Żużel. Kibice w szale radości ukradli mu buty. Świętował z nimi tak mocno, że zarwali dach

Ryan Sullivan to jedna z legend światowego speedwaya. To właśnie z nim w składzie Włókniarz Częstochowa świętował ostatni tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Australijczyk miło wspomina spotkanie z 2003 roku.

[tag=2610]

Ryan Sullivan[/tag] na polskich torach spędził wiele lat, a przez te wszystkie sezony było mu dane zdobyć kilka medali mistrzostw Polski. Dwukrotnie, w 2003 i w 2008 roku stawał na najwyższym stopniu podium - raz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa, raz z Apatorem Toruń.

Australijczyk w rozmowie z klubowym serwisem Lwów wspomina mecz sprzed osiemnastu lat, kiedy to Włókniarz rywalizował z Aniołami, celebrując swój czwarte i zarazem ostatni złoto.

- Apator skompletował wówczas wymarzony zespół, a w wielkim finale fani w Częstochowie szaleli, tak to trzeba określić. Interweniowała policja, która strzelała gumowymi kulami. Byłem oszołomiony i zszokowany (śmiech). Atmosfera była absolutnie elektryzująca - opowiada Sullivan.

ZOBACZ WIDEO Żużel. "Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?

Wicemistrz świata z 1996 roku nie ukrywa, że czymś niesamowitym były dla niego przeżycia, które miały miejsce już poza stadionem. Nie zabrakło celebracji tytułu w centrum miasta. - Po zawodach ówczesny prezes klubu poprosił mnie, abym udał się do miasta na spotkanie z kibicami. Ja i kilku innych kolegów z zespołu pojechaliśmy moim vanem. Wokół furgonetki znalazł się tłum ludzi, którzy nią kołysali z całych sił. Wysiadłem więc i wspiąłem się na dach, aby spróbować z nimi porozmawiać i uspokoić ich. Wszyscy byli tak podekscytowani i szczęśliwi z powodu wygranej, że nie dało się ich opanować. Po chwili kibice zdjęli mi buty i ukradli je, więc starałem się je odzyskać (śmiech). Grupa fanów postanowiła wspiąć się na dach podskakując, świętując i w końcu konstrukcja nie wytrzymała. Dach runął (śmiech). To było coś, czego nigdy nie zapomnę i będę wspominał do późnej starości.

Sullivan karierę sportową zakończył wraz z sezonem 2013. W rozmowie publikowanej na łamach portalu Wlokniarz.com zapytany o to, czym się obecnie zajmuje, żartuje, że jego głównym obowiązkiem są usługi taksówkarskie dla swoich synów.

- Praktycznie codziennie wożę ich na zajęcia sportowe. A tak na poważnie, zawsze interesowałem się branżą nieruchomości. Wiedziałem, że żużel to bardzo niebezpieczny sport i moja kariera może zakończyć się nieoczekiwanie w każdej chwili. Wobec tego starałem się mądrze i odpowiednio wcześniej zainwestować środki. Gdy zakończyłem karierę, kupiłem kilka nieruchomości do remontu, a następnie do sprzedaży. Niedawno przeszedłem do kolejnego etapu związanego z zagospodarowaniem terenu. Zbiegło się to w czasie z ogromnym "boom" na nieruchomości, a więc mogę stwierdzić, że inwestycje się opłaciły.

Ryan Sullivan na brak sukcesów z polskimi drużynami narzekać nie może
Ryan Sullivan na brak sukcesów z polskimi drużynami narzekać nie może

Australijczyk i jego małżonka Paulina mają dwóch synów. Czy doczekamy się wkrótce nowego Sullivana na żużlowych torach? - Najmłodszy Liam ma naturalny talent do prowadzenia motocykla, to widać. Jest jednak na tyle młody, że przechodzi przez różne “fazy”. Czasami łapie bakcyla na jazdę, a czasami bardziej interesuje go koszykówka i piłka nożna. Kobe z kolei uwielbia grać w piłkę. Grywa zarówno na trawie, jak i na hali. Dodatkowo obaj trenują pływanie. Ja z radością patrzę na to, że uprawiają sport i są aktywni zamiast siedzieć przed komputerem czy w telefonie. Jakąkolwiek ścieżkę obiorą w przyszłości, będziemy ich wspierać.

Czytaj także:
W składzie GKM-u łatwo dostrzec słabsze punkty. Wyróżnić mogą się zawodnicy zagraniczni
"Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?

Komentarze (2)
avatar
Tomek z Bamy
11.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cina,vicemistrz swiata juniorow. Pisz precyzyjnie,a nie jak Ostaf,Hynek czy Kuczera. 
avatar
matt79
11.12.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Wicemistrz świata 1996 ??? Cos ty redaktorze