Tym meczem otworzyli sobie bramę do Ekstraligi. Tak blisko nie byli potem przez 14 lat

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera (z lewej) i Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera (z lewej) i Mikkel Michelsen

W 2004 roku TŻ Lublin odjechał bardzo dobry sezon w I lidze. Dzięki temu zespół wystartował w barażach o Ekstraligę. Lublinianie na swoim torze wypracowali taką przewagę, która pozwalała im myśleć o awansie.

Od 2001 roku, gdy powstało Towarzystwo Żużlowe Lublin, zaczął się stopniowy marsz w górę lubelskiego żużla. Rok później od powstania tego podmiotu wywalczono awans do pierwszej ligi.

W 2003 roku lublinianie mieli za cel bezpiecznie się utrzymać, a skończyło się na wysokim trzecim miejscu. Liderem tej ekipy był Lee Richardson, który na ostatnim meczu nawet podpisał kontrakt na starty w 2004 roku. Anglika w lubelskich barwach już więcej jednak nie ujrzano. Wszystko popsuły nowe przepisy, gdyż w I lidze nie mogli jeździć żużlowcy z Grand Prix. Richardson przeniósł się do ZKŻ Quick Mix Zielona Góra, a do Lublina przyszedł specjalista od awansów do 1 ligi, Peter Karlsson.

W Lublinie miał też jeździć Robert Dados, to miało być wielkie wydarzenie dla lubelskiego środowiska żużlowego. Dados miał się odbudować i pokazać swoje wielkie możliwości. Nic z tego nie wyszło, a Dados targnął się na swoje życie, po raz trzeci.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodników

Drużyna, która na początku sezonu dostała mentalny cios odjechała bardzo przyzwoity sezon. Najpierw weszła do fazy finałowej, a w niej uporała się ze Stalą Gorzów oraz Stalą Rzeszów. Bezpośredni awans padł łupem Wybrzeża Gdańsk.

Lublinianie po wielu latach posuchy poczuli smak walki o wysokie cele.

Październikowe spotkanie barażowe było najważniejszym wydarzeniem lubelskiego żużla na początku XXI wieku. Stadion wypełnił się kibicami, właściwie do takich samych rozmiarów, jak ma to obecnie przy Alejach Zygmuntowskich.

Przeraźliwe zimno oraz kapryśna pogoda nie wystraszyły fanów wygłodniałych sukcesów. Ten sezon rozpalił w kibicach wielkie nadzieje.

Pierwsze biegi pokazały, że tor był bardzo trudny do jazdy. W dużej mierze wpływ miała na to pogoda. Gospodarze dobrze wychodzili ze startów, ale tracili swoją przewagę na dystansie.

Wydawało się, że spotkanie zakończy się w okolicach remisu bądź niewielką przewagą gospodarzy, ale sytuacja, która miała miejsce w ósmym biegu zmieniła los meczu. Lee Richardson zahaczył o motocykl Piotra Śwista, po czym groźnie upadł. Anglik trafił do szpitala i mocno osłabił swój zespół.

Druga część meczu należała do lublinian, którzy tak naprawdę musieli przeciwstawić się dobrej postawie Śwista oraz Rafała Okoniewskiego. Znacznie gorzej radził sobie Andrzej Huszcza, który udanie rozpoczął zawody.

Świetne zawody mieli Tomasz Piszcz (13+1) oraz Peter Karlsson (komplet 15 punktów). Dzielnie wspierali ich Grzegorz Knapp i Daniel Jeleniewski (obaj po 7 oczek).W ostatnim biegu, para Karlsson - Piszcz odniosła podwójne zwycięstwo, czym przypieczętowała wysoką wygraną lublinian 52:38.

Lublinianie otworzyli sobie bramę do Ekstraligi. Jednak w rewanżu lublinianie nie sprostali zadaniu i przegrali 31:59. Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej przydarzył się w Lublinie dopiero w 2018 roku.

Zobacz także: 
W Afryce był niedościgniony, aż dojrzał go wielki mistrz. Spędził noc w więzieniu, a karierę przerwał koszmarny wypadek

Komentarze (2)
avatar
Kazimierz Klimek
14.02.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
artykyul napisany tak niechlujnie , ze mialem problem, aby zrozumiec nawet kto z kim jezdzil i o jakim meczu jest mowa chodzi o baraze z 7 zespolem ekstraligi 
avatar
AveMotorDMP22
11.02.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Byłem na tym rewanżowym wyjeździe,pięknie żeśmy ze Staleczką cisnęli Falubazów z sektora gości.