Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy podobnie jak większość środowiska uważa pan, że w zakończonym okresie transferowym najbardziej wzmocnił się Apator Toruń?
Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin: Torunianie na pewno zrobili najbardziej spektakularne transfery. Przyjście Patryka Dudka i Emila Sajfutdinowa w jednym okienku do jednego klubu to wielkie wydarzenie. Przyznam jednak szczerze, że nie zazdroszczę trenerowi Tomaszowi Bajerskiemu.
Dlaczego?
Wieczory z Grand Prix będą dla niego naprawdę nerwowe. Ja nie chciałbym prowadzić zespołu, który jest zestawiony w ten sposób i mówię to całkowicie szczerze. Z pięciu seniorów aż czterech będzie szarpać się przed ligą o punkty z najlepszymi. W tym przypadku martwiłbym się zarówno o kontuzje, ale też miał obawy, jak słabsze wyniki któregoś z moich żużlowców wpłyną na jego jazdę dla drużyny.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Kenneth Bjerre mówi o swojej roli w Polonii. Wyjaśnia, co powinno pomóc w awansie
Marek Cieślak powiedział nam niedawno, że rywalizacja w Grand Prix raczej sprawia, że zawodnicy stają się lepsi, więc o Apator nie należy się specjalnie obawiać.
Cóż, ja mam nieco inne zdanie. Przede wszystkim wiem, jak wygląda oglądanie Grand Prix z pozycji trenera czy menedżera klubowego. Kiedy jedzie nawet jeden zawodnik, to jest sporo stresu, a Tomasz Bajerski będzie martwił się prawie w każdym biegu. Tego się nie da nawet porównać i ja mu tego nie zazdroszczę. Dodam jednak, że poza tym skład torunian jest naprawdę fajny i ciekaw. Z Dudkiem i Sajfutdinowem będą bardzo silni. Poza tym jest u nich zawodnik, którego bardzo lubię, a więc Robert Lambert.
Czy w minionym okresie transferowym coś pana zaskoczyło?
Trochę się działo, ale nie byłem niczym specjalnie zaskoczony. Najbardziej chyba zamieszaniem wokół Bartłomieja Kowalskiego. Wiedziałem, że on gdzieś odejdzie. W końcu wybrał klub, który mu najbardziej odpowiada i to jego sprawa. Później zaskoczył mnie przebieg tej burzy medialnej i to, że na wierzch były wyciągane te zdjęcia. Ja wyznaję prostą zasadę, że zawodnik jest w klubie dopiero po złożeniu autografu pod umową. Za długo w tym siedzę, żeby wierzyć, że istnieje coś takiego jak podanie sobie dłoni. Przeżyłem już tyle przypadków i obietnic, że wiem, jak jest. Wiem, co było z Gregiem Hancockiem, kiedy miał trafić do Lublina czy kiedyś z Leonem Madsenem, który był kiedyś dogadany z GKM-em Grudziądz. Wszystkie nieoficjalne porozumienia traktuje zawsze z dużym dystansem.
A nie był pan zaskoczony, że Patryk Dudek wybrał właśnie Toruń?
Nie, bo spodziewałem się, że Apator będzie znowu szukać wzmocnień. Jeśli mam być szczery, to myślałem, że oni zadziałają mocniej już po awansie do PGE Ekstraligi. Nie do końca tak było, więc zakładałem, że wykorzystają do maksimum wszystkie okazje. Tak też się stało.
Apator wzmocnił się najbardziej. Wszyscy mówią, że są kandydatem do jazdy o medale. Kogo zatem mogą wyrzucić z rozgrywki o medale?
Trudno powiedzieć, aczkolwiek tym zespołem może być Fogo Unia Leszno. Strata Emila Sajfutdinowa to potężne osłabienie. David Bellego może być niespodzianką w PGE Ekstralidze, ale chyba nie taką, żeby w Lesznie nie odczuli straty Rosjanina.
Czego spodziewa się pan po Maksymie Drabiku i czy ten transfer to naprawdę tak duże ryzyko?
Ostatnio sobie o tym myślałem i przypomniała mi się jedna rzecz. Rok temu niewiele osób wierzyło mnie i Jakubowi Kępie, że Dominik Kubera będzie w Lublinie bardzo dobrym zawodnikiem. Tymczasem mieliśmy rację. Jego transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. Powiem szczerze, że na to samo liczę w przypadku Maksyma Drabika. Dodam też, że nie mam większych wątpliwości i obaw. Jestem wręcz przekonany, że ten chłopak nam bardzo pomoże. To bardzo dobry zawodnik, a przerwa w startach spotęguje tylko głód jazdy. Może i nie widzieliśmy Maksyma rok temu na torze, ale widzieliśmy go wcześniej przez kilka lat. Dla mnie bardziej miarodajne są właśnie te nieco bardziej odległe sezony, bo w tym ostatnim jechał z ogromnym bagażem. Nie miał czystej głowy i to na pewno w nim siedziało. Co ciekawe, w meczach z Motorem zawsze jeździł bardzo dobrze.
Motor ma teraz kompletny skład i jest drużyną na złoto?
Dla mnie ważniejsze jest coś innego. Chciałbym, żeby Motor był klubem, który przez trzy, cztery najbliższe sezony będzie łapać się do czwórki i tam szarpać o medale. Czasami pogoń za króliczkiem jest ważniejsza od tego, żeby go złapać. Nie ukrywam jednak, że oczywiście byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyśmy wygrali.
Niektórzy obawiają się też o formę Jarosława Hampela, który w decydującej części sezonu na pewno mógł zaprezentować się lepiej. Czy zatrzymanie tego zawodnika wiąże się z pewnym ryzykiem?
To bardzo doświadczony zawodnik. Końcówka rzeczywiście nie była taka, jak sobie wymarzył, ale uważam, że wtedy kluczową rolę odegrał sprzęt. Ja wiem, że problem nie leżał w nim i uważam, że się z tym upora. Pamiętam dobrze jego biegi. On nie popełniał w nich poważnych błędów, ale był wolny na trasie. To powodowało, że tracił pozycje.
Czy w sezonie 2022 Grigorij Łaguta będzie w końcu stuprocentowym liderem Motoru Lublin? Z czego pana zdaniem wynikają jego wahania?
Najważniejsze, żeby uporał się z problemami zdrowotnymi, które dopadły go pod koniec sezonu. Co do tych nierównych wyścigów, to trudno mi powiedzieć, jaka jest przyczyna. Jeździć potrafi, bo o tym świadczą jego niektóre kapitalne akcje. Dlaczego po znakomitych wyścigach potrafi przyjechać daleko z tyłu? To dla nas zagadka, którą bardzo chcemy rozwiązać. Na dziś nie znamy jeszcze odpowiedzi na to pytanie.
Jeśli złota nie zdobędzie Motor, to kto?
Stawiałbym na tegorocznych finalistów, czyli Betard Spartę Wrocław.
Bo wyrwali na ostatniej prostej Bartłomieja Kowalskiego?
Nie, akurat wokół tego zawodnika jest za duży szum. Dajmy temu chłopakowi trochę spokoju, bo on do tej pory nie miał wyników powalających na kolana. Poza tym odjechał w PGE Ekstralidze raptem kilka biegów. To nie transfer Kowalskiego sprawia dla mnie, że Sparta jest taka mocna, bo oni bez niego byliby dla mnie kandydatem numerem jeden. Mają niesamowitą piątkę seniorów. W tym roku poza dwoma porażkami jechali jak z nut, a kiedy w decydujących meczach na jeszcze wyższy poziom wskoczył Daniel Bewley, to trudno było im zagrozić. Jeśli Brytyjczyk utrzyma taką tendencję, to za rok znowu ciężko będzie przeszkodzić wrocławianom.
Zobacz także:
Zmora ocenia transfery w PGE Ekstralidze
Kibice oburzeni. Prezes odpowiada