[tag=41521]
Soren Sjosten[/tag] pochodził z Krylbo. Był jedną z największych gwiazd szwedzkiego żużla lat 60. i 70. Był jednym z najbardziej widowiskowych i zawodnikiem o unikalnym stylu. Karierę zaczynał w drugiej połowie lat 50. w Folkare Avesta.
- Soren był niskiego wzrostu. Nigdy nie stwarzał problemów. Na torze zachowywał się bardzo w porządku. Jego podejście do życia było bardzo naturalne. Starał się być dla każdego miły. Mieliśmy z nim niezły ubaw. Jeździliśmy przez jeden sezon, w którym wywalczyliśmy mistrzostwo Szwecji. Miał wysoki poziom, mobilizował nas do większej pracy. Wspaniały kolega w drużynie - wspomina po latach Tommy Johansson, były IM Szwecji.
Początki Sjoestena oraz jego sylwetkę doskonale pamięta jego rodak Ove Fundin, pięciokrotny IMŚ. - Nie zapomnę, kiedy go spotkałem pierwszy raz. Nie wiedział nic na temat ustawienia motocykla, ale potrafił jeździć. Dla mnie to była kopia Petera Cravena. Jak patrzyłem wielokrotnie na ich zdjęcia, to myślałem, że to ten sam zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Żużel. "Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?
Kariera Sjoestena nabrała rozpędu, a zawodnik trafił do ligi angielskiej. Stał się silnym punktem reprezentacji, która dominowała w pierwszych latach istnienia Drużynowych Mistrzostw Świata. - Był bardzo umięśniony, w przeszłości był zapaśnikiem. Dlatego tak dobrze sobie radził na wielu torach. Świetnie wychodził spod taśmy, a łuki pokonywał w swoim oryginalnym stylu. Dla nas w tamtym czasie było to dość dziwne. Starał się by ta maszyna była jak najmniej wyłamana - dodaje Johansson.
Jego słowa potwierdzał Ivan Mauger, z Sjoestenem startowali w tym samym klubie. - Był naprawdę ostrym i twardym zawodnikiem, oraz bardzo dobrym w startach. Starał się wchodzić w łuki bardzo szybko i wychodzić z nich w nieco podobnym stylu jak Hans Nielsen - mówił o szwedzkim żużlowcu Mauger, w swojej autobiografii.
Sjoesten był zawodnikiem światowego formatu. Ścigał się w drużynie z legendami szwedzkiego żużla. Ove Fundin, Rune Sormander, Bjorn Knutson czy Olle Nygren. Nigdy nie został mistrzem Szwecji, konkurencja z którą musiał się mierzyć w kraju, była naprawdę ogromna.
Sjoesten na wiele lat związał swoje życie z Manchesterem. Tam podpisał kontrakt w 1962 roku. Wtedy też po raz pierwszy dostał się do finału IMŚ (9. miejsce). Został jednym z najlepszych żużlowców w historii Belle Vue Aces. Pięć lat później od debiutu w czołowej 16-ce został trzecim zawodnikiem świata, ulegając jedynie Ivanowi Maugerowi i Barry'emu Briggsowi.
Szczytowym momentem w karierze Szweda był rok 1974. Na rodzimej ziemi, w Goeteborgu, wywalczył brązowy medal IMŚ, ulegając jedynie bezbłędnemu Andersowi Michankowi oraz Maugerowi, z którym przegrał w biegu dodatkowym.
Ze wspomnianym Michankiem wziął udział w finale Mistrzostw Świata Par na torze, który znał lepiej niż ktoś inny. Szwedzki duet stracił tylko dwa punkty i pewnie triumfował w tych zawodach, pokonując m.in. pary Australii i Nowej Zelandii.
Jakie wspomnienia nasuwają się jeszcze Fundinowi odnośnie Sorena Sjoestena? -Soeren miał pewne problemy osobiste, o których nie chciałbym mówić. Miał zakaz jazdy i manager Belle Vue zadzwonił do mnie, czy nie mógłbym go zastąpić, ja już byłem prawie na emeryturze, więc przy ich pomocy zgodziłem się jeździć. Nie sądzę, aby pokonał mnie zbyt wiele razy w trakcie naszych spotkań. Wydaje mi się, że nie do końca pasował na Wembley, a żeby zostać mistrzem musiałeś jeździć tam doskonale. Trudno mi spekulować, czy to był materiał na mistrza świata.
Sjoesten trzykrotnie sięgał po tytuł Drużynowego Mistrza Świata. Wydawałoby się, że jego życie to pasmo sukcesów, ale nie do końca tak było. Prywatnie związał swoje życie z Yvonne, z którą poznał się w Manchesterze. Ich związek jednak nie przetrwał, a Sjoesten zmagał się z problemem alkoholowym, o czym wspominał Mauger w swojej autobiografii. "W trakcie obiadu często wychodził do miejscowych pubów i brał kilka piw, ale nigdy w dni, kiedy się ścigaliśmy. Smutne, ale kiedy skończył jeździć stoczył się i został alkoholikiem. Szwendał się z każdym gatunkiem wina po centrum Manchesteru i często kończyło się to spaniem pod mostem".
Trzeci cios jaki dostał Soren Sjoesten wydarzył się w 1979 roku. Jego brat Christer, miał poważny wypadek podczas zawodów w Australii. Kilka dni później zmarł w szpitalu. - Christer był jeszcze bardziej rozpromieniony na co dzień niż Soeren, ale nie doszedł tak wysoko. Nie odbiegali znacznie od siebie pod względem stylu, ale na zdjęciach poznałbyś, że to on. Ten wypadek był smutny dla całego szwedzkiego żużla - stwierdza Johansson.
Wkrótce potem Sjoesten wycofał się z żużla. Wielu uważało, że po tym wszystkim nie potrafił się dalej ścigać. Niedługo potem wrócił do Szwecji i zmagał się ze swoimi problemami osobistymi. Umarł z powodu zatrucia alkoholowego w kwietniu 1999 roku.
Zobacz także:
Enfant terrible brytyjskiego żużla. Na torze dokonywał cudów