Robert Kościecha znany jest z ambitnej postawy na torze. W ostatnim meczu z Polonią Bydgoszcz torunianin dwukrotnie przeszarżował i został wykluczony. Zawodnikowi podziela opinię, że jego determinacja czasami przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. - Tak właśnie jest. Po tym jak zmarł mój ojciec i wyleczyłem kontuzję wraca pewność siebie. Bardzo zależy mi na tym, żeby wygrywać. Niejednokrotnie przez to przeszarżuje i skutkiem tego są wykluczenia. Być może, gdybym jeździł odrobinę spokojniej dałoby się takich sytuacji uniknąć. W czasie wyścigu to są dosłownie sekundy, kiedy trzeba podjąć decyzję o danym manewrze. Nieraz popełni się błąd i takie są konsekwencje. Nie byłbym jednak sportowcem gdybym odpuszczał.
Rober Kościecha przyznaje, że jego zespół wyciągnął wnioski z porażek doznanych w Lesznie i Zielonej Górze. W Częstochowie Unibaxowi nie zabraknie determinacji. - Jedziemy do Częstochowy z myślą o zwycięstwie. Zrobimy wszystko, żeby awansować do finału i obronić tytuł z ubiegłego sezonu. Nie zastanawiamy się kto jest faworytem danego meczu. Przygotowujemy się do decydujących spotkań w pełni profesjonalnie. Każdy z nas jest bardzo zdeterminowany.
Torunianin był zadowolony z treningu, który odbył się w piątek w Lesznie. - Geometria toru w Toruniu sprawia, że trzeba jeździć bardziej technicznie. W Lesznie i w Częstochowie tory są bardziej owalne i motocykl troszkę inaczej się prowadzi. Trening jaki odbyliśmy na stadionie Alfreda Smoczyka na pewno nam nie zaszkodzi a sądzę, że przyniesie dobre skutki.
Robert Kościecha nie ukrywa, że odpadniecie zespołów z Gorzowa i Leszna było dla niego niespodzianką. - Myślałem, że te dwa zespoły awansują do półfinałów. Na pewno bardzo boleśnie odczuli to w Gorzowie. Tam zostały wyłożone spore pieniądze a drużyna już odpadła z rozgrywek. To duże zaskoczenie. Leszno odpadło trochę pechowo, bo trafiło na bardzo mocną Częstochowę. Kluczowym momentem tej rywalizacji była porażka "Byków" na własnym torze.
Robert Kościecha po treningu w Lesznie przechadzał się po parkingu w koszulce zespołu Guns N' Roses. - Kiedyś często słuchałem tego zespołu. Osobiście bardzo lubię rock'n'roll oraz mocniejsze odmiany rocka. Szczególnie cenię sobie Metallice i AC/DC. Lubię się odprężać przy takiej muzyce. Takie dźwięki pasują do żużla. Nie wyobrażam sobie, żeby relaksować się przed meczem słuchając podkładów dźwiękowych do baletu. Lepsze są rzeczy, które podnoszą adrenalinę i nakręcają człowieka. Wtedy zawodnikowi łatwiej przystąpić do meczu. Żużlowiec nie może być przecież ospały - podsumował.