spotkanie zakończyło się minimalnym zwycięstwem gospodarzy 46:44, lecz w całym jego przebiegu walki na torze praktycznie nie było. DuZers do dorobku swojej drużyny dołożył 11 punktów i był jej liderem.
- Po pierwsze trzeba powiedzieć, że to był chyba mój trzeci mecz tutaj w Hallstavik. Na ten tor została dosypana nawierzchnia i od tego momentu, w którym ja tu zacząłem w tym roku jeździć, to - jak widzowie mogli zaobserwować w telewizji - tak naprawdę decydował start i jazda przy krawężniku. Wiadomo, że jak ktoś jest z przodu, to może jechać tym środkiem toru szeroko, bo tak to zawsze wygląda. Tej walki jest tutaj jednak troszeczkę mało, a ten tor może jej sprzyjać. To zależy też jednak od jego przygotowania.
Na wynik poszczególnych zawodników miały wpływ pola startowe. Najmniej korzystne wydawało się wtedy jedno z nich. - W spotkaniu ze Smederną nieszczęsne było trzecie pole. Trzeba było tylko dobrze patrzeć, co dzieje się w pierwszym łuku i przycinać z niego do "małej". Kto był tam pierwszy, to mógł jeszcze jakieś punkty wykorzystać. Dla nas jednak najważniejsze było zwycięstwo, tym bardziej, że jechaliśmy z liderem tabeli i mamy większe szanse na to, żeby wejść do play-offów - mówił o występie w lidze szwedzkiej.
Gdyby nie jazda w Szwecji, nie miałby co robić
Rospiggarna Hallstavik, w której startuje Dudek, zajmuje po 11 rozegranych spotkaniach szóste, ostatnie premiowane awansem do fazy play-off miejsce. Do końca zmagań sezonu zasadniczego zostało jeszcze pięć spotkań, a w ostatnich działaczom udało się zebrać optymalne zestawienie. W odwodzie jest jeszcze jednak zakontraktowany zawodnik, który w decydującej fazie sezonu mógłby zrobić wyraźną różnicę.
- Myślę, że skład, który wygrał ze Smederną, jest optymalny. Mamy w rezerwie Emila Sajfutdinowa, ale nie wiem, jak to tutaj wygląda, jeśli chodzi o budowanie zestawienia meczowego i branie pod uwagę średnich. Na razie jedziemy takim składem od kilku meczów, więc nic się nie zmienia - dodał.
W ubiegłym sezonie Polacy nie rywalizowali w szwedzkiej Bauhaus-Ligan, a mecze wówczas odbywały się bez publiczności. W tym roku na szczęście jest już lepiej w tym temacie, a wartość jazdy w tym kraju docenia wychowanek zielonogórskiego klubu.
- Występy w Szwecji są ważne. Gdyby nie było tej jazdy w środku tygodnia, to patrząc np. na przerwę, która teraz jest w polskiej lidze, między naszym meczem z rywalami z Leszna, a tym we Wrocławiu, to człowiek nie miałby niczego do roboty. Ja cieszę się niezmiernie, że możemy korzystać z tego, że w Szwecji liga normalnie funkcjonuje. Możemy dzięki temu się ścigać, przy okazji sprawdzać sprzęt i cały czas być w jeździe. Zabrakło tego trochę w tamtym roku, więc dla mnie jest to bardzo dobre uzupełnienie w tym czasie, gdy akurat nie mam Grand Prix - podkreślił Patryk Dudek, na koniec rozmowy z WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Poznaliśmy terminarz finałów DMPJ i numery startowe na finał MMPPK
Były menedżer jest przekonany, kogo wybierze Stal Gorzów na pozycję U24. "To brakujące ogniwo"