Żużel. Po bandzie: W Toruniu psychicznie nie odpoczną [FELIETON]

- Bez wątpienia jest w Toruniu głód sukcesu, choć niekoniecznie to widać po stopniu zapełnienia trybun Motoareny. Raczej można na nich dostrzec objawy przejedzenia - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Robert Lambert przed Pawłem Przedpełskim WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Robert Lambert przed Pawłem Przedpełskim
"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Normalni ludzie w soboty odpoczywają i starają się złapać balans psychiczny. Chyba że są z Torunia. Bo ci z Torunia mogą mieć od nowego sezonu soboty dość stresujące. A wszystko przez formację seniorską Apatora, która została skonstruowana wyłącznie z uczestników cyklu Grand Prix. Dodam, z czterech stałych uczestników i pierwszego oczekującego, byście mnie nie posądzili, że na potrzeby tezy manipuluję faktami. Tak czy siak, sytuacja jest dość nietypowa.

Jeszcze w 2012 roku mieliśmy w najlepszej lidze świata kuriozalny zapis, który pozwalał umieścić w meczowym zestawieniu drużyny tylko jednego członka tego elitarnego towarzystwa. Doszło nawet do tego, że Piotrek Protasiewicz zrezygnował z ubiegania się o medale IMŚ. Po to, by móc pozostać MotoMyszą i by nie zmuszać do odejścia z klubu Andreasa Jonssona. Mimo że chwilę wcześniej sam sobie podczas challenge'u w Vetlandzie ten awans wywalczył.

ZOBACZ WIDEO Zmarzlik do samego końca wierzył w tytuł mistrza świata. "Wtedy poczułem krew"

Start w zawodach okazał się jednak niepotrzebną stratą nerwów i pieniędzy. Bo regulamin. Dobrze zatem się stało, że ostatecznie nie został wprowadzony w życie pomysł Andrzeja Witkowskiego, który uznał całkiem niedawno, że w PGE Ekstralidze nie powinni jeździć zawodnicy powyżej 45. roku, gdyż uwłacza to prestiżowi rozgrywek. Znów by trafiło na Protasa. No ale, jak rozumiem, honorowy prezes PZMotu tak tylko żartował, słusznie próbując zwrócić uwagę na problem starzejącego się społeczeństwa żużlowego. A rozwiązanie znaleziono inne - U24.

Teraz jednak przed nami nowe rozdanie, w którym o sile Apatora mają stanowić Emil Sajfutdinow, Robert Lambert, Patryk Dudek, Paweł Przedpełski i ten rezerwowy - Jack Holder. A więc i temat sponsorskich logosów na czapeczkach został rozwiązany. Dwaj pierwsi będą nosić Red Bulla, a pozostała trójka Monstera, próbując stworzyć na torze prawdziwego Potwora. Prędzej czy później dojdzie do sytuacji, że cała piątka wystartuje w jednym turnieju GP. No, chyba że młodemu Holderowi - tfu, tfu - przyjdzie akurat zastąpić jednego z Aniołów. Scenariusz napisze już życie.

Bez wątpienia jest w Toruniu głód sukcesu, choć niekoniecznie to widać po stopniu zapełnienia trybun Motoareny. Raczej można na nich dostrzec objawy przejedzenia. W 2003 roku toruńską ekipę tworzyli Crump, Rickardsson, Protasiewicz, Bajerski, Sawina, Miedziński i bracia Jagusiowe, a starczyło to na srebro, bo swoje pięć minut mieli częstochowianie. Tym razem łatwo też nie będzie, tym bardziej że walka idzie nie tylko o blachy DMP, ale też o uwielbienie lokalnej społeczności i przepustki do parlamentu.

Nie wiem, jak bardzo jest w tej materii syty były senator Termiński, czy chętnie by wrócił na Wiejską, w każdym razie mam podstawy sądzić, że prezesi Grzyb i Świącik widzieliby siebie gdzieś w Warszawie, a może i w Brukseli, jako przedstawiciele regionu. Są mocno aktywni na różnych torach, nie tylko żużlowych. Lubią pokazać, że robią coś dla ludzkości.

A prezesi Kępa i Rusko? To przecież ich kluby znajdują się w najlepszych punktach swoich historii. Ten drugi nie zachłysnął się ostatnim złotem na tyle, by nie dostrzegać słabszych stron swojej ekipy. Dlatego rozgląda się jeszcze po Polsce, by namierzyć kogoś ciekawego. Rzecz jasna, przed 21. rokiem życia. Bo na seniorskich stołkach jest komplet. Kto wie, może w sezonie 2023 spartanie również będą mieć w swoich szeregach czterech jeźdźców walczących o tytuł IMŚ. Jeśli Dan Bewley nie zatraci się po drodze w swoim metodycznym rozwoju.

Tymczasem Fogo Unia wraca do roli czarnego konia rozgrywek. Jej zawodnicy są odcięci od wyrobów Ryszarda Kowalskiego, co w obecnych czasach nie sprzyja robieniu wyników. Zastanawiam się wobec tego, co mogłoby poruszyć takiego Piotra Pawlickiego, skoro zostaje na starych śmieciach. Bo twierdzę, że zmiana klimatu najszybciej dałaby mu nową motywację. Musiałby o swoje powalczyć i się poprzepychać. Choć mam świadomość, że dla klubu z Leszna - przy totalnym braku zamienników na rynku - byłoby to rozwiązanie katastrofalne. No ale kapitan zostaje na okręcie, więc co w tym układzie?

Właśnie - kapitan... Może pozbawienie go tej funkcji wywołałoby jakąś chwilę zadumy czy nawet sportową złość? Kazało za wszelką cenę udowodnić swoją sportową wartość? Tak, jest to jakiś pomysł w zaistniej sytuacji, innych nie mam. Zwłaszcza, że w jednym z wywiadów Piotr narzekał na tegoroczną atmosferę wewnątrz drużyny. Niech więc nastanie nowe rozdanie, a taki pstryczek podziała na zawodnika budująco. Jak to mawiał Andrzej Rusko w czasach, gdy zawodnikiem WTS-u był jeszcze Hampel - "Jarka trzeba przed zawodami kopnąć w kostkę". By obudzić i poderwać do walki.

Może zatem i Pawlickiego da się dotknąć w ten sposób, by lekko zabolało. Przy całym szacunku za dokonania w latach 2017-2020, gdy momentami wręcz perfekcyjnie wywiązywał się z roli zawodnika na torze, a kapitana w parku maszyn. O tym kibice nie powinni zapominać.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Dowcipy Strasburgera na uroczystej gali. "Ludzie się śmiali"
Płaci najwięcej, jeździ autem Bonda. Polski prezes robi furorę

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×