Kibice Motoru Lublin długo mieli nadzieję, że Grigorij Łaguta wspomoże ich ekipę w wielkim finale PGE Ekstraligi z Betard Spartą Wrocław. Tym bardziej że "Koziołkom" sprzyjały okoliczności - z powodu intensywnych opadów deszczu pierwszy mecz został przełożony z niedzieli na czwartek.
Kilka dni odpoczynku na nic się zdało. Łaguta nadal odczuwa skutki upadku w meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów i w czwartek nie usiadł na motocyklu. - Nie otrzymałem zielonego światła od lekarza - przyznał rosyjski żużlowiec w rozmowie z nSport+.
Łaguta dodał, że decyzja lekarza jest słuszna. - Sam nie czuję się w 100 proc. przygotowany do jazdy. Nie było okazji, by pojechać trening. Nie chciałem ryzykować ze zdrowiem - wyjaśnił zawodnik Motoru Lublin.
ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru zdziwiony plotkami. Twierdzi, że to inny klub ma najwyższy budżet
W tej sytuacji Rosjaninowi nie pozostało nic innego, jak wspierać zespół duchem. - Lepiej śledzić mecz z parku maszyn niż na trybunie. Staram się pomagać drużynie, tak by wynik był do przodu - dodał.
Po pierwszej serii startów lider Motoru starał się pomagać m.in. Jarosławowi Hampelowi. - On chce wziąć drugi motocykl. Rozmawialiśmy o ustawieniach, o co on myśli, jak ja to widzę - zdradzał w telewizyjnym wywiadzie Łaguta.
Mecz zakończył się remisem 45:45.
Czytaj także:
Lekarz PZM przebadał Grzegorza Walaska
Maksym Drabik znowu na torze