Złoto dla zuchwałych. Były senator, biznesmen i król polowania

 / Na zdjęciu: Przemysław Termiński
/ Na zdjęciu: Przemysław Termiński

Przemysław Termiński jest biznesmenem z krwi i kości. Nie lubi przegrywać. A w sporcie trzeba być zuchwałym - mówi o nim kolega, Adam Krużyński.

Jeśli po 1 listopada potwierdzą się doniesienia o nowych kontraktach, to będzie to nie lada sensacja i sygnał, że w kolejnym sezonie PGE Ekstraligi eWinner Apator Toruń zamierza bić się o złoto.

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Przemysław Termiński okaże się królem transferowej giełdy, która oficjalnie w polskim żużlu ruszy 1 listopada i potrwa dwa tygodnie. Większość kart jest już w PGE Ekstralidze rozdana i jeśli wszystkie wiadomości medialne potwierdzą się w okresie transferowym, to do Torunia trafią dwie gwiazdy: Emil Sajfutdinow i Patryk Dudek. Jeśli Apatorowi uda się jeszcze wzmocnić formację juniorską, to w Toruniu będzie skład, który może powalczyć o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski - pierwszy od 2008 roku dla tego klubu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jak wybierany jest wyścig sezonu? Tomasz Dryła wyjaśnia

Termiński zrozumiał, że bez wzmocnień w Toruniu nadal będzie średni zespół, a tylko walka o najwyższe cele może przyciągnąć z powrotem na trybuny Motoareny, uchodzącej za najpiękniejszy żużlowy stadion na świecie, tysiące kibiców. - Trzeba na pewno podejmować odważne decyzje. Czasami również próbować rozmawiać z tymi, którzy - wydawałoby się - są nieosiągalni czy potencjalnie niezainteresowani startami w danym klubie – mówi o strategii transferowej Adam Krużyński, Przewodnicy rady nadzorczej klubu.

- W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba być trochę zuchwałym. Nie bezczelnym, ale na pewno zuchwałym. Ci, którzy taką zuchwałość w sporcie posiadają, są zazwyczaj ludźmi sukcesu. Wydaje mi się, że Przemysław Termiński po kilku latach, które nie były dobrymi czasami dla toruńskiego żużla, podjął rękawicę. Chciałby, aby w tym klubie ponownie był sukces i on był jego ojcem opatrznościowym - uważa Krużyński.

Z kolei Jacek Gajewski, były menedżer toruńskiego klubu, dodaje: - W czasie, gdy właścicielem jest Termiński, Apator miewał solidne składy. Byli przecież kontraktowani żużlowcy z Grand Prix jak Jason Doyle czy Niels Kristian Iversen. Były wzmocnienia formacji juniorskiej, próbowano także różnych rozwiązań w kwestii prowadzenia drużyny, ale nikt się nie spodziewał, że to może zakończyć się taką katastrofą i spadkiem w 2019 roku. W obecnym sezonie celem było utrzymanie w PGE Ekstralidze, a teraz buduje się fundamenty pod kolejne lata, by wrócić na pozycje medalowe.

Miał być lekarzem, a został biznesmenem

Pracować zaczął, gdy był nastolatkiem. Rodzice chcieli, by został lekarzem, stąd też uczył się w klasie biologiczno-chemicznej. Na medycynę w końcu nie trafił, ale pojawił się pomysł, że będzie dyplomatą. To też nie okazało się jego powołaniem. Pierwsze kroki w biznesie stawiał, pomagając babci. - Miałem trochę ponad 15 lat. Moja babcia miała stragan na rynku w Toruniu. Handlowała owocami. Nosiłem skrzynki z jabłkami i gruszkami. Zajmowałem się tym dwa lata - mówił w wywiadzie dla ddtorun Przemysław Termiński.

W okresie transformacji ustrojowej założył działalność gospodarczą. Handlował przywożonymi z Berlina magnetowidami, kasetami wideo, radiomagnetofonami, a nawet piwem czy napojami w puszkach.

Poszedł na studia prawnicze. - Przez pierwsze pół roku byłem tak dobry, że dostałem stypendium naukowe. Jednak sytuacja finansowa - bo nie pochodzę z rodziny jakoś szczególnie zamożnej - spowodowała, że zacząłem pracować. Podejmowałem się różnych zajęć: sprzedawałem gazety, sprzątałem ulice - wspomina w wywiadzie ddtorun z 2015 roku.

