"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Prezes Tadeusz Zdunek, komentując okres transferowy swojej drużyny, stwierdził, że nie będzie brał udziału w wyścigu szczurów. Stawki zawodników, nawet niedoświadczonych juniorów, w I-ligowych rozgrywkach poszły w górę i trudno się dziwić prezesowi Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
Obecna sytuacja to efekt tego, że mamy większy popyt niż podaż. To prowadzi do swoistej inflacji na rynku żużlowym. Zawodnicy mogą żądać większych kwot, dopóki ktoś im tyle zapłaci. Taki wyścig szczurów w naszym środowisku był jednak od zawsze. Może tej jesieni przybrał po prostu dość ekstremalną formę wyrywania sobie zawodników.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jedno okienko, killerów dwóch. Eksperci o składzie Apatora, Patryku Dudku i jego ewentualnym powrocie do Falubazu
Umówmy się jednak, że dobry zawodnik zawsze był w cenie i wiele się pod tym względem nie zmieniło. Rozumiem przy tym stanowisko żużlowców, bo mają prawo żądać więcej. To prezesom nikt nie każe płacić większych kwot.
Musimy też pamiętać, że inflacja, o której tyle się mówi w Polsce, dotyka też zawodników. Muszą się oni zmierzyć w wyższymi kosztami - utrzymania mechaników, serwisowania sprzętu czy transportu, bo przecież od wielu tygodni drożeje nam paliwo.
Tej jesieni doszło też do zmiany limitów finansowych w eWinner 1. Lidze, ale nie uważam, aby to nagle doprowadziło do "wyścigu szczurów". Nie ukrywajmy, że to co było zapisane w widełkach finansowych, prezesi próbowali obejść w sekundę po podpisaniu kontraktu. Dlatego limity mówiły jedno, a umowy sponsorskie podpisane pod stołami drugie. Podwyższenie tych widełek co najwyżej nieco urealniło sytuację na rynku.
Mam jednak wrażenie, że tkwimy w błędnym kole. Z jednej strony prezesi narzekają na "wyścigi szczurów", a z drugiej strony nie garną się do szkolenia i wielu z nich robi niewiele, aby na rynku pojawiło się więcej zawodników. Gdyby żużlowców na poziomie było więcej, gdyby mieli naturalną konkurencję w postaci innych seniorów czy juniorów, to nie mogliby znacząco podnosić stawek finansowych.
Na rynek transferowy wpływa też ciągle pandemia koronawirusa, która nieco zmieniła finansowe realia niektórych klubów, choćby ze względu na wycofanie się niektórych sponsorów czy konieczność ograniczenia liczby kibiców na trybunach. Być może z tego powodu wybranym działaczom trudniej podążać za konkurencją i mówią o "wyścigach szczurów".
Gdy kilka lat temu zawodnicy podpisywali wieloletnie kontrakty i mieliśmy zastój na rynku transferowym, wynikało to z tego, że w tych ośrodkach panowała równowaga i nie warto było zmieniać otoczenia dla paru złotych. Teraz jest inaczej. Nie mamy też takiego dopływu młodych żużlowców. Jeszcze parę lat temu co roku w wiek seniorski przechodziło kilku utalentowanych żużlowców, którzy mogli z powodzeniem myśleć o jeździe w PGE Ekstralidze. Czy po sezonie 2021 któryś z obecnych 21-latków może myśleć o ekstraligowym kontrakcie? Odpowiedzmy sobie sami.
Czytaj także:
Mistrz, który otarł się o śmierć. Do żużla trafił przypadkiem
Żużlowcy na wakacjach w raju. Tak wypoczywają