Niezwykła akcja. Zamierza przejść 1000 kilometrów. "Chcę, żeby Kinga stanęła na nogi"

Archiwum prywatne / Jacek Balcerak / Na zdjęciu: Jacek Balcerak z Kingą
Archiwum prywatne / Jacek Balcerak / Na zdjęciu: Jacek Balcerak z Kingą

Kinga ma 14 lat i cierpi na artrogrypozę. Może stanąć na nogi, ale potrzebuje kosztownej operacji. Do pomocy ruszył kibic, Jacek Balcerak, który do akcji zamierza zaangażować osiem ekstraligowych klubów oraz... kota Parysa.

W tym artykule dowiesz się o:

Artrogrypoza to rzadka, wrodzona choroba, która powoduje przykurcze, sztywność stawów i zanik mięśni. Na domiar złego dziewczynka chorowała także na kamicę nerkową. - Mogło też dojść do sepsy, ale jakoś udało się jej pomóc. Ma zaawansowaną skoliozę i lordozę. Przeszła 14 różnych operacji. Ta ostatnia odbyła się w Warszawie. Dzięki niej zgina kolana - opowiadają nam Agnieszka i Jarosław Grześkowiakowie, rodzice Kingi.

14-latka cały czas wymaga opieki rodziców. - Musimy ją myć, bo sama sobie nie poradzi pod prysznicem. Codziennie konieczna jest rehabilitacja. Na dobrą sprawę cały czas ktoś musi przy niej być. W razie jakiejkolwiek wywrotki mogłaby zrobić sobie krzywdę - tłumaczą rodzice.

Osiem klubów i 1000 kilometrów

Kinga potrzebuje teraz kolejnej operacji, która kosztuje aż 283 tysiące złotych. Dzięki niej mogłaby stanąć na nogi. W walce o spełnienie największego marzenia wspiera ją doradca prawny z Tłuszcza pod Warszawą. 44-letni Jacek Balcerak postanowił, że przejdzie w towarzystwie swojego kota Parysa 1000 kilometrów. Na mapie jego podróży ma znaleźć się osiem klubów żużlowych z PGE Ekstraligi. Cała podróż ma ruszyć wiosną, po starcie sezonu ligowego i trwać około pięciu tygodni.

- Najpiękniejsze w takich akcjach jest to, że poświęcasz miesiąc swojego czasu, a możesz zmienić komuś całe jego życie - mówi nam Balcerak. - Skąd pomysł, żeby połączyć to z żużlem? Zaimponowali mi kibice tej dyscypliny. Oni tworzą fajną rodzinną atmosferę, o czym dowiedziałem się z mediów i od znajomego księdza, który jest fanem Falubazu Zielona Góra oraz od fanki sportu z Wrocławia. Ich historie też były dla mnie motywacją do działania. Nie należy zapominać również o zawodnikach, których podziwiam. Nikt "normalny" nie jedzie na dwóch kołach bez hamulców z prędkością 100 km na godzinę, jak i nikt normalny nie idzie przez Polskę z kotem. Ta odrobina szaleństwa trochę nas łączy. Poza tym spojrzałem na mapę i okazało się, że te osiem klubów to akurat 1000 kilometrów. Uznałem, że to znak i dlatego chcę działać - mówi nam pomysłodawca akcji.

Jacek Balcerak z kotem Parysem
Jacek Balcerak z kotem Parysem

Całą podróż Jacek zamierza opisywać na stronie facebookowej "W butach z kotem". Po drodze będę spotykać się z lokalnymi mediami czy samorządami. Zrobię wszystko, żeby o Kindze i potrzebie jej wsparcia było jak najgłośniej. To naprawdę działa. Policzyłem, że dzięki moim akcjom udało się uzbierać około 150 tysięcy złotych – zapewnia Jacek, który do tej pory przepłynął już dla Kingi Wisłę i przeszedł wybrzeże Bałtyku od Świnoujścia na Hel oraz przeszedł wraz z Parysem Polskę, ze wschodu na zachód. Dwa pierwsze wydarzenia pozwoliły uzbierać środki na jej wcześniejszą operację, dzięki której dziewczyna mogła zacząć zginać nogi w kolanach. Teraz potrzebna jest jednak druga.

Kot w prezencie od Kingi

Jacek Balcerak w podróż zamierza ruszyć ze swoim kotem Parysem. - Dostałem go od Kingi, bo mój poprzedni zaginął. W zeszłym roku zapytałem Parysa, czy miałby ochotę pójść ze mną na jedną z wypraw, a on odpowiedział "miau", więc go zabrałem. To doskonały towarzysz podróży, który świetnie czuje się w namiocie. Lubi swój wózek, którym jest wieziony przez pewien czas jak Faraon. Dzięki temu jest mi też łatwiej. Nie jestem sam, a mówimy nawet o 37 dniach w drodze - podkreśla.

44-latek mówi nam, że jego znajomość z Kingą zaczęła się dość przypadkowo. – Można powiedzieć, że się na nią "uparłem". Poznałem jej historię w internecie. Widziałem, że jest bardzo nieustępliwa. To mnie zafascynowało i zainspirowało. Zadzwoniłem do Ośrodka Pomocy Społecznej i próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej. Udało się doprowadzić do spotkania z rodzicami i zacząłem działać. Te wszystkie akcje sprawiły, że narodziła się pomiędzy nami przyjaźń. Dzwonimy do siebie i czasami się odwiedzamy - wyjaśnia.

"Wstałem od biurka i poszedłem"

Jacek mówi nam, że jego dalekich wypraw nie poprzedzają żadne specjalne przygotowania fizyczne. - Jestem zwykłym człowiekiem, który wstaje od biurka i idzie. Kiedyś rzeczywiście myślałem, że taka wyprawa wymaga treningów. Ćwiczyłem, ćwiczyłem i zawsze dochodziłem do wniosku, że nie dam rady. Któregoś dnia odrzuciłem te myśli. Wstałem i poszedłem. Uważam, że wszystko siedzi w głowie, bo wcale nie jestem typem sportowca, który wylewa siódme poty na siłowni - tłumaczy.

Jacek Balcerak z Kingą
Jacek Balcerak z Kingą

Przez całą podróż Jacek i jego kot Parys będą spać w namiocie, choć - jak przyznaje doradca prawny - zdarzały się sytuacje, że korzystał z propozycji noclegu. Jedzenie gotuje po drodze. - Mam kuchenkę i zabieram małą turystyczną butlę. Zakupy robię z reguły na dwa dni, bo unikam dużych miast. Idziemy głównie lasami i polami - wyjaśnia.

Kluby już na niego czekają

Pomysł Jacka Balceraka postanowiliśmy przedstawić działaczom klubów PGE Ekstraligi. Do tej pory ustosunkowały się do niego kluby z Lublina, Grudziądza, Leszna, Gorzowa Wielkopolskiego, Częstochowy i Ostrowa Wielkopolskiego, które zamierzają wesprzeć akcję.

Kingę można już także wspierać TUTAJ.

Zobacz też:
Żużel. Półtora okrążenia: Dla TVP cena nie gra roli. Rywalizacja za cudze pieniądze [FELIETON]
Żużel. Dominacja trwa. Tai Woffinden w tym rankingu nie ma sobie równych

Źródło artykułu: