Sam, a dokładniej Guy Allen Ermolenko, początkowo w ogóle nie wiązał swojej kariery z jazdą na motocyklach żużlowych. Urodzony 23 listopada 1960 roku w Maywood w Kalifornii Amerykanin związał się z motocrossem. Sprawę ułatwiał fakt, że jego ojciec prowadził sklep motocyklowy.
Koszmarny wypadek
Jego rozwijającą się karierę przerwał fatalny wypadek. Podczas jazdy na motocyklu został potrącony przez samochód, wskutek czego doznał poważnych obrażeń nogi. Jego kończynę udało się uratować, ale już zawsze odczuwał efekty tego wydarzenia - po operacji noga stała się o pięć centymetrów krótsza.
Miał 19 lat, gdy - zachęcony przez sąsiada - spróbował swoich sił na żużlu. Niedługo później jego rodak, Bruce Penhall, dwukrotnie został indywidualnym mistrzem świata (1981, 1982). On sam natomiast w wieku 23 lat trafił do brytyjskiego Poole Pirates. W debiutanckim sezonie wystąpił w czterech meczach, w których zdobył 15 punktów.
ZOBACZ WIDEO Żużel. "Strzał w dziesiątkę". Eksperci chwalą ruch Stali Gorzów
W 1985 roku nie wystartował w rozgrywkach na Wyspach Brytyjskich. Wrócił do Kalifornii, aby tam kontynuować karierę. Nie przeszkodziło mu to jednak w wywalczeniu pierwszego w życiu awansu do finału indywidualnych mistrzostw świata.
Wśród najlepszych
Już w debiucie mógł dokonać wielkiej rzeczy. Na legendarnym Odsal Stadium wywalczył 13 punktów - tyle samo co duńskie legendy Hans Nielsen i Erik Gundersen. Zmierzył się z nimi w biegu dodatkowym, ale musiał uznać wyższość rywali. Brązowy medal w debiucie był jednak świetnym wynikiem.
Rok później wrócił do Wielkiej Brytanii i związał się z Wolverhampton Wolves, zespołem, dla którego punkty zdobywał łącznie przez ponad dekadę (1986-1995, 1998, 2001, 2003-2004).
Po kolejny medal IMŚ sięgnął w 1987 roku. Wtedy jedyny raz w historii zmagania były dwudniowe. Na torze w Amsterdamie Amerykanin prowadził na półmetku. Później jednak rywale go ponownie Nielsen i Gundersen. Na otarcie łez pozostał mu tytuł najlepszego zawodnika w USA.
Fatalna kontuzja
Znalazł się w roli faworyta przed mistrzostwami w 1989 roku, ale do rywalizacji nie przystąpił. W trakcie zawodów w longtracku doznał kontuzji nogi, która wykluczyła go ze ścigania na kilka miesięcy.
Raz jeszcze pokazał wielki hart ducha. Nie tylko powrócił do jazdy, ale był lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. Był jednym z liderów reprezentacji USA, która we wrześniu 1990 roku wywalczył w Pardubicach drużynowe złoto.
Mistrz świata
W 1992 roku zadebiutował w Polsce - ścigał się w barwach Polonii Bydgoszcz, która miała wtedy braci Tomasza i Jacka Gollobów. Od razu wywalczył z zespołem tytuł mistrzów Polski.
W kolejnym sezonie wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Wygrywał jak chciał, kiedy chciał, a także z kim chciał. Nie dziwił zatem fakt, że do Pocking, na finał IMŚ, jechał jako faworyt.
On sam po latach wspominał, że w Niemczech zmienił podejście w porównaniu do poprzednich finałów. Postanowił skupić się na imprezie urodzinowej syna, a nie wyłącznie na ściganiu. W Niemczech wygrał cztery pierwsze wyścigi, a w ostatnim zajął czwartą pozycję. To jednak wystarczyło, aby wywalczyć złoto.
Nie obyło się jednak bez kontrowersji. W 15. biegu zaliczył upadek z Hansem Nielsenem i wielu widziało w tej sytuacji winę Amerykanina. "Profesorowi z Oxfordu" zrewanżował się niedługo później w finale drużynowym.
Legenda Łodzi
Jego transfer do drugoligowej wówczas drużyny z Łodzi był ogromnym zaskoczeniem. W barwach JAG i ŁTŻ spędził łącznie cztery sezony (1995-1996, 1998-1999). Do dziś uznawany jest za jedną z największych legend klubu.
Kiedy miał okazję odwiedzić ponownie Łódź w 2016 roku, został niezwykle ciepło przyjęty przez kibiców. - Jestem zachwycony i zszokowany - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty. Ścigał się także dla klubów z Częstochowy, Gdańska i Opola.
Łącznie w polskiej lidze odjechał ponad sto spotkań. Regularnie notował średnią powyżej dwóch punktów na bieg, a zdecydowanie najlepszy wynik osiągnął w 1993 roku. Zdobywał wtedy średnio 2,886 pkt.
Ciągnie wilka do lasu
Oficjalnie swoją bogatą karierę zakończył w wieku 47 lat. Miał wtedy na koncie tytuł indywidualnego mistrza świata, cztery złote medale w drużynie, mistrzostwo świata par i cztery mistrzostwa USA, a także liczne sukcesy w rozgrywkach ligowych.
Wciąż pozostawał blisko żużla. Komentował zawody dla brytyjskiego Eurosportu. - Lubię to robić. Kiedyś komentowałem więcej imprez. W ostatnich czasach bywałem m.in. na zawodach SEC - tłumaczył w 2017 roku.
Okazjonalnie startował także w zawodach. Jeszcze jako 55-latek potrafił zająć drugie miejsce w rozgrywany na torze w Owego turnieju US Open. Dodajmy, że w tych samych zawodach pojechał mistrz świata par z 1982 roku Bobby Schwartz.
Niejako w prezencie na 60. urodziny "Sudden Sam", jak nazywali go kibice, znów wyjechał na tor. Wraz ze swoim młodszym bratem Charlesem, trenował na obiekcie w Bakersfield, co wywołało niemałe poruszenie.
23 listopada "Mad Russian", jak z kolei "ochrzcił" go (z uwagi na pochodzenie jego rodziny) Barry Briggs, skończył 61 lat. W swoim życiu przeszedł naprawdę długą drogę, naznaczoną poważnymi kontuzjami.
Konieczność jazdy w specjalnym bucie na niego nie wpłynęła, a po latach fani wciąż pamiętają jego efektowne akcje. Choć do żużla trafił z przypadku, stał się legendą tej dyscypliny.
Źródła:
WP SportoweFakty
Polsat Sport
legendysportu.pl
wwosbackup.proboards.com
Materiały własne
Czytaj także:
- Szczera rozmowa Macieja Janowskiego. Powiedział o relacjach ze Zmarzlikiem
- W tym klubie prezesa nie będzie i nie mają z tym problemu. "Każdy ma swoje zadania"