Przed medalową erą Bartosza Zmarzlika i jednym krążku wywalczonym przez Patryka Dudka, poprzednim polskim medalistą w Indywidualnych Mistrzostwach Świata był Krzysztof Kasprzak. W sezonie 2014 zaliczał znakomite występy, które dały mu m.in. srebrny w cyklu Grand Prix. Od tamtej pory doświadczony polski zawodnik nie zbliżył się do tamtych wyczynów.
Marcin Majewski w kolejnej odsłonie programu "Trzeci wiraż" w stacji nSport+ zapytał więc 37-latka, co jest powodem tego, że nie jest już tak kolorowo. - Analizujemy z roku na rok. W 2015 roku nie trafiłem z silnikami. W 2016 było "ok", zdobyliśmy ze Stalą Gorzów mistrzostwo Polski i ta forma była. W 2017 ponownie pech, bo w pierwszym meczu w Anglii złamałem obojczyk. On się zrósł, a we Wrocławiu złamałem drugi raz. Pół sezonu miałem do tyłu. No i na koniec na SEC w Lublinie, a mało kto o tym wie, że znowu jechałem ze złamanym półfinał i finał - tłumaczył.
- W 2018 znowu dobry rok. Finał z Gorzowem. W 2019 ponownie ciężko mi się jechało, nie mogłem trafić z motocyklami, z formą. W 2020 wiadomo - pandemia. Bardzo ciężki rok dla nas. Ostatnich pięć lat mi uciekło. Miałem sporo pecha - powiedział Kasprzak.
ZOBACZ WIDEO W regulaminie powinno dojść do zmiany? "To niedobre dla PGE Ekstraligi i 1. Ligi"
Wychowanek klubu z Leszna nie pierwszy raz przekonuje, że kluczem do sukcesu jest w sporcie żużlowym sprzęt. Uznaje go za 70 proc. wyniku. - Bardzo ważny, co mnie przeraża, jest jednak motocykl. To też pokazała tegoroczna GP. Dużo podiów to był jeden tuner. Na 33 miejsca aż chyba 25 to był ten sam tuner - zwrócił uwagę, mając na myśli Ryszarda Kowalskiego.
Kasprzak przyznał, że nieszczęśliwie układał się dla niego miniony sezon. - W meczu ze Stalą upadłem i straciłem najlepszy silnik. W Toruniu na próbie toru zatarł mi się nowy silnik po dwóch kółkach, przyszedł kolejny nowy na mecz z Lublinem i ponownie mi się zatarł. Nigdy nie miałem czegoś takiego - opisał swoje kłopoty, dodając, że dopiero pod koniec sezonu odzyskał radość z jazdy, podkreślając udane występy ligowe i zwycięski finał MPPK.
Kolegą Kasprzaka w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz jest Nicki Pedersen. Pozytywnie ocenił współpracę ze słynnym Duńczykiem: - Mam dla niego do dziś duży respekt. Mówił mi, że cieszy się, że go naśladowałem i że ma do mnie szacunek. Relacje są bardzo dobre. On nigdy nie wywozi nikogo specjalnie pod płot. Ma taki styl jazdy, chce wygrać każdy wyścig - przyznał i zapewnił, że dobre relacje ma również z teamem Pawlickich.
Gość Majewskiego został zapytany o relacje z Unią Leszno, której jest wychowankiem. - Bardzo blisko mojemu sercu jest Leszno. Tam mieszkam, widzą mnie ludzie, koledzy z technikum, mam wielu sponsorów leszczyńskich. Nawet ci, których mam, są stamtąd. Miałem wrócić po Tarnowie, po Gorzowie, no i już dwanaście lat tam nie jeżdżę. To mój klub macierzysty i myślę, że każdy ma w sercu ten, w którym zaczynał. Ale dobrze też czuję się w Grudziądzu - stwierdził.
Pięciokrotny zdobywca Drużynowego Pucharu Świata z narodową kadrą nie myśli jeszcze o zakończeniu kariery. - Nie myślę o tym, naprawdę. Rozmawiałem kiedyś z Tomkiem Gollobem i jeżeli miałbym taką myśl, kończę na drugi dzień. Mój tata też to wie - zdradził Krzysztof Kasprzak, przekonując, że wciąż radość przynosi mu pójście na trening i ściganie się na torze.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Iskrzy między Łagutami! Zdecydowana reakcja Artioma na słowa brata
Zwrot w sprawie Tomasza Bajerskiego. Trener wydał oświadczenie