Katastrofa zabrała mu rodziców. Wyjechał za ocean, zdobył wszystko i... został aktorem

Wspiął się na sam szczyt i... przestał się ścigać. Postać Bruce'a Penhalla jest jedną z najbardziej interesujących w historii światowego żużla. Amerykanin w programie Łukasza Benza "This is speedway" opowiedział o kulisach swojej kariery i nie tylko.

TJ
Bruce Penhall Materiały prasowe / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bruce Penhall
- Nieco się już postarzałem. Obecnie wracam do siebie po operacji barku i ramienia. Wszystko to oczywiście z powodu wieku, ale jak na starszego jegomościa czuję się naprawdę dobrze - powiedział na początku rozmowy z Łukaszem Benzem 64-latek, który wraz z rodziną prowadzi firmę w Kalifornii.

Bruce Penhall był bowiem kolejnym gościem w programie "This is speedway". Amerykanin to intrygująca postać światowego speedwaya. Nie jest to przykład kogoś, kto przez długie lata ścigał się na żużlu. Kariera tego zawodnika była krótka, ale intensywna, a do tego bardzo bogata w sukcesy największego kalibru.

- Mama i tata mówili mi zawsze, że żużel będzie dla mnie dobry, ale że nie będzie to zajęcie na całe życie. Niektórzy zawodnicy mają takie podejście, jeśli zarabiają dobre pieniądze - mówił.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Eltrox Włókniarz ma spory potencjał, ale jest dużo znaków zapytania

Amerykański żużlowiec skończył się ścigać po tym, jak zdobył drugi indywidualny tytuł na świecie. Miał 25 lat. Wygrana w swoim domu ma dla niego szczególny wymiar. - Triumf w IMŚ na stadionie Coliseum w Los Angeles, czyli moim rodzinnym mieście - to było naprawdę wyjątkowe. Oczywiście, tego wieczoru działo się wiele pomiędzy mną a Kenny'm Carterem. Mimo tych zatargów czułem się naprawdę świetnie, gdy zdobyłem tytuł - stwierdził, nawiązując do walki z Brytyjczykiem, który w bezpośrednim biegu został wykluczony za spowodowanie upadku reprezentanta gospodarzy.

- Potem dostałem ogromną szansę występu w show o nazwie "CHiPs". W kontrakcie było napisane, że muszę odejść na emeryturę, żeby móc rozpocząć pracę na planie. W scenariuszu już dwa tygodnie przed finałem napisali, że zostanę mistrzem świata. Cóż, odczuwałem naprawdę wielką presję. Jechałem przed własną publicznością, pierwszy raz w Ameryce i po zeszłorocznym triumfie na Wembley bardzo chciałem obronić tytuł, co również zawarto w scenariuszu - opowiedział usatysfakcjonowany Penhall.

Na pytanie, skąd wzięło się aktorstwo i zaprzestanie jazdy, przyznał: - Nigdy nie myślał o sobie jako czterokrotnym czy sześciokrotnym mistrzu świata. Kiedy zaczynałem, moim głównym celem było mistrzostwo. Nie mogłem się tego doczekać. A potem jeździliśmy coraz więcej. Myślę, że był to też efekt wypalenia przez ciągłe podróżowanie i przebywanie z dala od rodziny.

Tajniki gry przed kamerą? - To piekielnie trudne. Samo zapamiętanie tekstów dialogów stanowiło dla mnie kłopot. Mój umysł wędrował w jedną stronę, a mówiono mi, żebym skupił się na zupełnie czymś innym. Musisz powtarzać jedną scenę po dziesięć razy, ponieważ kamera ma różne perspektywy. To było trudne, ale pokochałem to zajęcie - uznał.

W trakcie krótkiej przygody z żużlem Penhall osiągnął duże sukcesy. Nie tylko ma na koncie dwa złote krążki IMŚ, ale też drużynowe mistrzostwo świata z 1982 roku oraz mistrzostwo świata par z 1981. W jego kolekcji jest też srebro DMŚ z tego samego sezonu.

Zanim wyruszył do Europy, żeby rozwijać się, startując w najsilniejszej wówczas lidze brytyjskiej i i wkrótce wspiąć się na szczyt, przeżył ogromny dramat. - Na krótko przed przeprowadzką do Wielkiej Brytanii moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Niezwykle trudne było dla mnie opuszczenie Stanów. Wtedy bardzo tęskniłem za rodziną, która po tragedii była mi jeszcze bliższa - przyznał słynny amerykański zawodnik.

- Jednocześnie był to jeden z najlepszych okresów mojego życia i to była doskonała terapia dla mnie. Skupiłem się tylko na tym, co chciałem osiągnąć, czyli zostać mistrzem świata - powiedział Penhall, który na Wyspach Brytyjskich przez pięć sezonów ścigał się dla zespołu Cradley Heath Heathens. Tam zdobył ligowy tytuł rok przed zakończeniem kariery.

- Tata zawsze powtarzał. Jedź tam, baw się świetnie, zawsze dawaj z siebie to, co najlepsze i próbuj najmocniej, jak potrafisz. Stało się tak, jak powiedział. Musisz chcieć tego dla siebie. Nie możesz jeździć i wygrywać cały czas dla kogoś, bo nigdy nie będziesz mistrzem. Musisz mieć serce i wolę - wspomniał rady od ojca.

Benz zapytał też Penhalla o aktualną sytuacją żużla w USA. - Obecnie jest kilku naprawdę dobrych żużlowców takich jak Luke Becker czy Broc Nicol. Jest też kilkoro, którzy jeszcze nie ścigają się w Europie. Żużel w Ameryce na pewno cierpi od wielu lat, zwłaszcza od czterech czy pięciu sezonów. Tutaj jest bardzo ciężko się z tego utrzymać - powiedział.

- Mój Boże. Za naszych czasów mieliśmy wspaniałe życie. W Kalifornii jeździliśmy pięć razy w tygodniu. Raz na jakiś czas mogliśmy polecieć do Europy, jeszcze przed tym, zanim na stałe lądowaliśmy w angielskim żużlu. Mam nadzieję, że fala będzie wznosząca. Nie mówię tylko o żużlu - przypomniał z rozrzewnieniem i dodał z uznaniem: - Bardzo budujące jest oglądanie tego, jak Polska urosła w siłę w ostatnim czasie.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Menedżer Motoru: Drabik? W Kuberę też niewielu nam wierzyło. Łaguta to zagadka [WYWIAD]
Wielki gest polskiego mistrza świata. Przekazał swój złoty medal na szczytny cel!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×