Motoarena lubi inauguracje i ma swoją historię

Spektakularne wypadki, fascynujące wyścigi, ale też symboliczne chwile dla cyklu Grand Prix i ligi oraz nowoczesność – taka jest toruńska Motoarena im. Mariana Rosego, arena zmagań tegorocznych PGE IMME im. Zenona Plecha.

Wojciech Ogonowski
Wojciech Ogonowski
Motoarena im Mariana Rose WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Motoarena im. Mariana Rose
Obiekt po raz trzeci z rzędu gościć będzie najlepszych żużlowców PGE Ekstraligi (przed rokiem triumfował Jason Doyle, dwa lata temu Bartosz Zmarzlik). Tym razem w nieco innej formule (uczestnicy na podstawie średnich biegopunktowych z poprzedniego sezonu) i na początku nowych rozgrywek - 2 kwietnia (start do pierwszego wyścigu o godz. 17:30, transmisja w nSport+).

Jak ścigają się na Motoarenie?

W lutym tego roku nowy dyrektor sportowy klubu z Torunia zapewnił w rozmowie z serwisem speedwayekstraliga.pl, iż przygotowanie toru będzie radykalnie inne niż do tej pory. Tak przyznał Krzysztof Gałańdziuk. Co to może oznaczać? Kibice z utęsknieniem czekają na wyścigi takie jak przed laty, nie chcą z całą pewnością nudnych meczów, bo pamiętają wiele ciekawych wydarzeń z tego toru.

Kiedy obiekt powstawał, tor mierzył 325 metrów i mówiło się o nim, że jest jednym z najlepszych do ściągania.

Pierwsze Grand Prix na Motoarenie przeszło do historii przede wszystkim przez zajęcie całego podium przez Polaków. Wygrał Tomasz Gollob, a za nim uplasowali się Rune Holta i Jarosław Hampel, który pokonał na trasie Jasona Crumpa.

Co pisano o tym wydarzeniu na WP SportoweFakty? "Grand Prix Polski zakończyło się sukcesem sportowym i organizacyjnym. Komplet kibiców, trzech Polaków na podium, na trybunach takie osobistości jak Mark Webber spowodowały, że Toruń zdał na "szóstkę" egzamin z GP."

Przez pierwsze dwa ligowe sezony po przeprowadzce żużlowców z Broniewskiego na Motoarenę podczas meczów PGE Ekstraligi stadion wypełniał się praktycznie w komplecie. Do 2017 roku dużo kibiców - przeciętnie około 10 tys. - oglądało ligowe zawody w Toruniu w PGE Ekstralidze (trybuny stadionu mogą pomieścić 15.500 widzów).

Przed sezonem 2017 została zmieniona geometria drugiego łuku, w wyniku czego zmieniła się długość toru. Z widowiskami zaczęło być różnie.

W pamięci kibiców zapadły zmiany, choćby mecz toruńskiej drużyny z Falubazem Zielona Góra, przegrany w ostatnim biegu, gdy Patryk Dudek pokonał Grega Hancocka.

Motoarena utożsamiana jest z obiektem, gdzie pogoda nie ma decydującego znaczenia w kontekście zagrożenia dla meczów. Stąd też m.in. decyzja, aby PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi im. