[b]
Kacper Tazbir (WP SportoweFakty): Przed sezonem wydawało się, że ROW Rybnik będzie murowanym kandydatem do awansu. Tymczasem można chyba powiedzieć, że skończyło się na rozczarowaniu?
Jacek Frątczak (były menedżer Apatora Toruń i Falubazu Zielona Góra): [/b]
Przed sezonem mówiłem, że ROW jest kandydatem numer jeden do awansu, teraz się z tego absolutnie nie wycofuję. Uważałem, że zawodnicy z doświadczeniem ekstraligowym tacy jak: Rune Holta, Michael Jepsen Jensen, Siergiej Łogaczow czy Kacper Gomólski dodatkowo wsparci byłym trenerem kadry pokażą siłę w fazie play-off i wrócą do PGE Ekstraligi. Stało się jednak inaczej i na pewno jest to bardzo duże rozczarowanie.
Gdzie pana zdaniem tkwił główny problem rybniczan?
Na pewno był to brak powtarzalności liderów. Oglądałem kilka "meczów od kuchni" i po tym, co mówili zawodnicy, odniosłem wrażenie, że tor nie zawsze był taki sam. Swoje problemy miał też Jepsen Jensen. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo ich nie znam, natomiast Duńczyk miał spore kłopoty z rozpędzaniem się. Michael całą karierę jeździł na silnikach Flemminga Graversena, później pojawiał się Peter Johns. Urazy łapał Wiktor Trofimow, juniorzy mieli potencjał, ale finalnie nie sprostali zadaniu. Wszystko to było bardzo widoczne w pojedynkach o finał z Ostrowem.
Myśli pan, że skoro nie udało się awansować w tym roku, to w sezonie 2022 będzie jeszcze ciężej? Do PGE Ekstraligi chce przecież szybko wrócić Falubaz Zielona Góra.
Na pewno będzie trudniej awansować. W tym roku to właśnie ROW powinien rozdawać karty w pierwszej lidze. Proszę jednak zauważyć, że w przypadku Rybnika nie było jednak "casusu" Apatora Toruń, który swego czasu zbudował bardzo silny pierwszoligowy skład. Okazuje się więc, że ROW nie stworzył personalnie wystarczająco silnej drużyny, aby mieć gwarancję awansu. W przyszłym roku ta perspektywa może się jeszcze bardziej oddalić.
Czy w takim przypadku Krzysztof Mrozek powinien postawić na zdecydowane wzmocnienia drużyny? Na rynku wciąż jest dostępnych kilka ciekawych nazwisk.
Być może kogoś zaskoczę, ale od lat mam z Krzysztofem Mrozkiem dobre relacje. Prowadzi on klub według własnej polityki zarówno kontraktowej, jak i finansowej. W mojej opinii, gdyby zawodnicy byli tak zdeterminowany, jak prezes Mrozek, to dziś mielibyśmy ROW w Ekstralidze. Czasem trzeba zaryzykować i mówiąc kolokwialnie zbudować drużynę "na kredyt". Poświęcić swoją konsekwencję, ale stworzyć zespół na "mocne uderzenie".
Jak pan ocenia dotychczasowe transfery? Wiadomo już, że zostaje Łogaczow, a nową twarzą będzie Krystian Pieszczek.
Pieszczek to bardzo duże zaskoczenie, jeżeli chodzi o transfer do Rybnika. Należy się zastanowić, która strona w tym przypadku więcej ryzykuje? Zawsze trzeba mieć z tyłu głowy, że wszystko pokaże czas. Krystian jest po nie najlepszym sezonie, jego kariera trochę stanęła w miejscu. Zmiana otoczenia może jednak spowodować "odbicie", co wywoła pewien impuls do lepszej jazdy. Gdyby Pieszczek został w Gdańsku, to tak jak mawiał Einstein, ciężko jest oczekiwać lepszych rezultatów, robiąc ciągle to samo. Jeśli jednak nie będzie on zdobywał punktów, to "Rekinom" może być ciężko o sukcesy.
Kierując się ryzykiem, być może warto postawić na takie nazwiska jak: Zagar, Holder czy Miedziński?
Patrząc na to, jakim składem będzie dysponował na przykład Falubaz Zielona Góra, to budowanie zespołu trochę "na siłę" i "na kredyt" wydaje się podwójnym ryzkiem. Idealną okazją na awans był miniony sezon, co doskonale pokazał Ostrów.
Od jakiegoś czasu pana nazwisko przewija się w kontekście ROW-u Rybnik. Jest szansa na powrót do żużla?
Z prezesem Krzysztofem znamy się od wielu lat. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że ze sobą rozmawiamy, nawet w kontekście ewentualnej współpracy. Żadne prawo nam tego nie zabrania.
Zobacz także:
- Jego kariera to materiał na film. Na mistrzowski tron wszedł o kulach
- Przestrzega Polaków! Jeśli nasze kluby nie zmienią zachowania, może się to źle skończyć
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta mówi o braku rosyjskiego hymnu na podium i więzi z Polską