Żużel. Półtora okrążenia: Nie wchodźmy znów do tej samej rzeki. Dyscyplina potrzebuje innych zmian [FELIETON]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

- Powiedzmy sobie szczerze, że nie ma jednej recepty na wyrównanie i uatrakcyjnienie rozgrywek. Gdyby taka istniała, z pewnością byśmy już ją zastosowali. Taki jest jednak sport, że jedni radzą sobie lepiej, a inni gorzej - pisze Marta Półtorak.

W tym artykule dowiesz się o:

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

W swojej karierze przeżyłam różne momenty organizacyjne - był KSM, potem nie było KSM-u. Dlatego ustalmy jedno, na pewno najgorszą rzeczą jaka mogłaby się przydarzyć to wprowadzenie tej regulacji bez określonego wyprzedzenia. Jeżeli zdecydowano by się na KSM od przyszłego sezonu, byłoby to zabójstwem dla drużyn, które są poukładane.

Nie będę jednak ukrywać, że w mojej ocenie KSM nigdy się nie sprawdzał i sprawdzać się nie będzie. Doświadczenie z lat poprzednich pokazało, że wywoła to jedynie dodatkowe pole do kombinowania czy to wśród klubów, czy zawodników. Znane są przecież przykłady, kiedy to zawodnicy nieco odpuszczali mniej ważne spotkania, aby zaniżyć sobie KSM.

ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?

Poza tym wprowadzenie tej regulacji powoduje, iż zmienia się koncepcja budowy zespołu. Wówczas nie szuka się najlepszego możliwego zawodnika, a jedynie tego, który pasuje pod względem KSM. Miałam kiedyś przypadek, że Nicki Pedersen miał KSM prawie jak połowa całej drużyny. W takim przypadku nie mieliśmy możliwości, aby stworzyć rozsądny zespół.

Dlatego uważam, że KSM to sztuczny twór, który był już wielokrotnie wprowadzany i nigdy nie zdał egzaminu. Gdyby było inaczej, to nie zrezygnowano z tego rozwiązania. Nawet po głębszym zastanowieniu nie rozumiem idei wprowadzenia KSM-u. Z jednej strony chcemy pokazać, że robimy coś dla dobra, ale tak naprawdę nie wiadomo czyjego... bo na pewno nie całej dyscypliny.

Beniaminek zawsze będzie miał trudniej i KSM w tym przypadku wiele nie zmieni. Co natomiast z zespołami, które są budowane przez lata? Powiemy im, że w nagrodę za dobre zarządzanie będą mieli zdekonstruowany zespół? Zupełnie tego nie rozumiem. Ten sztuczny twór nie ma racji bytu. Nie widzę tutaj korzyści ani dla klubów, ani dla zawodników, ani dla kibiców.

Już sama dyskusja o wprowadzeniu tej regulacji ma wiele niewiadomych. Bo na jakim poziomie ustalić KSM? Jaki poziom jest dobry, a jaki zły? Do jakiego poziomu sportowego dążymy? Jedno jest pewne, na pewno nie będzie równania do lepszych, tylko do gorszych. Co więcej, pamiętajmy, że sam KSM nie jeździ i nikt nie zagwarantuje, że poziom się od razu wyrówna. Przeszłość pokazała, iż nawet w tym przypadku w lidze był hegemon.

Argument mniejszych kosztów jest kolejną fikcją. Kluby, które przeżyły KSM mogą to potwierdzić. W żadnym wypadku wydatki na pensje się nie zmniejszały, a nawet wręcz przeciwnie. Średni zawodnicy życzyli sobie bajońskie sumy, ponieważ wiedzieli, że KSM-em pasują do konkretnej drużyny i życzyli sobie kwoty, których nigdy by nie dostali na zasadach rynkowych, a tak nie było wyjścia i trzeba było im zapłacić. Historia więc już pokazała, że to tak nie działa. Co więcej, powoduje niebezpieczną tendencję, że nagradzamy zawodników średnich i słabych. Natomiast ci, którzy mieli dobry sezon bywali karani, ponieważ tracili miejsca w składzie.

Moim zdaniem w ogóle kierujemy dyskusje na temat żużla na zły kierunek. W ostatnim czasie borykamy się z pandemią, spada liczba ośrodków żużlowych na świecie, a turnieje SGP okazjonalnie odbywają się poza Polską. To są wyzwania dyscypliny. Powinniśmy rozmawiać o tym jak ten produkt stworzyć jeszcze bardziej atrakcyjnym dla telewizji i kibiców, aby młodzi ludzie chcieli uprawiać tę dyscyplinę. Zróbmy system, który nagradza najlepszych, a nie wprowadza tylko sztuczne regulacje, które jedyne co przyniosą to nowe pole do nadużyć i kombinacji.

Powiedzmy sobie szczerze, że nie ma jednej recepty na wyrównanie i uatrakcyjnienie rozgrywek. Gdyby taka istniała, z pewnością byśmy już ją zastosowali. Taki jest jednak sport, że jedni radzą sobie lepiej, a inni gorzej.

Myślę, że jedynym rozwiązaniem, który pozwoliłby nam wyrównać poziom jest po prostu zwiększenie konkurencji. Powinniśmy szkolić więcej zawodników, jednak to powinno być prawdziwe szkolenie, a nie tylko dociągnięcie do zdania licencji i potem pozostawienie juniorów samych sobie. Odpowiednio nagradzajmy za szkolenie. Dopiero po tym może się to wszystko unormować. W momencie kiedy mamy deficyt zawodników, każde sztuczne rozwiązanie będzie tylko pogarszało sytuację.

Marta Półtorak

Zobacz także: Żyto unika odpowiedzi w sprawie Dudka
Zobacz także: Prezes GKM-u o sytuacji Pedersena

Źródło artykułu: