Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Ponad rok temu rozmawialiśmy po sezonie 2020, w którym miał pan kilka poważnych urazów. Niestety kolejny rok też był dla pana bardzo "niefortunny". Czy można to określić pewnego rodzaju "pechowym Deja Vu" Nielsa-Kristiana Iversena?
Niels-Kristian Iversen, zawodnik Orła Łódź, Indianerny Kumla i Esbjerg Vikings: Tak, chyba możemy to tak nazwać. Nie mogę tak naprawdę podać określonego powodu dla tego, co wydarzyło się w ubiegłym roku. Wyglądało to jednak tak, że zacząłem sezon 2021 w tym samym miejscu, w którym skończyłem poprzedni. W moim pierwszym wyścigu zostałem od razu kontuzjowany. Oczywiście był to przykry początek sezonu. Co mogę jednak dodać? Zanotowałem w tym roku dwa upadki, które sporo mnie kosztowały. Drugi miał miejsce w Rybniku i on zdarzył się tak naprawdę nie z mojej winy. Taki jednak jest czasami sport. Staram się wyciągnąć lekcje z popełnionych błędów, chcę zostawić to za sobą i skupić się na przyszłości, zamiast oglądać się za siebie.
Wiem, że lepiej nie rozmawiać o tym w tych kategoriach, ale czy według pana sezon 2021 był gorszy niż 2020?
Zdecydowanie tak uważam. Choć oczywiście w sezonie 2020 nie ścigałem się zbyt często z powodu koronawirusa, a do tego odniosłem kilka urazów. Te kontuzje nie były jednak tak poważne, jeśli można tak powiedzieć. Złamałem kość w ręce, co nie jest wielkim urazem, jednak było wówczas bardzo "kosztowne", ponieważ nastąpiło w złym okresie. Z powodu tej kontuzji ręki opuściłem w Gorzowie chyba sześć lub siedem spotkań. Oczywiście tamten sezon był rozgrywany w dosyć krótkim czasie i wszystko było skumulowane. Czasami odbywały się dwa spotkania w ciągu jednego tygodnia. Dlatego wówczas było tak źle, ponieważ nie jeździłem wystarczająco dużo. Jeśli sezon byłby normalny, sprawy wyglądałyby inaczej.
ZOBACZ WIDEO Spisani na spadek, czy zdolni do niespodzianek? Gajewski o atucie beniaminka
Z pewnością jednak rok 2021 był dla mnie jednym z najgorszych w mojej dotychczasowej karierze. Tak naprawdę nie zdążyłem jeszcze zapomnieć o pierwszej kontuzji, a w czerwcu przytrafiła mi się kolejna. Oczywiście to wpłynęło na moje występy w pozostałej części sezonu. Zdecydowanie był to ciężki okres, jednak co możemy zrobić? Trzeba było pójść do przodu, znaleźć jakieś zajęcie. Zdecydowałem ruszyć naprzód i ścigać się dalej. Jestem dosyć pewny tego, że czeka mnie jeszcze wiele dobrych lat i mam nadal zdecydowanie więcej do zaoferowania. Chcę kontynuować ściganie. Wciąż będę miał wiele okazji, aby to robić. Nadal sprawia mi to radość i wiem, co potrafię. Oczywiście potrzebuję nieco więcej szczęścia, aby trzymać się z dala od kłopotów.
Po drugiej kontuzji w Rybniku spędził pan w szpitalu aż 11 dni. Czy był to pana najdłuższy taki pobyt, bezpośrednio po kontuzji na torze?
Z całą pewnością tak. Nigdy nie spędzałem po upadkach zbyt dużo czasu w szpitalach. Wcześniej, gdy uczestniczyłem w takich wydarzeniach, przebywałem w nich jedną noc. Sądzę, że w większości wcześniejszych sytuacji właśnie tyle czasu spędzałem w szpitalu. To był zatem zdecydowanie jeden z najgorszych wypadków, które miałem. Zanotowałem ich kilka w czasie swojej kariery, nigdy jednak nie były tak rozległe w skutkach, jak ten.
Oczywiście to nie są miłe wspomnienia, ale jeśli chcemy w czymś szukać pozytywów, to sądzę, że mogło się to skończyć znacznie gorzej. Teraz nie odczuwam żadnych skutków tej kontuzji. Wiem, że w tym czasie wyglądało to dosyć źle, ale nie przyniosło to długoterminowych uszkodzeń. Nie miałem skręcanych żadnych kości, ani nic podobnego nie miało miejsca. Chodziło głównie o wyleczenie mojego ciała, aż będę gotowy.
Czy patrząc na to zdarzenie kilka miesięcy później, sądzi pan, że ryzyko zakończenia kariery po tym wypadku było spore?
Nie ująłbym tego w ten sposób. Wprawdzie obrażenia, które odniosłem w tym upadku były w tamtym czasie niezbyt dobre, jednak jeśli chodzi o długoterminowe skutki, nie ma z nimi problemu. Po dłuższym okresie po tym zdarzeniu nie mam kłopotów z tymi urazami. Po prostu wtedy nie wyglądało to zbyt dobrze, ponieważ czekała mnie przerwa. Nie powiedziałbym zatem, że było to coś, co zagrażałoby mojej karierze. Oczywiście to do mnie należała decyzja, czy chcę ją kontynuować, ponieważ ten wypadek był już kolejnym z rzędu, po kilku poprzednich, które miałem tak naprawdę w ciągu dziewięciu miesięcy. Wszystko złożyło się razem, a to oczywiście sytuacja, której nikt by nie chciał i sobie nie życzy.
Można zatem powiedzieć, że w krótkim czasie nałożyło się na siebie sporo tych niewłaściwych rzeczy. Ścigałem się jednak przez 25 lat, miałem wśród nich wiele sezonów, w których nie brałem udziału w żadnym wypadku i nie odniosłem żadnej kontuzji. To kwestia podjęcia właściwych decyzji na torze. Trzeba być po prostu nieco bardziej sprytnym, niż czasami byłem. To jednak dodatkowo odzwierciedla pewną frustrację z osiąganych przeze mnie wyników. Składa się na to po trochę wszystkiego. To coś, nad czym w czasie tej zimy pracuję. Chcę zapobiec temu, aby pewne rzeczy po raz kolejny się nie przytrafiły oraz skupić się na wygrywaniu i uzyskiwaniu ponownie dobrych wyników.
Upadek w Rybniku spowodował Wiktor Trofimow. Czy kontaktował się on z panem po tym wydarzeniu, aby przeprosić lub w jakikolwiek sposób?
Nie, nic na ten temat nie słyszałem. Nie oczekiwałem niczego, jednak taka sytuacja nie miała miejsca.
Czy sądzi pan, że kary za ostrą jazdę powinny być większe? Wówczas winnego zdarzenia ukarano żółtą kartką, bez większych konsekwencji. Chyba nie zawsze wystarczy powiedzieć "taki jest speedway", zwłaszcza patrząc na takie wydarzenia?
Szczerze mówiąc, myślę, że kary powinny być surowsze, zwłaszcza gdy widać, że ktoś robi coś takiego w sposób zamierzony. Jeśli ktoś patrzy na innego zawodnika i na motocyklu celowo powoduje wypadek taki, jak ten, to uważam, że to powinno być bardziej karane. Wiem, że "to jest żużel", czasami wypadki się zdarzają. Wielokrotnie nie są one niczyją winą, ponieważ, gdy np. zawodnicy sczepią się razem, wtedy nie można tego uniknąć. Sądzę jednak, że gdy widzimy, że ktoś jedzie celowo w taki właśnie sposób, kara powinna być surowsza. Uważam, że ważnym byłoby, aby w przyszłości przyjrzeć się takim wydarzeniom.
Czasami są zawodnicy, którzy jeżdżą wyraźnie poza granicami i nie ma wobec tego żadnych konsekwencji. Sądzę, że to niewłaściwe. To coś, za co trzeba zapłacić i stosować bardziej regularnie, przez przyznawanie czerwonych lub żółtych kartek lub innego rodzaju rozwiązań. Widzimy to w piłce nożnej - gdy ktoś popełni przewinienie, które jest zbyt mocne, niesie to za sobą konsekwencje. W żużlu jednak mamy do czynienia z sytuacjami 10 razy groźniejszymi niż w futbolu, czy innych sportach i nic się nie dzieje. Ktoś zostaje wykluczony z wyścigu i to wszystko. Może nadal kontynuować zawody. Moim zdaniem to jest dosyć głupie.
Wrócił pan do ścigania pod koniec lipca i udało się bezpiecznie zakończyć sezon. Jak się pan teraz czuje? Czy wszystkie rany zostały zaleczone?
Czuję się dobrze. Przez ostatnich kilka miesięcy trenowałem dosyć ciężko fizycznie, a teraz odpoczywam. Dzisiaj jeździłem na motocrossie, niedawno zresztą wróciłem do domu (rozmowa z 30 grudnia 2021 - przyp. red.). Odbywam po prostu treningi w Danii i to jest mój cel, który realizuję. Dodatkowo chcę ponownie poprawić swoją kondycję przed kolejnym sezonem. Będę pracował nad swoim ciałem, ale również i nad głową. Oczywiście wiele wypadków ma wpływ również na nią. Teraz czuję się naprawdę dobrze. Mam plan, w jaki sposób chcę rozpocząć sezon. Trzeba po prostu wszystko wykonać. W tym momencie jest zatem całkiem nieźle.
Jak będą wyglądały pana przygotowania do sezonu 2022?
Jeszcze nie rozpocząłem ostatecznych przygotowań. Teraz próbuję sprawić, aby moje ciało było mocniejsze. Oczywiście nie mogłem robić niczego w lecie, gdy byłem kontuzjowany. Bardziej próbowałem dojść do siebie na tyle, aby móc jeździć na motocyklu. Teraz to jest już za mną, mogę ponownie budować swoją siłę i wszystko inne. W każdym aspekcie moich przygotowań celuję w to, aby było lepiej. Mam przy sobie trenerów, którzy we wszystkim mi pomagają - z całym moim ciałem. Niebawem chcę ponownie zwiększyć przygotowania o poziom wyżej, zrobić je nieco bardziej zdyscyplinowane. Do tej pory robiłem sporo, ale działo się to tak naprawdę wtedy, gdy miałem na to ochotę. Po Nowym Roku wszystko będzie już wykonywane zgodnie z programem, mając swój precyzyjny przebieg. Gdy sezon się zacznie, będę zatem sprawny i gotowy.
Kilka słów o Unii Tarnów. Drużyna przed sezonem 2021 była zbudowana nieźle, mocna "na papierze", a odniosła tylko jedno zwycięstwo. Czy sądzi pan, że gdyby nie te wszystkie kontuzje w całym zespole, Unię stać było na uniknięcie spadku do 2. Ligi?
Tak uważam, ale tak naprawdę trudno coś na ten temat powiedzieć. To jednak pytanie, na które odpowiedzi nie poznamy. Oczywiście zespół nie miał szczęścia, ale sposób, w jaki zaczął się sezon w Tarnowie, również miał znaczenie. Na początku pojawiły się problemy finansowe i oni zaczęli pozbywać się niektórych zawodników, jak np. Pawła Miesiąca. Wiedzieliśmy, że nie znajdzie się w drużynie. Wcześniej był on jednym z tych, którzy mieli pełnić czołową rolę w zespole. Nagle z niego zrezygnowano. Sądzę, że to był zły początek.
To wpływa na atmosferę, później były opóźnienia w płatnościach, itd. Słowo ze strony klubu nie zostało dotrzymane. To zawsze coś niedobrego, tworzy zły klimat i powoduje wykonanie pracy jeszcze trudniejszym. Było zatem wiele czynników, które sprawiły, że ten sezon był przegrany przez klub z Tarnowa. Oczywiście przy kontuzjach wszystko jest jeszcze cięższe. Trudno było jechać słabym zespołem. Jak już jednak mówiłem, gdybyśmy nie pozbywali się zawodników, wówczas zespół byłby mocniejszy. Mielibyśmy szerszy skład. Część winy ponosił zatem również klub.
Wspomniał pan o problemach finansowych w Tarnowie. Czy wszystko względem pana zostało uregulowane i czy ewentualnie były jakieś cięcia wynagrodzenia?
Nie chcę za bardzo wgłębiać się w szczegóły, jednak były pewne cięcia. Tak naprawdę było to dla nas jedyne rozwiązanie. Część wynagrodzenia jednak obcięto i nie otrzymałem ostatecznie pieniędzy, które powinienem dostać. To nie jest coś, z czego jestem zbytnio zadowolony. Przekreśliłem to już jednak i ruszyłem dalej. Porozmawiałem z nowym zarządem w klubie i doszliśmy do porozumienia, które zaakceptowałem. Wówczas wypłacili mi wszystko, co zostało w nim ustalone. Wszyscy możemy ruszyć do przodu. Oczywiście to nie było to, na co liczyłem przed sezonem. Stary zarząd obiecał za dużo i nie był w stanie zrealizować tej obietnicy. To jest ta "gów*****" część interesów, jeśli możemy tak to nazwać (uśmiech). Stałem się przez to mądrzejszy i będę starał się robić wszystko, aby to nie przytrafiło mi się w przyszłości.
Czy pamięta pan zatem jakikolwiek pozytywny moment z sezonu 2021 w Tarnowie?
Było dobrze, gdy wygraliśmy to jedno spotkanie z zespołem z Łodzi (uśmiech). Oczywiście to była prawdopodobnie najlepsza część sezonu dla klubu z Tarnowa. Mówimy jednak o małej rzeczy w całych rozgrywkach. Nie możemy zatem nazwać tego sukcesem. Było to spory zawód, zarówno dla klubu, jak i dla mnie. Moje kontuzje były również rozczarowaniem. To już część historii, ale tak to właśnie wygląda.
Czy tym samym żałuje pan decyzji o związaniu się z Tarnowem na sezon 2021?
Nie. Nie jestem tego typu osobą. W tamtym czasie wydawało mi się to właściwą decyzją. Gdy podpisywałem kontrakt, czułem, że to dobry wybór. Oczywiście sprawy potoczyły się źle. Miałem sporo innych miejsc, do których mogłem pójść w zamian. Wtedy zdecydowałem jednak o przejściu do Tarnowa. Podtrzymuję tamtą decyzję, nie ma czego żałować. Tak to się potoczyło. Gdybym poszedł gdzie indziej, wtedy wszystkie rzeczy mogłyby wyglądać inaczej. Nikt jednak tego nie wie.
W Polsce na sezon 2022 podpisał pan kontrakt z Orłem Łódź. Co było powodem tego wyboru?
Jeździłem tam w zawodach towarzyskich (Mecz Narodów im. Heleny Skrzydlewskiej - przyp. red.). Odbyłem dobrą rozmowę z Adamem Skórnickim, który jest trenerem w Łodzi. Później spotkałem się z szefem klubu (Witoldem Skrzydlewskim - przyp. red.). Wyglądali na dosyć zainteresowanych sprowadzeniem mnie tam i daniem mi kolejnej szansy ponownie w nowym miejscu i otoczeniu. Byłem tam jesienią również potrenować. Polubiłem to miejsce. Pod koniec sezonu startowałem w Łodzi pierwszy raz. Jest tam dobry tor i ładny stadion. Klub wydaje się być właściwie zarządzany. Oczywiście znam całkiem dobrze Adama, przeciwko któremu startowałem, a być może czasami również razem z nim. Przeprowadziłem z nim dobrą rozmowę, wyraził chęć, aby mieć mnie w zespole. Zawarliśmy zatem umowę i przeszedłem tam. To dosyć proste.
W zestawieniu Orła jest trzech obcokrajowców na dwa miejsca. Czy wiadomo, jak będzie wyglądał wybór do składu meczowego? Sztab będzie dokonywał go po treningach, czy może zastosuje jakąś rotację?
W tym momencie tego nie wiem. Tak naprawdę jednak również o tym nie myślę. Najważniejsze dla mnie jest bycie w mojej najlepszej formie. Jeśli jestem w najlepszej dyspozycji, wówczas nie mam żadnych problemów. Tak uważam (śmiech).
Znamy cały skład Orła Łódź. Na co według pana stać tę drużynę w sezonie 2022? Jakie ma ona szanse w eWinner 1. Lidze?
Czas pokaże. Nie chcę dokonywać żadnych prognoz. Sądzę, że zespół jest całkiem niezły. W składzie jest jeden z lepszych zawodników do lat 24, są również solidni, doświadczeni polscy seniorzy, a także młodzi zawodnicy. Uważam, że drużyna wygląda całkiem dobrze. Są oczywiście inne, mocne zespoły w lidze, prawdopodobnie Orzeł Łódź nie jest jednym z faworytów. Uważam jednak, że drużyna jest całkiem solidna. Myślę, że danego dnia możemy pokonać każdego przeciwnika. Tak naprawdę nie chcę prognozować, w zeszłym roku zrobiłem to w przypadku Tarnowa i wszystko potoczyło się beznadziejnie (uśmiech). Zobaczymy, jak zaczniemy sezon. To sprawa otwarta. Można mieć dowolny zespół "na papierze", ale jak wyjeżdża on na tor, to musi zdobywać punkty. O to w tym wszystkim chodzi.
Czy miał pan inne oferty w 1. Lidze? Nie było klubu, w którym miejsce w składzie byłoby pewne?
Tak naprawdę nie wiem, ponieważ nigdy nie doszło do tak poważnych dyskusji w innym miejscu. Przeprowadziłem kilka rozmów w klubach, jednak nie mogę powiedzieć, jaka byłaby w nich sytuacja, jeśli chodzi o pozycje w zespole. Nigdy nie wiadomo, oni wszyscy chcą czasami negocjować i nastawiać zawodników przeciwko sobie. Szczerze mówiąc, nie wiem zatem, jak byłoby gdzie indziej. Miałem kilka ofert, mogłem pójść również do innych zespołów. Tę decyzję podjąłem jednak dosyć wcześnie i wygląda ona na właściwą dla mnie.
Tym samym chyba trudno będzie odpowiedzieć na kolejne pytanie. Czy jeśli w kilku spotkaniach nie pojawiłby się pan w zestawieniu meczowym, może zostać pan wypożyczony do innego klubu?
Nie wiem. Nie rozmawiałem na ten temat z klubem w Łodzi, ale to nie jest scenariusz, o którym myślę. Chcę skupić się na byciu w zespole i to w zasadzie wszystko na ten temat.
Co może pan powiedzieć o torze i stadionie w Łodzi? Jak pan wspomniał, startował tam pod koniec ubiegłego sezonu. Ten stadion jest chyba jednym z najładniejszych w Polsce?
Zdecydowanie, ten obiekt jest naprawdę ładny, a tamten tor jest również bardzo dobry. Już nie mogę się doczekać, aby tam jeździć i traktować ten owal, jako swój "domowy" w Polsce. Stadion jest z pewnością ładny, spędziłem tam trochę czasu na treningach pod koniec roku. Wszystko wygląda nieźle.
Pamięta pan jaki uzyskał wynik w zawodach, w których brał udział?
Jeździliśmy w mieszanych drużynach, a na końcu startowaliśmy w biegu finałowym, w którym chyba przyjechałem drugi (7 punktów w czterech startach i 2. miejsce w biegu dodatkowym - przyp. red.). Ten turniej nie był dla mnie świetny, ale było w porządku. To mój pierwszy i jedyny raz do tej pory w zawodach na tym torze. Jak już wspominałem, później na nim jeszcze trenowałem.
W Szwecji w sezonie 2022 ponownie będzie pan startował w Indiandernie Kumla. Chyba lubi pan zatem tę drużynę, bo spędzi tam kolejny rok. Który to będzie już sezon w barwach Indian?
To będzie trzeci rok z rzędu, a wcześniej startowałem tam przez siedem lat. Będę zatem jeździł w Kumli już 10. sezon ogólnie. Sądzę, że jest tam dobra atmosfera. Lubię tamten tor, zarząd, zespół oraz wszystkich ludzi, co jest kluczowe. To dobre miejsce dla mnie. W przeszłości w Kumli miałem różne momenty. Teraz w klubie są nowi ludzie, których nie było w nim, gdy jeździłem tam za pierwszym razem. To dla mnie dobre miejsce, zawsze cieszę się, gdy tam jadę. Jestem zadowolony z tego, że będą dalej startował w Indianernie.
W Bauhaus-Ligan w fazie play-off pojedzie sześć drużyn. Co może osiągnąć Indianerna?
Nie mogę za bardzo prognozować, ponieważ szczerze mówiąc nie przyglądałem się zbyt dokładnie pozostałym zespołom. Wiem, że ponownie mamy w Kumli całkiem przyzwoitą drużynę. Wszyscy zawodnicy muszą jednak punktować, jak zawsze. Poprzedni sezon był nieco rozczarowujący, ponieważ nie awansowaliśmy do fazy play-off. Sądzę jednak, że "rdzeń" zespołu jest dobry. Nie znając zbyt wielu szczegółów na temat pozostałych drużyn, uważam, że możemy radzić sobie całkiem nieźle.
Wybór drużyny w Danii też był chyba dosyć prosty? Ponownie będzie pan startował w swoim domowym klubie z Esbjerg.
Nie było żadnych wątpliwości odnośnie moich startów w Esbjerg Vikings. Podpisałem dwuletnią umowę już w zeszłym roku. Startowałem dziesięć sezonów z rzędu w tym klubie. Wcześniej wiele lat spędziłem również w Hoslted. Przed poprzednie dziesięć jeździłem jednak w Esbjerg. Oczywiście to moje miasto rodzinne. W domu człowiek czuje się dobrze. To było zatem całkiem naturalne, abym znalazł się w tym zespole, z czego również bardzo się cieszę. Nie mogę się już doczekać kolejnych startów w Esbjerg. Jestem dosyć zadowolony z zespołu, który udało się zebrać na przyszły sezon. Wszystko teraz zależy od moich przygotowań i od możliwości wykonania zadania na torze.
W sezonie 2021 wróciły rozgrywki w lidze duńskiej, wprawdzie w okrojonym formacie, ale na pewno była to lepsza sytuacja niż w 2020 roku, prawda?
W sezonie 2021 format rozgrywek w Danii był skrócony jednak mniej więcej o połowę, w stosunku do normalnego sezonu. Moim zdaniem było to nieco dziwne. W tym roku wracamy do pełnego formatu. Sezon zakończy się po rozegraniu 14 spotkań przez każdą drużynę, a później ponownie odbędą się również play-offy. To jest znacznie lepsze rozwiązanie. Sądzę, że to również bardziej sprawiedliwe, ponieważ jeśli będziemy mieć kilka przełożonych spotkań, to zawsze możemy rozegrać je później. Oczywiście to nie jest założenie, ale tak to czasami wygląda w rzeczywistości. Będziemy mieć zatem pełny kalendarz, co jest lepsze dla wszystkich, wliczając w to zarówno zawodników, jak i kibiców.
Żałuje pan, że nie znalazł się w "szerokiej kadrze" Danii, wybranej przez Hansa Nielsena?
Nie do końca. Oczywiście drzwi są otwarte, jeśli osiągnę swoją najlepszą dyspozycję. Gdy będę wystarczająco dobry, aby być w drużynie, to pamiętajmy, że finałowy turniej Speedway of Nations odbędzie się w Esbjerg, gdzie jest mój domowy tor. Normalnie jeżdżę na nim naprawdę dobrze. Jeśli będę radził sobie na tyle dobrze, to wciąż jest dla mnie miejsce w zespole. W ostatnim czasie działacze skupili się na wprowadzaniu młodych zawodników do drużyny, co jest zrozumiałe. Oni muszą zdobywać doświadczenie, więc potrzebują wiedzy i pomocy od drużyny narodowej. Mam swoje sprawy i własne przygotowania. Będzie w porządku, nie robi mi to wielkiej różnicy. Rozumiem tę decyzję, ale jeśli by mnie powołali, to będę gotowy.
Czy ma pan zatem nadzieję, że przy dobrej formie może być brany pod uwagę na finał Speedway of Nations, który odbędzie się na pana domowym torze? Zna pan ten owal chyba najlepiej ze startujących, czołowych duńskich zawodników.
Zdecydowanie, chciałbym wziąć w tym udział. Powtórzę jednak, że wszystko zależy od moich własnych występów. To jest tak naprawdę dla mnie najważniejsza rzecz. Muszę jeździć najlepiej, jak potrafię, chcę odnaleźć ten poziom. Wtedy będę wiedział, że jest dla mnie szansa, abym wystartował w tym finale. Byłoby naprawdę bardzo fajnie jeździć w moim rodzinnym mieście w takich zawodach. Zdecydowanie to jedna z rzeczy, które są na liście moich celów na nadchodzący sezon. Byłoby świetnie i naprawdę cieszyłbym się z możliwości wystąpienia w tej imprezie.
To chyba będzie dla klubu z Esbjerg wielkie wydarzenie? W cztery dni odbędą się tam cztery turnieje, w tym dwa światowe finały. Czy to największe imprezy w historii tego ośrodka?
Tak, jeśli mówimy o "nowszych" czasach. Rozgrywano tam wcześniej mistrzostwa świata na długim torze, wiele lat temu, w latach osiemdziesiątych. Mieli stary owal do long tracku i odbywały się tu światowe finały. Oczywiście jednak w nowych czasach to będzie największe wydarzenie żużlowe w tym mieście. Mamy w Esbjerg sporo klubów sportowych. To ogromna sprawa dla całego miasta, jak również dla naszego ośrodka żużlowego. To zdecydowanie coś, na co się czeka. Sądzę, że kibice również mogą oczekiwać niecierpliwie możliwości oglądania takich imprez na tym torze. Jest on bez wątpienia bardzo dobry, jeśli nie najlepszy w kraju, to zdecydowanie jeden z lepszych w Danii. Ma świetną geometrię i jest to naprawdę odpowiedni tor do ścigania. Myślę, że każdy może wyczekiwać tych wydarzeń.
Czy sądzi pan, że to dobrze, że seniorski Speedway of Nations i dawne Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów odbywać się będą w ciągu jednego tygodnia, dodatkowo na tym samym torze?
Tak naprawdę nie myślałem o finale do lat 21. Nie potrafię chyba zbytnio odpowiedzieć na to pytanie. Podoba mi się jednak pomysł zrobienia wielu imprez w ciągu jednego tygodnia, na jednym stadionie. Sądzę, że utrzymanie tego wszystkiego razem to całkiem dobra rzecz. Sądzę, że połączenie finałów do lat 21 i seniorskiego może być interesujące. Myślę, że to będzie całkiem dobre dla kibiców. Dla mnie, jako zawodnika, tak naprawdę nie ma to znaczenia (śmiech).
