Żużel. Cegielski zdradza, który klub doradzał Kowalskiemu. Włókniarz proponował kontrakt, ale na sezon 2023 [WYWIAD]

Krzysztof Cegielski przyznaje, że pomagał rodzinie Kowalskich w negocjacjach z klubami. - Sam sugerowałem transfer do eWinner Apatora i uważam, że na tym powinno się skończyć. Na pewno wszystko trwało za długo - mówi nam menedżer Janusza Kołodzieja.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Krzysztof Cegielski WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Zakończyła się saga transferowa z udziałem Bartłomieja Kowalskiego, który trafił ostatecznie do Betard Sparty Wrocław. Zawodnika zna pan doskonale, bo to wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja. Jakie są pana odczucia w całej sprawie?

Krzysztof Cegielski, ekspert Canal+, szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol" i menedżer Janusza Kołodzieja: To prawda, że znamy się od dawna. Nie wiem, który to był rok, ale wiem, że Bartek rzucił mi się w oczy na podsumowaniu sezonu w Akademii Janusza. Doskonale pamiętam jego pierwsze kroki. Jeśli chodzi o całą sagę transferową, to nie mam wątpliwości, że trwało to zbyt długo. Na tym polegał zresztą największy problem. Mogę też zdradzić, że w pewnym momencie zostałem poproszony przez Bartka, by mu w niektórych kwestiach pomóc. Robiłem to, ale on i rodzina działali też niezależnie.

Nie uczestniczyłem we wszystkich rozmowach. Jestem natomiast pewny, że temat za mocno się przeciągnął, a kiedy doszła kwestia ekwiwalentu, to pojawiło się jeszcze więcej dyskusji, przede wszystkim tych medialnych. Nie można było też podjąć ostatecznych decyzji. Po drodze każdy klub podrzucał kolejne wątki i wszystko się bardzo mocno nakręciło. Jeszcze raz jednak powtórzę, że moim zdaniem sprawę należało załatwić maksymalnie w ciągu kilku dni i nie byłoby tego zamieszania.

Czy Betard Sparta Wrocław to dla Bartłomieja Kowalskiego dobry wybór?

Tak naprawdę każdy wybór byłby dobry. Bez względu na to, co zdecydowałby ostatecznie Bartek, to i tak trafiłby do poukładanego klubu ze stabilnymi finansami i szansami na rozwój. ZOOleszcz GKM Grudziądz, eWinner Apator Toruń czy Moje Bermudy Stal Gorzów też to gwarantowały. Teraz trudno powiedzieć, czy tor w Gorzowie byłby najlepszy, bo wyniósłby Bartka na inny poziom tak jak wielu innych żużlowców. Równie dobrze mógłby go pogrążyć.

Trzeba było jednak coś wybrać i tutaj nie było decydowania się na mniejsze zło, ale pełen luksus, bo w kolejce ustawiły się same bardzo dobre drużyny. Sparta też taką jest, bo to przecież mistrz Polski, który ma znakomity sztab szkoleniowy z mistrzem świata. Do tego dochodzi dwóch mistrzów, były i obecny, którzy są zawodnikami tego zespołu. Jeśli do tego wszystkiego dodamy piękny stadion, wspaniałych kibiców, to naprawdę nie ma się do czego przyczepić.

Czy może pan zdradzić, który klub doradzał zawodnikowi?

Moją pierwszą propozycją po tym, jak zostałem poproszony o pomoc, był eWinner Apator Toruń.

Dlaczego?

Nie chcę się teraz rozwodzić na temat osobowości zawodnika i sytuacji, w której znalazł się po występach w Eltrox Włókniarzu Częstochowa. Mogę jednak powiedzieć, że w tamtym czasie uważałem, że to optymalny klub dla jego potrzeb. To wydawało mi się logiczne również ze względu na osoby, które zarządzają Apatorem, kolegów z drużyny, stadion, tor i kibiców. To była pierwsza sugestia z mojej strony i uważam, że na tym powinno się skończyć już na początku. Takie było moje zdanie i tego się cały czas trzymałem.

Później życie napisało wiele scenariuszy, o których nie zamierzam opowiadać. Nie chcę się też odnosić do tego, kto ma rację, a kto nie. Do tego byłoby potrzebne mocne i szczegółowe dochodzenie, kto i gdzie był i z kim, o czym rozmawiał. Ostatecznie pewnie i tak byśmy wszystkiego nie ustalili.

Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nie brałem udziału w rozmowach zawodnika z Moje Bermudy Stalą Gorzów, bo nie byłem o to proszony ani przez Bartka, ani przez klub. Ten temat budzi oczywiście teraz najwięcej kontrowersji, więc wyjaśniam, że mnie po drodze nigdzie tam nie było.

Bartłomiej Kowalski długo się zastanawiał. Niektóre kluby twierdzą, że dał im słowo i dlatego spada teraz na niego fala krytyki. Czy zgadza się pan, że zawodnik w sezonie 2022 pojedzie z dużym bagażem, który może negatywnie odbić się na jego wynikach?

Myślę, że nie. To teraz temat numer jeden, ale za chwilę pojawią się kolejne. Minie tydzień, dwa i nikt nie będzie tym żyć. W marcu czy kwietniu będą pamiętać pewnie kibice w Gorzowie, bo oni przeżywają to najmocniej. Dodam zresztą, że jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe. Myślę, że ta historia przyniesie zawodnikowi wiele nauki.

Na własnej skórze odczuł siłę PGE Ekstraligi, klubów i prezesów, którzy stoją na czele organizacji. Mógł przekonać się, jak wyglądają negocjacje i że wielu działaczy nie wyobraża sobie, by nie doprowadzić takiej sprawy do końca. W wielu przypadkach to naprawdę silne osobowości, którym trudno się pogodzić, że nie mają danego żużlowca. Bartek musiał się z tym zderzyć i zdobył sporo doświadczeń.

Czy transferowa saga z udziałem Bartłomieja Kowalskiego powinna doprowadzić do zmian w regulaminie?

Tego jestem akurat pewny i rozmawiam o tym z panem od dawna. Jesteśmy zgodni, że zawodnicy powinni móc swobodnie zawierać kontrakty z klubami, kiedy zakończy się sezon.

A dlaczego po zakończeniu sezonu? Czy to byłby wielki problem, gdyby żużlowcy ogłaszali swój kolejny klub jeszcze w trakcie rozgrywek?

Dla mnie nie. Byłoby nawet zdrowo, gdybyśmy wiedzieli, że zawodnik X czy Y zmienia otoczenie i za rok pojedzie gdzieś indziej. To dzieje się przecież w innych dyscyplinach. Taki żużlowiec jedzie wtedy też o swój wizerunek i chce się w jak najlepszy sposób pożegnać z dotychczasowym pracodawcą. Im mniej jest niedomówień, tym lepiej dla wszystkich. Sytuacja z udziałem Bartłomieja Kowalskiego jest tego najlepszym przykładem. To wszystko prowadzi do wniosku, że podpisywanie kontraktów powinno być dozwolone zdecydowanie wcześniej.

Ostatnio Bartłomiej Kowalski ścigał się w Eltrox Włókniarzu Częstochowa. W lidze jeździł bardzo niewiele. Czy można zatem powiedzieć, że to był stracony czas?

Uważam, że nie. Dzięki Włókniarzowi Bartek Kowalski był na ustach całej Polski, bo chciało go wiele klubów. W PGE Ekstralidze nie jeździł wprawdzie tyle, ile powinien, ale był częścią świetnej drużyny, miał mocnych kolegów w zespole i sporo się dzięki temu nauczył. Teraz będzie miał szansę pokazać to na ekstraligowym poziomie. Ja tylko żałuję i trochę nie rozumiem, dlaczego był wycofywany ze składu, kiedy jeździł dobrze i zdobywał punkty. Miał naprawdę udane mecze. Oczywiście, później wyniki Jakuba Miśkowiaka i Mateusza Świdnickiego się broniły. Można powiedzieć, że Bartek znalazł się trochę w złym miejscu i w złym czasie.

Czy Eltrox Włókniarz był zainteresowany przedłużeniem kontraktu?

Z moich informacji wynika, że prezes  Michał Świącik oferował Bartkowi Kowalskiemu współpracę w sezonie 2023. Nie było tematu pozostania na przyszły rok. Propozycja brzmiała tak, żeby odszedł na rok, a później wrócił. Teraz myślę sobie, że Bartek pewnie zostałby w Częstochowie, gdyby pojawiła się oferta jazdy jako junior w 2022 roku. Gdyby oczywiście Jakub Miśkowiak startował na pozycji U24.

Zobacz także:
Kowalski mówi o negocjacjach i zdjęciu
Prezes Stali mówi o rozmowach z Kowalskim

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy Bartłomiej Kowalski dokonał optymalnego wyboru?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×