Do sportu zainspirował go brat. Mistrz ze smykałką do biznesu. Nikt nie potrafił go dogonić przez 43 lata

Materiały prasowe / Na zdjęciu: żużlowiec podczas startu
Materiały prasowe / Na zdjęciu: żużlowiec podczas startu

Zaryzykował i sprzedał dorobek swojego życia. W żużel wciągnął go brat Cordy i zarobili duże pieniądze. Zyskali sławę i sukcesy. Jack Milne wraz z bratem dokonali rzeczy, która nigdy więcej się nie powtórzyła.

W tym artykule dowiesz się o:

Jack Milne urodził się 14 czerwca 1907 roku w Buffalo, w stanie Nowy Jork. Jego rodzina przeniosła się do Kalifornii, gdy Milne był jeszcze młodym chłopakiem. Uczęszczał do szkoły wyższej.

Z bratem, młodszym o kilka lat, Cordym zatrudnili się w Western Union, gdzie byli gońcami. Obaj wydali swoje zarobione pieniądze w różny sposób. Cordy kupił sprzęt i zaczął jeździć motocyklami, a Jack kupił mały punkt ze stacją gazową.

Młodszemu z rodziny Milne szło coraz lepiej, co sprawiło, że Cordy robił duże wrażenie na Jacku i stwierdził, że ze sportu są w stanie się utrzymać. Kupili motocykle, a Jack sprzedał swój serwis.

ZOBACZ WIDEO Nietypowe daty fazy play-off. Marcin Majewski zaskoczony terminami półfinałów

W latach 30-tych żużel w Kalifornii był podobnie na wysokim poziomie, co w Wielkiej Brytanii. Rywalizację oglądało ponad 15 tysięcy widzów.

Bracia otrzymali propozycję startów w Anglii, chcieli reprezentować ten zespół. Po zawirowaniach wylądowali w oddzielnych zespołach. Jack trafił do New Cross Rangers a Cordy powędrował do Hackney. Obaj stali się gwiazdami żużla lat 30-tych. Zyskali wielką popularność i zainteresowanie fanów i fanek. Cordy Milne przez kilka lat był w związku ze słynną tancerką burlesk Lili St. Cyr.

Jack Milne, jak i jego brat wystąpił w pierwszym oficjalnym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata na Wembley, ale tam zajął dopiero dziesiąte miejsce. Rok później mieliśmy historyczne wydarzenie. Jack Milne był niemal bezbłędny w półfinale, natomiast ani jednego punktu nie oddał w wielkim finale. Amerykanin wygrał drugi w historii finał IMŚ. Tuż za nim uplasował się jego rodak Wilbur Lamoreaux, natomiast brąz przypadł jego bratu. Nigdy więcej w historii, bracia nie stali razem na podium.

Rok później Jack Milne był blisko obronienia trofeum, jednak lepszy okazał się Bluey Wilkinson, Australijczyk był lepszy jedynie o punkt.

Jack i Cordy Milne byli u szczytu popularności. Wszystko popsuł wybuch II wojny światowej. Obaj zdecydowali się opuścić Wielką Brytanię i wykupili rejs do ojczyzny. Modlili się, by ich statek nie został zatopiony przez niemiecką flotę. Szczęśliwie dotarli jednak do domu, a zarobione pieniądze postanowili wydać na sklep rowerowy. Ich inwestycja stała się na tyle dobra, że rozwinęli swój biznes w kierunku sklepu motocyklowego, by w późniejszym czasie zająć się dealowaniem samochodów.

Niewiarygodne, ale sukces Jacka Milne’a nie został wyrównany przez wiele lat. Żużel w Stanach Zjednoczonych słabł, a Jack stwierdził, że winę za to ponosił wzrost popularności innych dziedzin życia oraz rozwój telewizji. Amerykanie długo zamilkli w światowym żużlu, a na kolejny medal swojego reprezentanta czekali do 1978 roku, gdy podium osiągnął Scott Autrey.

W 1981 roku Jack Milne był gościem podczas ostatniego finału, jaki miał miejsce na Wembley Stadium. W tym czasie poważnie do głosu dochodził amerykański żużel. Mistrzem został Bruce Penhall, który został pierwszym Amerykaninem ze złotem po 43 latach.

Rok później finał światowy miał być powierzony Polsce, jednak Ivan Mauger i Barry Briggs wyczuli, że to dobry moment na finał IMŚ w Stanach Zjednoczonych. W organizację tego przedsięwzięcia udział wzięli też Harry Oxley oraz Jack Milne, który został sekretarzem specjalnie powołanego World Class na potrzeby zawodów.

- Ten gość miał już 74 lata, był mistrzem świata wieki temu, jednak wciąż był bystry, inteligentny, sprytny i pełny entuzjazmu, a do tego zaradnym biznesmenem - tak opisywał go w swojej autobiografii Ivan Mauger.

15 grudnia wypada 26 rocznica śmierci Jacka Milne’a.

Zobacz także:

Żużel. Grzegorz Walasek przeszedł COVID-19. "Ciężko mi jest wrócić do tego, co wypracowałem"

Komentarze (0)