Jak wyglądają aktualne obostrzenia pandemiczne w Danii? Jest lepiej niż rok temu?
Szczerze mówiąc, to przez całą ubiegłą zimę byłem w Wielkiej Brytanii. Sytuacja z koronawirusem w Danii w tym momencie nie jest zbyt dobra. Mamy wiele nowych przypadków. Sądzę, że obostrzenia są nieco łatwiejsze niż o podobnej porze przed rokiem. Trudno to tak naprawdę przewidzieć, wszystko zmienia się właściwie codziennie. Uważam, że wszędzie wygląda to tak samo. Musimy tak naprawdę mieć nadzieję na najlepsze i liczyć na to, że wkrótce skończy się ta beznadziejna sytuacja, związana z koronawirusem.
Jak na razie jednak wszyscy płyniemy na tej samej łódce. Same obostrzenia w tym momencie tak źle nie wyglądają. Możemy robić większość rzeczy, ale oczywiście restauracje, baseny i różne miejsca musiały być zamknięte kilka tygodni temu. Poza tym nie jest tak źle. W Anglii ubiegłej zimy było zdecydowanie gorzej. Gdy tam byliśmy, nie mogliśmy robić niczego. W tym czasie możemy sobie pozwolić na zdecydowanie więcej, niż tam w poprzednim roku.
Jesteśmy po świętach Bożego Narodzenia. Czy w Danii macie jakieś typowe tradycje lub tradycyjne świąteczne potrawy?
Spędziłem święta razem z moją rodziną. Były one całkiem spokojne, zbyt wiele się nie działo. Po Nowym Roku zacznę robić kolejne kroki w przygotowaniach do sezonu. Ostatnio spędziłem po prostu trochę czasu wspólnie z rodziną. Same święta są tradycją wszędzie, jednak u nas nie ma niczego specjalnego, poza zwykłymi świątecznymi rzeczami. Normalnie robi się jakieś imprezy, jednak w tym roku nie było ich zbyt wiele, z powodu koronawirusa. Wszystko wygląda w tym momencie nieco inaczej. Święta obchodzi się jednak zgodnie z tradycją, tak jak każdym kraju - przygotowuje się obiady, imprezy i wszystko inne. Tak samo wygląda to w Danii (uśmiech).
Jeśli chodzi natomiast o posiłki, to nie jestem pewny, że są one przygotowywane w ten sposób tylko u nas, a podobnie wyglądają w wielu krajach. Pojawia się pieczona kaczka czy pieczeń wieprzowa i są one zwyczajowo przygotowywane na świąteczny obiad. Wcześniej, gdy byliśmy w Anglii, było tam wiele indyków i różnych innych rzeczy. My zawsze próbujemy po trochę wszystkiego. Jeśli zatem mówimy o tradycji, to u nas chodzi bardziej o to, co się czuje. Zawsze znajdzie się coś do jedzenia dla wszystkich, czyli coś, na co każdy ma ochotę.
Zawsze pod koniec sezonu mówił pan, że czymś ważnym są dla niego urodziny córki. Czy udało się zrobić większą imprezę w czasie pandemii niż w ubiegłym roku? Jeśli się nie mylę, to na początku listopada skończyła ona już 8 lat.
Tak, zgadza się. Tym razem urządziliśmy jej dobre, większe przyjęcie urodzinowe niż w poprzednim roku. Pojawili się na nim wszyscy jej koledzy, dlatego było to całkiem miłe.
Czytaj także:
Nick Morris wygrał turniej o trofeum Phila Crumpa. W finale ścigali się na sześć okrążeń
Kolejarz Rawicz w liczbach. Połączenie młodości i doświadczenia zdało egzamin