Początkowo wielki finał PGE Ekstraligi miał się odbyć w niedzielę (19 września). Na przeszkodzie stanęły jednak ulewne opady deszczu w stolicy województwa lubelskiego. Ostatecznie zawody rozegrano w czwartek (23 września) i jak się okazało, był to przysłowiowy "strzał w dziesiątkę". Przygotowanie toru oraz same zmagania chwalili eksperci w Magazynie PGE Ekstraligi w nSport+.
- Mecz był przełożony już w sobotę. Nie na poniedziałek, bo kilka analiz prognoz pogody wskazywało, że to nie jest najlepszy pomysł. Dzisiaj świetne prowadzenie meczu. Wielki sukces organizacyjny PGE Ekstraligi przez te pięć dni - powiedział Tomasz Dryła.
- Jak widać po tej dzisiejszej pierwszej odsłonie finałowej, właściwie każdy stanął na wysokości zadania, na zawodnikach kończąc. Organizacja, menadżerowie, jury, sędzia po prostu wszystko się idealnie ułożyło. Zawodnicy dzisiaj pokazali świetne ściganie. Nie ma się do czego przyczepić, jeśli chodzi o aspekt sportowy - dodał Krzysztof Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jak wybierany jest wyścig sezonu? Tomasz Dryła wyjaśnia
Gospodarze do meczu przystąpili bez kontuzjowanego Grigorija Łaguty (więcej TUTAJ). Za Rosjanina stosowano zastępstwo zawodnika. Wobec nieobecności kapitana Motoru Lublin znakomicie spisał się Dominik Kubera. Wychowanek Unii Leszno zapisał przy swoim nazwisku szesnaście punktów z jednym bonusem w siedmiu biegach.
- W sytuacji, gdy jest zastępstwo, czterech zawodników musi naprawdę jechać mocno. W innym przypadku nie ma jak myśleć o pozytywnym wyniku. Tak naprawdę Dominik Kubera jechał chyba najlepszy mecz sezonu, może nawet ponad stan. Mikkel Michelsen się obudził i punktował solidnie. Jarosław Hampel i Krzysztof Buczkowski punktowali nie tak, aby wygrać ze Spartą - wyjaśnił Dryła.
W szeregach gości z Wrocławia słabsze spotkanie odjechał Artiom Łaguta, którego pierwszy raz od dłuższego czasu zabrakło w biegach nominowanych. Gorszą dyspozycję lidera cyklu Speedway Grand Prix "załatali" Gleb Czugunow i Daniel Bewley, którzy wywalczyli łącznie dwadzieścia "oczek" z dwoma bonusami.
- Wrocław na pewno był kolektywem. Jeżeli spojrzymy w zdobycze punktowe, to wszystko się tam równo rozkładało. Nawet juniorzy, którzy wydaje się, że są taką "piętą achillesową" tej drużyny oni się tak dzisiaj "psocili". Pamiętamy wyścig dwunasty, gdzie Mateusz Cierniak musiał się mocno napracować, żeby wyprzedzić Michała Curzytka. Nawet przy słabszej dyspozycji Łaguty pozostali zawodnicy byli w stanie przywozić dobre punkty - zauważył Jacek Gajewski.
Drużynowego Mistrza Polski poznamy już w najbliższą niedzielę (26 września), to właśnie wtedy odbędzie się rewanżowe spotkanie we Wrocławiu. - Wiemy już dużo. Remis po pierwszym meczu na wyjeździe przy Sparcie, która jeździ bardzo dobrze na swoim torze. Fajnie, że nie musimy się nad tym zastanawiać przez tydzień, tylko siedemdziesiąt godzin - podsumował Tomasz Dryła.
Zobacz także:
- Złoto dla zuchwałych. Były senator, biznesmen i król polowania
- Unia Leszno ofiarą własnej broni. Nie szybko wróci na mistrzowską ścieżkę