Był jedną z pierwszy osób w Toruniu, które uzyskały uprawnienia brokerskie w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Od 2000 roku jest prezesem zarządu FST-Management. Od 2014 także właścicielem i przez krótki czas prezesem KS Toruń. Rok później został wybrany senatorem, stąd też na stanowisku prezesa klubu zastąpiła go żona, Ilona Termińska.

- Przemysław Termiński jest biznesmenem z krwi i kości. Osobą, która nie lubi przegrywać. Stawia sobie ambitne cele i chce do nich dochodzić. Taki sport, jak żużel, w którym nie można niczego przewidzieć i zapewnić sobie na sto procent był chyba też dla niego taką ością w gardle. Działania właściciela klubu są bardzo uporządkowane, wyliczone i przewidziane w kontekście wyniku finansowego, to żużel jednak wielokrotnie go zaskakiwał - tłumaczy Krużyński.

Z tego też wynikały pewne kontrowersyjne wpisy i wypowiedzi, które sprawiały, że był krytykowany w środowisku. - Pewnie niektóre reakcje i jego komentarze, które wytykali mu kibice, wynikały z faktu, że nie był długo blisko żużla, żeby mógł się do niego przyzwyczaić i nauczyć. Pewne wypowiedzi zapamiętane przez kibiców i uznawane jako demobilizujące zespół wynikały z zupełnie innej specyfiki funkcjonowania. Sport rządzi się trochę innymi regułami gry i trzeba się go nauczyć - dodaje Krużyński.

Z kibica i sponsora stał się właścicielem

W 2014 roku Termiński odkupił od miliardera Romana Karkosika sto procent akcji klubu KS Toruń. Z roli kibica i sponsora klubu, stał się właścicielem i prezesem.

- Wcześniej był kibicem. Może nie takim, który systematycznie pojawiał się na stadionie, ale bardzo szybko złapał bakcyla. Ponadto szukał platformy komunikacyjnej dla swojej prężnie rozwijającej się firmy. Możliwości aktywizacji klientów w oparciu o eventy żużlowe. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, więcej rozmawialiśmy nie o żużlu jako pasji, ale bardziej o biznesie. Dużą rolę w procesie wejścia Przemysława Termińskiego do toruńskiego żużla odegrał Wojciech Stępniewski, obecny prezes PGE Ekstraligi - wspomina Adam Krużyński.

Od czasu, gdy został właścicielem klubu, toruński zespół żużlowy miewał wzloty i upadki. Tych drugich było więcej, a najbardziej bolesny był spadek w 2019 roku z najwyższej klasy rozgrywkowej, pierwszy w historii żużla w grodzie Kopernika. Za jego czasów z Torunia odchodziły największe gwiazdy m.in. Tomasz Gollob, Martin Vaculik czy Jason Doyle.

Przez jedną kadencję Termiński był senatorem. W 2019 roku - tym razem bez powodzenia - startował w wyborach do sejmu. Jako swoje hobby podaje żużel, nurkowanie, rodzinne wypady na żagle, narty i fotografię.

Jest majętnym człowiekiem, który w swoim oświadczeniu majątkowym z czasów, gdy sprawował mandat senatora, wymieniał m.in. motocykl Harley-Davidson FLST rocznik 2009, kolekcję monet, kolekcję alkoholi, telewizory, system nagłaśniający, zegarek, meble, siłownię, kolekcję książek, kolekcję obrazów, kolekcję akcji i obligacji.

Do tego wszystkiego brakuje mu złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Z Patrykiem Dudkiem i Emilem Sajfutdinowem, eWinner Apator Toruń będzie jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego. W sporcie - w przeciwieństwie do biznesu - nie wszystko uda się zaplanować, nawet gdy głębiej sięga się do kieszeni i kontraktuje gwiazdy. Może dlatego sport, a w szczególności żużel, tak kusi i przyciąga biznesmenów, którzy do sukcesów w życiu zawodowym chcą dołożyć także zwycięstwa na niwie rywalizacji sportowej. Tutaj pieniądze są bardzo ważne, ale czasami nie najważniejsze, o czym przekonało się wielu bogatych właścicieli czy prezesów klubów żużlowych.

Zobacz także:
Wie, że beniaminek może mieć problem
Walczą o Grand Prix. Potrzeba dużej kasy

Źródło artykułu: