Żużel. Kołodziej wciąż ma szansę na Grand Prix. Polak w gronie fanów Maxa Fricke'a

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Janusz Kołodziej wciąż ma szansę na to, aby wystartować w cyklu Grand Prix! Polak teraz będzie musiał kibicować Maxowi Fricke i liczyć, że ten w drugiej fazie sezonu pojedzie nad wyraz dobrze. A stać go na to.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla dwóch zawodników uczestniczących w Grand Prix Challenge kluczowy był wyścig dwudziesty. W nim Janusz Kołodziej jechał o powrót do elitarnego grona najlepszych na świecie. Potrzebował dwóch punktów. Niespodziewanie jednak do mety przyjechał ostatni.

Skorzystał na tym Patryk Dudek. Zielonogórzanin najpierw triumfował w 17. gonitwie dnia, a następnie musiał liczyć na potknięcie swojego reprezentacyjnego kolegi.

Tarnowianin, przywożąc zero, przy trójce Dudka sprawił, że wypadł z czołowej trójki i zajął najgorsze dla sportowca, czwarte miejsce. Pierwsze, które nie było akurat w tym przypadku premiowane awansem.

Dudek nie jest jedynym podopiecznym Rafała Dobruckiego, który do domu wraca w wybornym humorze. Mile polskich kibiców na obiekcie w Żarnowicy zaskoczył Paweł Przedpełski. Wygrywając niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie został czwartym wychowankiem Apatora Toruń w roli stałego uczestnika cyklu Grand Prix (więcej o tym TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO Apator potwierdza zainteresowanie Drabikiem! Co z Miedzińskim?

Przedpełski i Dudek już mogą szykować się do Grand Prix w roku 2022. Tak samo, jak lider tegorocznej klasyfikacji - Bartosz Zmarzlik, któremu tylko niesamowite nieszczęście może odebrać utrzymanie. Wątpliwe jest również to, aby z czołowej szóstki wypadł Maciej Janowski. Ma dziewiętnaście punktów przewagi nad siódmym zawodnikiem w tabeli i również musiałby ostro zjechać z formą, aby spaść pod kreskę. Z mistrzostwami świata pożegna się raczej za to Krzysztof Kasprzak.

To oznacza, że przynajmniej czterech naszych zawodników powalczy w przyszłym roku o medale. A może być ich pięciu, ale to już zależy wyłącznie od Maxa Fricke'a, który przedzielił naszych reprezentantów na słowackiej ziemi. Do 2 października jednym z najwierniejszych fanów Australijczyka powinien zostać właśnie Janusz Kołodziej.

W tej chwili zawodnik startujący z numerem #46 ma na swoim koncie 59 punktów i zajmuje dziewiąte miejsce. Do szóstego Taia Woffindena traci on czternaście oczek.

Jest to dużo, ale zawodnik m.in. Marwis.pl Falubaz Zielona Góra udowadniał, że stać go na to, by nawet i wygrywać w poszczególnych zawodach Grand Prix. Uczynił to, chociażby w październiku ubiegłego roku na toruńskiej Motoarenie im. Mariana Rose.

Do końca mistrzostw świata zostały cztery rundy - w Togliatti (28.08), w Vojens (11.09) oraz dwa turnieje w Toruniu (01-02.10). W każdej z nich Fricke musiałby odrabiać do Brytyjczyka średnio po cztery punkty, zakładając, że będący między nimi Leon Madsen i Jason Doyle nadal będą utrzymywać swoje wyniki na obecnym poziomie. A zauważyć trzeba, że forma Fricke'a jest zwyżkowa w ostatnich tygodniach.

Przeskok Maxa Fricke'a po ostatniej rundzie do czołowej szóstki sprawi, że do przyszłorocznego czempionatu wjedzie również czterokrotny Indywidualny Mistrz Polski (2005, 2010, 2013, 2019). Przynajmniej na razie Kołodziejowi pozostało dopingować swojego rywala.

Kołodziej nie jest pierwszym, który na jakiś czas musi dołączyć do fanklubu jednego ze swoich rywali.

W 2013 roku czwarte miejsce w GP Challenge na torze w Poole zajął Martin Smolinski, który swoją drogą był bliski tego, aby na Słowacji znów sprawić niespodziankę. Wracając, osiem lat temu Niemiec baczne obserwował Nielsa-Kristiana Iversena. Brązowy medal będącego w życiowej wówczas formie Duńczyka sprawił, że do Grand Prix wskoczył Smolinski.

Rok późnej mieliśmy niejako powtórkę, tym razem z polskim akcentem. Maciej Janowski na torze w Lonigo zajął czwarte miejsce. Lepsi byli Matej Zagar, Jason Doyle i Chris Harris, a przyszłość wrocławianina zależała od postawy słoweńskiego komandosa. Ten na jego szczęście zajął piąte miejsce, a siedmiu oczek zabrało mu do tego, by wywalczyć brązowy medal.

Kolejna tego typu sytuacja miała miejsce jeszcze np. w 2018 roku. Wówczas kibicem Patryka Dudka był Craig Cook. Brytyjczyk podkreślał, że będzie trzymał kciuki za dobre wyniki zielonogórzanina, a ten zakończył zmagania ze srebrnym krążkiem.

Jednak ani Smolinski, ani Cook nie odegrali w cyklu znaczącej roli, choć akurat ten pierwszy w Auckland sprawił ogromną niespodziankę. Wjechał tego dnia do półfinałów, następnie do finału, a w nim triumfował. W całym sezonie zdobył on 81 punktów. Cook w 2018 roku o pięćdziesiąt jeden mniej.

Czytaj także:
Awans Pawła Przedpełskiego do Grand Prix przyjemną niespodzianką. "Niewielu na niego stawiało"
Przemysław Termiński o przyszłości braci Holderów i wzmocnieniach sztabu szkoleniowego

Komentarze (4)
avatar
tomas68
22.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Raz koldi zdobył "czapkę" śliwek na pawle by inny razem odpaść w walce o GP. 
avatar
Tylko Bally
22.08.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kołodziejowi sparingi pod nazwą GP są potrzebne, jak umarłemu kadzidło. Tym bardziej, że nie będzie już wałka w postaci "10" turniejów w Polsce. 
avatar
UNIA LESZNO kks
21.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
UDOWODNIJ MISTRZU ŚWIATA JUNIOROW SWOJE MOZLIWOSCI ZOSTAJĄC 6 ZAWODNIKIEM SWIATA 2021 
avatar
UNIA LESZNO kks
21.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
FRICKE DO ROBOTY!!!!