Marcel Kajzer jest jednym z najbardziej lubianych zawodników w Poznaniu. Jazda w klubie spod znaku Skorpiona była dla niego wspaniałą, ale i bardzo gorzką przygodą.
- Liczyłem, że nie będę musiał mówić całkowitej prawdy, jaka była przez ten okres, kiedy byłem w Poznaniu. Liczyłem, że pan prezes wywiąże się z umowy, choć wszyscy mówili mi, że sprawa powinna być dawno w sądzie. Grzecznie czekałem, a moje zobowiązania ciągnęły się od 2018 roku i do dziś nie są zapłacone - mówi Kajzer w materiale wideo, który zamieścił na swoim kanale na YouTube.
Rawiczanin przyznaje, że nie chce, aby inni byli w jego sytuacji, bo obietnic ze strony klubu było wiele, ale mało co zostało zrealizowane. - Kiedy przyszedłem do klubu, to wszystko było dobrze i płatności były na bieżąco. Nawet pan prezes do mnie dzwonił, żebym wystawił fakturę, bo czekają na mnie pieniądze. Taki był jednak tylko 2017 rok. [...] Z prezesem byłem bardzo dobrze zżyty, traktowałem go jak przyjaciela, bo był mi pomocny i ja też starałem się pomóc klubowi, co było widoczne, jak np. pozyskanie Marka Lutowicza. Stanąłem na wysokości zadania i udało się parafować z nim kontrakt. Nie usłyszałem za to nawet "dziękuję", ale ważne, że Marek pojeździł. Ale on też nie jest rozliczony na dziś. Nie ma rozliczonych lub też błędnie rozliczone kwotę ok. 3 tysięcy złotych.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Kępa, Śledź, Muszalski i Frątczak gośćmi Musiała
Klub zaległości ma nie tylko wobec Kajzera czy Lutowicza, ale również wobec np. Zygmunta Mikołajczyka, który był ważnym sponsorem i zarazem opiekunem obu zawodników. - Kwota, która nie została rozliczona za motocykle, z których korzystał Marek za które klub zobowiązał się pokryć koszty zgodnie z zapisem umowy, to jest ok. 20 tysięcy złotych.
Kajzer nie chce wypowiadać się za zaległości wobec innych zawodników, bo choć chciał, to nie udało mu się z nimi spotkać i nagrać materiałów do wideo, ale jak dodaje - ci wyrażali taką chęć.
Były żużlowiec nie ukrywa, że był na każde zawołanie klubu. Z chęcią spotykał się również z kibicami, którzy wręcz go kochali. Nic więc dziwnego, że stał się jednym z ulubieńców. Kajzer odniósł się także do konfliktu z trenerem, a także do trudnego dla siebie tematu problemów rodzinnych.
- Tego nie wie prawie nikt, a jedynie najbliżsi. Mój tata miał jakieś zobowiązania w swoim życiu i długi. I dostaliśmy komornika, który wszedł na nasze mieszkanie. I miała być licytacja tego mieszkania. Ja miałem wtedy zarobione pieniądze, które pozwalały na pokrycie tego zobowiązania. To było ok. 40 tysięcy złotych. I pan prezes zobowiązał się, że da mi te pieniądze. Ja przekazałem mu te pisma komornicze, które udokumentowały zaległości. [...] Tych pieniędzy jednak nie dostałem i moje mieszkanie, mój dom rodzinny, w którym dorastałem od szóstego roku życia przepadł. Można powiedzieć, że to nie wina prezesa, że mój ojciec miał długi. Tak, ale wina tego, że straciłem ten dom i ja to mogę powiedzieć otwarcie, to wina prezesa. Bo nie zapłacił mi pieniędzy, które mi się należały. [...] Nie wybaczę tego i dawno powinienem to powiedzieć: "Dziękuję panie prezesie".
W sieci pojawiło się w sobotę również drugie nagranie Marcela Kajzera. To rozpoczyna kilka pojedynczych słów z piosenek, które nawiązują do sytuacji w klubie z Poznania i obietnic Arkadiusza Ładzińskiego. Kajzer nie ukrywa, że ciągnie go do żużla i chciałby wrócić, ale go na to nie stać. - Gdyby prezes powiedział, że mnie potrzebuje, to rzuciłbym wszystko i wsiadł na motocykl, byle jechać dla Poznania. Był temat, abym jechał dla Wolfe Wittstock w ostatnim meczu przeciwko PSŻ, ale przez operację barku nie było takiej możliwości.
Kajzer w swoich materiałach nie ukrywa, że też ma zaległości np. wobec Urzędu Skarbowego, bowiem nie płacił VATu. - Zamiast płacić VAT, to korzystałem z nich, żeby przetrwać - mówi.
Są również pokazane wiadomości, a wśród nich nie brakuje kilku ostrzejszych, które Kajzer skierował w kierunku swojego pracodawcy. 31-latek opowiedział także kulisy związane z ogłoszeniem nowego sponsora tytularnego przez klub. - Nie miałem kontaktu z prezesem. Wsiadłem w samochód i pojechałem na miejsce, gdzie było zaplanowane spotkanie. [...] Prezes czuł chyba, że chcę zrobić zamieszanie przy mediach i nowym sponsorze tytularny, więc... miałem usiąść obok niego i nowego sponsora podczas jego prezentacji. Byłem niezapowiedzianym gościem. Udało mu się po raz kolejny wybrnąć.
Rawiczanin opowiada również o kulisach jego wypożyczenia z PSŻ-u do Kolejarza Rawicz i kolejnych obietnicach. Pokazuje również wszystkie porozumienia oraz faktury. - Nie wyobrażam sobie tego, aby te faktury nie zostały zapłacone. Ale pewnie tak będzie, bo klub się rozpadnie... - mówi z żalem w głosie.
Kajzer nie ukrywa, że wyrządzono mu wiele krzywdy, ale wierzy, że znajdzie się ktoś, kto w Poznaniu przejmie stery PSŻ-u, bo szkoda mu kibiców. Fantastycznych kibiców.
Czytaj także:
Marcin Gortat znowu oddał się nowej pasji. Tym razem potrzebował śmigłowca
Duńczyk jest rozchwytywany. W klubie wiedzą o ofertach z GKM-u i Stali