Jest politykiem PO. Mało kto wie, że zbudował polską potęgę

Instagram / robertdowhan / Na zdjęciu: Robert Dowhan
Instagram / robertdowhan / Na zdjęciu: Robert Dowhan

Robert Dowhan zbudował słynny polski klub. Przeprowadził transfery, które zmieniły bieg historii. Kiedy drużyna zdobywała medale, nad stadionem latały samoloty, a na trybunach siedzieli celebryci. Teraz stoi z boku, a jego Falubaz jest na zakręcie.

[tag=5920]

Robert Dowhan[/tag] wszedł do zarządu ZKŻ Zielona Góra w 2001 roku. Dwa lata później stanął na czele klubu i rozpoczął budowę żużlowej potęgi. Za jego rządów Falubaz trzy razy zdobył drużynowe mistrzostwo Polski. Drużyna upodobała sobie wygrywanie w latach nieparzystych (2009, 2011, 2013). Do tego doszło jeszcze srebro i brąz. Za sukcesami szła również, a może nawet przede wszystkim, nowa jakość w zarządzaniu klubem. Nie przez przypadek w czasie panowania Dowhana w żużlowej Polsce mówiło się o magii Falubazu.

Klub Dowhana wyznaczał trendy. Organizował rajdy rowerowe, przeloty samolotów nad stadionem, czy wydawał własną gazetę. Jako pierwszy stworzył klubową telewizję, a o drużynie było głośno w serialu 39 i pół, który oglądała cała Polska w TVN. Falubaz w ogólnopolskich mediach promowali też celebryci, między innymi znana projektantka Ewa Minge, piosenkarka Urszula Dudziak czy aktor Tomasz Karolak.

Klub miał nawet swoje cukierki i wodę, a poza tym prowadził fundację, która pomagała dzieciom. - Często te inicjatywy brały się z tego, że lubiłem jeździć na mecze piłkarskie do Niemiec. Zawsze coś z tych wypraw przywoziłem i to wdrażaliśmy - mówił nam niedawno były prezes Falubazu. Klub organizował wtedy tak wiele akcji marketingowych, że fani innych drużyn mieli zielonogórzan po dziurki w nosie. Niektórzy żartowali, że kiedy otwierali lodówkę, to za każdym razem był w niej Falubaz. Nie przez przypadek klub z Zielonej Góry jest do dziś liderem rankingów popularności w social mediach.

Tragedia i transfery, które zmieniły bieg historii

Początki Roberta Dowhana w Falubazie nie zapowiadały jednak pasma sukcesów. W 2004 roku klub musiał zmierzyć się z wielką tragedią, bo samobójstwo popełnił jego wychowanek Rafał Kurmański. - To był dla nas potężny cios, po którym cudem utrzymaliśmy się po barażach w lidze. Rok później było jeszcze gorzej. Spadliśmy z hukiem - wspomina Jacek Frątczak, były dyrektor sportowy Falubazu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Rafał Dobrucki kręci nosem! Poszło o zagranicznego juniora

Klub się jednak nie załamał. Dowhan utrzymał sponsorów i zbudował silną drużynę, która wywalczyła awans. - Wtedy przeprowadził także jeden z dwóch transferów, które zmieniły bieg historii. Tym pierwszym było pozyskanie naszego wychowanka Grzegorza Walaska. To był punkt zero w odbudowie klubu i późniejszej drodze na szczyt - tłumaczy Frątczak.

W 2006 roku Falubaz wywalczył awans do Ekstraligi. Rok później Dowhan przeprowadził drugi wielki transfer. - Moim zdaniem zarazem najbardziej spektakularny za jego kadencji - przekonuje Frątczak.

Do Zielonej Góry wrócił Piotr Protasiewicz. Były uczestnik Grand Prix, mistrz Polski, obok Tomasza Golloba, a także Jarosława Hampela największa gwiazda polskich torów. - Na tamte czasy to była bomba, a później okazało się, że to przełomowy transfer. Falubaz zaczął iść w górę. Złote lata klubu wiązały się właśnie z tym zawodnikiem - dodaje były dyrektor sportowy Falubazu.

Dwa lata po tym ruchu Falubaz był już na tronie. W 2009 roku klub zdobył drużynowe mistrzostwo Polski. Dowhan triumfował. - On był niezwykle skuteczny w rozmowach biznesowych. To robiło na nas wszystkich w klubie wielkie wrażenie. Robertowi trudno się odmawiało, bo pod względem psychologicznym świetnie rozgrywał negocjacje. To samo dotyczyło rozmów z zawodnikami. Poza tym był wiarygodny. Kiedy pojawiały się problemy i trzeba było reagować, to potrafił pokazać zawodnikowi walizkę pieniędzy, żeby ten miał pewność, że otrzyma zapłatę za udział w meczu - wspomina Frątczak.

Falubaz Dowhana nie był jednak klubem wolnym od wewnętrznych sporów. W organizacji się gotowało. Stan wrzenia był utrzymywany cały czas, ale szły za tym sukcesy. - Z perspektywy czasu uważam, że ten kontrolowany i konstruktywny konflikt napędzał nas do działania. Robert Dowhan stał wtedy na czele. Można było się z wieloma jego działaniami nie zgadzać, ale jego roli nie da się wymazać - tłumaczy Frątczak, który mówi, że z Dowhanem w Falubazie pokłócił się wiele razy, ale dodaje jednocześnie, że właśnie ten czas uważa za najlepsze lata swojego sportowego życia.

Senator, który wbija szpile klubowi

Sukcesy Falubazu okazały się dla Roberta Dowhana trampoliną do wielkiej polityki. W wyborach parlamentarnych w 2011 uzyskał mandat senatora. W 2015 został ponownie wybrany do Senatu. W wyborach w 2019 znowu mu się udało. Za każdym razem z list Platformy Obywatelskiej.

Dowhan do dziś jest udziałowcem Falubazu, ale w klubie tak naprawdę już nie działa. Nie pojawia się na trybunach, a poza tym często daje się we znaki obecnej władzy. W tym roku zielonogórzanie spadli z PGE Ekstraligi, a senator wiele razy nie szczędził działaczom krytyki. Głośno mówił o niewybaczalnym grzechu, którym było oddanie Martina Vaculika do Moje Bermudy Stali Gorzów. Poza tym zarzucał klubowi bierność w kwestiach marketingowych. - Magii Falubazu już nie ma - mówił niedawno w rozmowie z WP SportoweFakty.

Były prezes ma w Zielonej Górze zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Ci pierwsi mówią, że powinien wrócić i odbudować klub. Dowhan szybko jednak uciął temat i powiedział, że nie ma na to absolutnie żadnych szans. W przyszłym roku Falubaz kolejny raz będzie walczyć o powrót do żużlowej Ekstraligi. A senator na pewno będzie uważnie się temu przyglądać i komentować poczynania drużyny, którą kiedyś zaprowadził na szczyt.

Zobacz także:
Rusko wbija szpilę Stali Gorzów
Co dalej z Markiem Cieślakiem?

Źródło artykułu: