To było piękne piątkowe popołudnie dla Jakuba Miśkowiaka. Reprezentant Polski sięgnął po największe trofeum, jakie można zdobyć w kategorii młodzieżowej. W czeskich Pardubicach został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów. Tym samym powtórzył on wyczyn swojego wujka, Roberta Miśkowiaka, który musiał pękać z dumy obserwując postawę swojego siostrzeńca.
Automatycznie rodzina Miśkowiaków przeszła do historii. Dotychczas nie zdarzyło się, by zawodnicy połączeni tak bliskimi relacjami rodzinnymi sięgali po mistrzostwo świata U-21, a przecież w środowisku żużlowym nie brakuje klanów - braci, ojców i synów czy kuzynostwa. Medale zdobywali bracia Pawliccy czy Drymlowie, jednak nie udało im się dokonać takiego wyczynu, jaki jest autorstwem Miśkowiaków.
Uczeń poszedł w ślady mistrza
Robert Miśkowiak w przeszłości był jednym z najlepszych młodzieżowców świata, co potwierdził w 2004 roku we Wrocławiu, gdzie sięgnął po złoto w IMŚJ. W polskiej lidze był wówczas czołową postacią Atlasa Wrocław. Od kilku lat zajmuje się natomiast prowadzeniem kariery Jakuba, który jest synem jego siostry. Robert Miśkowiak Kubę traktuje jednak jak rodzonego brata.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lewicki, Kubera i Majewski gośćmi Musiała!
Jakub Miśkowiak, podobnie jak wielu jego rówieśników, przygodę z motosportem zaczynał od jazdy na motocrossie. Mając u boku tak utytułowanego wujka kwestią czasu było, aż spróbuje on swoich sił na żużlu. Już na początku okazało się, że Kuba ma do tego sportu smykałkę. Licencję uzyskał w barwach WKM Wschowa w 2017 roku i również od tego sezonu reprezentował w Polsce ekipę Orła Łódź, która występuje na zapleczu PGE Ekstraligi.
Wystarczył jeden sezon w pierwszej lidze, by po urodzonego w 2001 roku żużlowca ustawiła się kolejka chętnych klubów do jego zatrudnienia. Robert Miśkowiak zadbał jednak o to, by jego siostrzeniec nie został za szybko rzucony na głęboką wodę, dlatego mimo intratnych ofert team Miśkowiaków został w Łodzi na jeszcze jeden rok. Później zapadła decyzja o przenosinach do Częstochowy.
W Eltrox Włókniarzu Jakub Miśkowiak trafił pod skrzydła najbardziej utytułowanego trenera na świecie, Marka Cieślaka, lecz w dalszym ciągu jego mentorem pozostał wujek Robert. To, co powie "wuja" jest święte, choć nie zawsze. - Mój trzeci bieg mi nie wyszedł. Nie udał mi się start, a na trasie motor też się nie rozpędzał. To był trochę mój błąd, bo nie posłuchałem wujka, bo chciał zrobić zmiany. Mogłem go posłuchać, bo jednak miał rację - powiedział Kuba po meczu Włókniarza z grudziądzkim GKM-em w tym sezonie.
Takie sytuacje należą jednak do rzadkości. Nie ulega wątpliwości, że Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów jest zasługą ciężkiej pracy omawianego duetu. Jakub okazał się być pilnym i sumiennym uczniem, który wykorzystując rady i doświadczenie swojego nauczyciela poszedł w jego ślady. Przed nimi rysuje się świetlana przyszłość. Jakub Miśkowiak już kilka razy w tym sezonie był liderem Włókniarza w meczach PGE Ekstraligi i na przestrzeni całych rozgrywek wiodącą postacią w zespole. Bez dwóch zdań w Polsce rośnie kolejny zawodnik światowego formatu.
Zobacz również:
-> Złoto i brąz Polaków! Klasyfikacja generalna IMŚJ
-> "Wydarzył się cud". Na takie wieści ws. Mateusza Jabłońskiego czekaliśmy