Żużel. Oliver Berntzon cieszył się jak dziecko. Później złożył ważną deklarację dla Arged Malesy

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Oliver Berntzon
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Oliver Berntzon

Na początku lipca po meczu w Krośnie popłakał się po fatalnym występie. Trzy miesiące później miał w oczach łzy szczęścia po wywalczeniu awansu do PGE Ekstraligi. Oliver Berntzon zadeklarował po meczu w Krośnie, że chce dalej jeździć w Ostrowie.

Filigranowy Szwed z ogromnym pucharem za Drużynowe Mistrzostwo 1. Ligi dla Arged Malesy Ostrów Wielkopolski wyglądał na jednego z najszczęśliwszych ludzi na stadionie w Krośnie. - Bo tak naprawdę jest - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty zaraz po dekoracji. - Biorąc po uwagę to, jak trudny i kiepski był dla mnie przez większą część ten sezon, jest to fantastyczne zakończenie - dodał Berntzon.

Transfer szwedzkiego uczestnika Grand Prix przed sezonem wydawał się być idealnym posunięciem Arged Malesy Ostrów. Oliver Berntzon nie krył, że uwielbia ostrowski tor. Przez długi czas nie mógł się jednak odnaleźć. Zrobił to jednak w najważniejszym momencie. - Ja tak naprawdę z większymi lub mniejszymi problemami borykałem się przez cały sezon. Trener Mariusz Staszewski, prezes Waldemar Górski i wszyscy w klubie wierzyli jednak we mnie, że wrócę do dobrej formy. Udało się to zrobić w najistotniejszych meczach. Ogromnie się z tego cieszę, a teraz możemy świętować awans do PGE Ekstraligi - podkreślał żużlowiec.

Pierwsze sygnały, że forma żużlowca idzie w górę były już w sierpniu. - Mecz z Polonią Bydgoszcz w Ostrowie, a później półfinały i finały to było wreszcie to, na co czekałem cały sezon. Wszystko zagrało i cieszymy się teraz - dodał Szwed.

ZOBACZ WIDEO To był trudny rok dla Dominika Kubery. "Na początku bardzo mnie to przytłoczyło"

Co zatem zadecydowało o metamorfozie Olivera Berntzona. - Kilka małych rzeczy. Silniki, wybór opon. Teraz wiem, że być może byłem za bardzo przyzwyczajony do pewnych kwestii. Czasami trzeba zaryzykować i wywrócić wszystko do góry nogami. Zmieniłem silniki, zmieniłem opony i wróciłem - tłumaczy zawodnik Arged Malesy.

28-letni Szwed jest oczywiście brany pod uwagę przy budowie drużyny beniaminka PGE Ekstraligi na sezon 2021. Sam deklaruje dużą chęć dalszych występów w Ostrowie. - Mam nadzieję, że ostrowski klub będzie chciał mnie zatrzymać na starty w PGE Ekstralidze. Czuję się na siłach startować w elicie. Wygrywam czy walczę jak równy z równym z zawodnikami z Grand Prix czy PGE Ekstraligi co tydzień w Szwecji. Po takiej końcówce sezonu jestem naprawdę bardzo pozytywnie nastawiony do nowych rozgrywek. Wiem, że to będzie wielkie wyzwanie, ale chcę go podjąć i wierzę, że zostanę w drużynie Mariusza Staszewskiego - podkreśla Berntzon.

Beniaminek jest w trudnej sytuacji, bo na rynku transferowym większość kart jest już rozdana. Część ekspertów uważa, że Arged Malesa rewolucji w składzie nie powinna robić. A jak na to, by w podobnym składzie ostrowski zespół wystartował w PGE Ekstralidze zapatruje się Szwed? - Czemu nie jechać tym samym lub bardzo podobnym składem? Pewnie, że nie będziemy się nim bić o najwyższe laury, ale jestem przekonany, że możemy wygrać kilka meczów, szczególnie na naszym torze - uważa Berntzon.

Szwed w sezonie 2021 debiutował w cyklu Grand Prix. Najwyższe miejsce w poszczególnej rundzie zajął w Toruniu, gdzie w pierwszym dniu zmagań był dziewiąty i wygrał pierwszy wyścig w cyklu jako stały uczestnik SGP. - To była dla mnie ogromna lekcja. Ścigałem się wcześniej z zawodnikami z Grand Prix i wygrywałem z nimi choćby w lidze szwedzkiej czy innych zawodach. Odjechałem kilka fajnych wyścigów w Grand Prix, ale brakowało mi chyba trochę doświadczenia i takiej pewności siebie, trochę torowego cwaniactwa. Tam decydują ułamki sekund. Jedna zła decyzja i jesteś ostatni. Wierzę, że jeszcze kiedyś wrócę do tego cyklu i wykorzystam wiedzę i doświadczenie, które zebrałem w tym sezonie - podkreśla Berntzon.

Zobacz także:
Oni czekali na awans Arged Malesy do PGE Ekstraligi
Poznaliśmy stałe dzikie karty na Grand Prix 2022

Źródło artykułu: