KOMENTARZ
Celem było uniknięcie drugiego z rzędu spadku, a marzeniem awans do fazy play-off. Dość szybko okazało się, że jazda o medale będzie zdecydowanie poza zasięgiem eWinner Apatora Toruń, ale zapewnienie sobie bezpiecznego miejsca w PGE Ekstralidze na kolejny sezon już nie. Anioły dobrze zaczęły tegoroczne zmagania, pokonując u siebie przekonująco najgroźniejszych rywali z Zielonej Góry i Grudziądza. To były poważne podwaliny pod zdobycie punktów bonusowych. W międzyczasie postraszyły mistrza kraju z Leszna na jego terenie. Później tak różowo jednak nie było.
Ponownie niezbyt wysoki poziom prezentował Chris Holder, który spodziewanie nie był liderem zespołu, na wyjazdach biła nieskuteczność od Adriana Miedzińskiego, a ograniczenia zaczęły wychodzić w jeździe młodzieżowców. Apator długo nie punktował, zawodził przy tym na swoim torze, gdzie trzeba było wymagać lepszej postawy. Beniaminek śrubował niechlubną serię bez zwycięstwa, która wyniosła dziewięć spotkań. Anioły przegrały w tym czasie ośmiokrotnie i raz zremisowały. Oddech i zażegnanie niebezpieczeństwa spadku dały za to bonusy zgarnięte za dwumecze z Falubazem i GKM-em. Na koniec wprawdzie pokonana została rozbita kontuzjami Stal, choć nie za trzy "oczka", co też nie było do końca wymarzonym zakończeniem sezonu.
BOHATER SEZONU
Wprawdzie liderem eWinner Apatora był Robert Lambert, którego angaż okazał się bardzo dobrą decyzją. W końcu to Brytyjczyk wykręcił najwyższą średnią biegową w drużynie (2,083), zajmując miejsce w dziesiątce najlepszych całej ligi. Za bohatera wskazujemy jednak Pawła Przedpełskiego, który powrócił do macierzy po dwóch sezonach spędzonych w Częstochowie. 26-latek odzyskał dawny blask i zaliczył najlepszy rok w roli seniora w karierze.
ZOBACZ WIDEO To był trudny rok dla Dominika Kubery. "Na początku bardzo mnie to przytłoczyło"
Przedpełski trafił sprzętowo, odzyskał pewność i rzadko miewał wpadki. Dyspozycję raczej miał ustabilizowaną, punktował równo i niekiedy stawał się numerem jeden. Dobrą jazdę potwierdził też w zawodach indywidualnych. Był o krok od zdobycia Złotego Kasku, ale najważniejsze przyszło wtedy, gdy akurat wracał po kontuzji, której doznał w Szwecji. W sierpniu w słowackiej Żarnowicy wygrał Grand Prix Challenge i awansował do światowego cyklu. Dla niego samego, jak i dla sportowego Torunia to duży sukces i spora ekscytacja.
KLUCZOWY MOMENT
Wspomniana wyżej seria bez wygranej ciągnęła się długo, bo aż do ostatniej kolejki. Po drodze miał miejsce jeden remis i był on niezwykle istotny w kontekście utrzymania. Derby Pomorza w Grudziądzu rozpoczęły się jednak paskudnie, bo od karambolu, w którym kontuzje odnieśli Jack Holder i Nicki Pedersen. Perspektywa meczu pokazała jasno, że większą wyrwę w składzie miał Apator. Mimo tego, że GKM prowadził od dziewiątego biegu, w przedostatnim Lambert i starszy z braci Holderów wygrali 5:1, doprowadzając do remisu. W ostatnim po upadku jednego z rywali była szansa zwyciężyć, lecz w powtórce 3:3 oznaczało podział punktów. Dla gości z Grodu Kopernika dawało to już niemal pewne uniknięcie spadku i znacznie większy spokój.
CYTAT
"Zostawiając w zespole starszego z braci Holderów wiedzieliśmy, że on na toruńskim torze poradzi sobie i będzie jednym z najlepszych, jeśli nie czasami nawet najlepszym naszym zawodnikiem. Chris to tylko potwierdza. Poprzedni sezon, gdzie jeździł jako gość we Wrocławiu, zebrał sporo doświadczeń. Wierzymy, że te mecze wyjazdowe nie będą już tak słabe w tym sezonie. Nie popełniliśmy błędu, kontraktując akurat tego żużlowca" - przyznał odważnie po kwietniowym triumfie nad grudziądzanami Adam Krużyński. Rzeczywistość szybko to zweryfikowała, bo ile Chris Holder udanie rozpoczął jazdę w sezonie 2021, o tyle po tych słowach... wygrał do końca sezonu zaledwie trzy biegi (w tym dwa u siebie), po drodze zaliczył serię 30 startów bez trójki i jeszcze tylko raz dobił do dwucyfrowego dorobku w meczu. Na toruńskim torze miał... piątą średnią w zespole (1,733).
LICZBA
4 - tyle przegranych meczów z rzędu na Motoarenie zaliczyli żółto-niebiesko-biali w zakończonym sezonie. To niechlubny rekord od początku jazdy na tym obiekcie. Od maja do lipca na 318-metrowym owalu lepsi od torunian okazywali się kolejno rywale z Częstochowy (41:49), Wrocławia (36:54), Leszna (41:49) i Lublina (44:46).
CO DALEJ?
Utrzymanie zapewnione, więc teraz w Toruniu wreszcie warto byłoby spróbować powalczyć o coś więcej. Tak też się stanie, bo w 2022 roku Apator pojedzie w silniejszym zestawieniu i z ambicjami na medal - pierwszy od sześciu lat. Do Grodu Kopernika przybędą Patryk Dudek i Emil Sajfutdinow, którzy zajmą miejsce Adriana Miedzińskiego i Chrisa Holdera. Były plany wzmocnienia formacji młodzieżowej, ale angaż Bartłomieja Kowalskiego jawi się jako nierealny. Przy jednoczesnym pozostawieniu trzonu zespołu trener Bajerski będzie mieć pod sobą drużynę, która z pewnością rozbudzi apetyty na długo wyczekiwany sukces.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Przedpełski zmotywowany. Mówi, o co chce walczyć z Apatorem w przyszłym roku
Kontuzji za dużo, punktów za mało. Abramczyk Polonia Bydgoszcz miała jechać o wszystko, a szybko pojechała na wczasy