Po 30 latach zdobyli ponownie wicemistrzostwo Polski, ale na tym nie chcą poprzestać. Motor Lublin na sezon 2022 wymienił najsłabsze ogniwo i zakontraktował wracającego po zawieszeniu, dwukrotnego indywidualnego mistrza świata juniorów, Maksyma Drabika. Z nim chce zdobyć pierwsze w historii klubu drużynowe mistrzostwo Polski. I nie jest bez szans, bo nie tylko pod względem sportowym, ale także finansowym, organizacyjnym i marketingowym lubelski klub to potęga.
Wicepremier Sasin ogłosił sponsora strategicznego
Chyba nie ma drugiego takiego klubu w Polsce, przynajmniej w sporcie żużlowym, by pozyskanie sponsora strategicznego ogłaszał wicepremier i minister aktywów państwowych. Jacek Sasin brał w maju tego roku udział w uroczystości, podczas której przedstawił sponsora strategicznego Motoru - spółkę Lubelski Węgiel Bogdanka, która wchodzi w skład Grupy Enea.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Rafał Dobrucki kręci nosem! Poszło o zagranicznego juniora
"Gdy widzę na kurtce zawodnika Speedway Motor Lublin logotypy trzech spółek Skarbu Państwa, cieszę się. Państwowe podmioty powinny wspierać polski sport. Spółki skarbu państwa nie tylko działają rynkowo, są nastawione na zysk, ale odgrywają również społecznie ważną rolę" - napisał na Facebooku po wspomnianym spotkaniu Sasin.
- Mam mieszane uczucia, czy spółki Skarbu Państwa powinny finansować pojedyncze kluby. Jestem za tym, by sponsorowały całe rozgrywki czy reprezentację, ale niekoniecznie kluby. Przecież to nie wina Unii, że w okolicach Leszna nie ma złoży węgla. Lublin korzysta z tego szczęścia i nie ma się co dziwić. Można się krzywić i narzekać, ale 99,9 procent działaczy, gdyby miało taką szansę, korzystałoby z tego - uważa Jacek Gajewski, w przeszłości menedżer, a obecnie ceniony ekspert.
- Taką szansę trzeba jednak odpowiednio znaleźć i właściwie podejść do rozmów. Motor jest zauważalny ze względu na dobrą organizację klubu - dodaje Gajewski.
Oprócz Bogdanki, lubelski żużel wspierają także Grupa Azoty i Lotto. Sponsorem tytularnym rund Grand Prix w Lublinie był z kolei Orlen. Tajemnicą poliszynela jest, że właśnie wtedy najbardziej kuszony na zmianę barw klubowych był sponsorowany przez państwowy koncern, Bartosz Zmarzlik.
Ostatecznie nic z tego nie wyszło i dwukrotny indywidualny mistrz świata pozostał w Gorzowie. To nie pierwszy raz, gdy Motor zagiął parol na Zmarzlika. Wcześniej ponoć - oprócz lukratywnego kontraktu - miał mu nawet oferować przeloty awionetką na treningi i mecze. Aktualny wicemistrz świata póki co się nie skusił. Prezes Jakub Kępa w przyszłości pewnie ponowi ofertę, bo szef lubelskiego klubu lubi osiągać cele, krok po kroku.
Prezes wizjoner
Nie byłoby tych sukcesów bez wsparcia sponsorów, bez oddanych kibiców, ale także bez człowieka, który tym wszystkim kieruje. To 40-letni Jakub Kępa, syn żużlowej legendy Motoru, Marka Kępy.
- Kuba to człowiek, który wymyślił, zorganizował i wspólnie z wieloma oddanymi ludźmi prowadzi ten projekt. Ze wschodnią fantazją wyznacza standardy w dziedzinach, z którymi dotąd ten nasz wschód nie był często kojarzony. Profesjonalizm, dalekosiężna wizja, kultura, poczucie estetyki, dbałość o wizerunek. Wszystko to w Motorze wyniósł na niebywale wysoki poziom - podkreśla Tomasz Dryła, świetny komentator żużlowy rodem z Lublina.
Na istotną rolę byłego żużlowca, Marka Kępy zwraca uwagę Jacek Gajewski. - Biznes rozwijał jeszcze, gdy jeździł na żużlu. Znam go bardzo dobrze i pamiętam, że miał smykałkę do interesów. To widać także teraz w Lublinie. Obaj panowie jednak podkreślają, że sukcesy Motoru to praca zespołowa.
Marketingowe majstersztyki
Pod względem marketingowym Motor wyznacza zupełnie nowe standardy. Niebanalne pomysły, rozmach i przedsięwzięcia, po których - mówiąc kolokwialnie - prawie całej Polsce opadała szczęka.
Przykład pierwszy z brzegu. Ogłaszanie przed rokiem transferów Krzysztofa Buczkowskiego i Mateusza Cierniaka zrobiono z użyciem helikoptera i udziałem Kabaretu Ani Mru Mru, Tomasza Dryły, a całość była stworzona w konwencji sceny z kultowego filmu "Killer-ów dwóch".
Motor ma nie tylko pozytywnie zakręconego prezesa z głową pełną pomysłów, ale także fantastycznych kibiców. Ich także zazdrości Lublinowi cała Polska. Fenomen tego miasta polegał na tym, że praktycznie na każdy mecz wyprzedawał się pełen stadion do ostatniego miejsca. Mało tego, pewnie gdyby Motor posiadał obiekt o dwa razy takiej pojemności, zmagania żużlowców też oglądałby komplet publiczności.
Drużyny z całej Polski były pod wrażeniem nie tylko frekwencji w Lublinie, ale także zachowania kibiców. Rywale Motoru na obchodzie toru otrzymywali gromkie brawa, co nie jest przecież standardem na wszystkich stadionach w naszym kraju.
Kajakiem na mecz
Fani Motoru mają mnóstwo niekonwencjonalnych pomysłów. Dwa lata temu grupie śmiałków zrodziła się idea, by na mecz Motoru w Toruniu udać się… kajakami. Przepłynęli prawie 500 kilometrów, pokonując po drodze m.in. Dęblin, Warszawę czy Włocławek.
Miłość do żużlowego klubu z Lublina bywa czasami tak wielka, że jeden z fanów na mecze Motoru przylatuje z Chicago, gdzie mieszka od ponad 20 lat i prowadzi firmę budowlaną. To przedsiębiorca Zbigniew Polakowski, który mówi otwarcie, że wcale nie przeszkadza mu fakt, że niektórzy nazywają go wariatem.
Podniebny sektor, o którym mówił cały świat
Chyba najgłośniej o kibicach z Lublina zrobiło się za sprawą podniebnego sektora, który powstał w czasach covidowych, gdy fani na stadionach mogli pojawiać się w bardzo ograniczonej liczbie. - To czyste szaleństwo. Czyściuteńkie! - mówił Maciej Janowski, kapitan Betard Sparty Wrocław na łamach redbull.com o kibicach, którzy by oglądać mecze Motoru wynajęli podnośniki.
Wszystko zaczęło się od znajomego Artura Bieniaszewskiego z firmy AB Trans, który wynajmuje podnośniki. Obejrzał on mecz Motoru z tego typu urządzenia. Pomysł szybko znalazł naśladowców. Na kolejnym meczu pod stadionem stało już kilkanaście podnośników, na następnych ponad 20 i tak bito kolejne rekordy. Podniebny sektor rozrastał się, a o nietypowym zjawisku w Lublinie rozpisywały się światowe media.
O podnośnikach głośno było m.in. w BBC, a także telewizjach w Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Australii, Indiach czy Chinach. Zdjęcie podniebnego sektora trafiło na łamy niemieckiego Bilda. Jeden z meczów w Lublinie właśnie z podnośnika postanowili skomentować dziennikarze telewizji nSport+.
Pięć lat temu nie było ich w lidze
Motor Lublin w ciągu ostatnich pięciu lat zrobił niesamowity progres. Wystarczy napisać, że w 2016 roku klubu z tego miasta nie było na żużlowej mapie Polski. Wcześniej bywały wzloty i upadki. Kluby bankrutowały i jeździły z reguły w niższych ligach.
Motor pod wodzą Jakuba Kępy w ciągu dwóch sezonów znalazł się w najlepszej żużlowej lidze świata. Wywalczył awans z drugiej do pierwszej ligi, a później od razu do PGE Ekstraligi. W pierwszych dwóch sezonach startów z najlepszymi zajmował szóste miejsce. W minionych rozgrywkach nie tylko wjechał do play-offów, ale i znalazł się w wielkim finale. W nim przegrał z Betard Spartą Wrocław, ale prezes Jakub Kępa nie powiedział z pewnością ostatniego słowa.
Nie jest wykluczone, że za rok dojdzie do powtórki finału play-off. Być może wtedy różnicę zrobi Maksym Drabik, nomen omen były żużlowiec wrocławskiego klubu, który szansę na powrót do wielkiego żużla otrzyma właśnie w Motorze Lublin.
Zobacz także:
Tęsknił za ściganiem w Polsce
Oni wciąż są do wzięcia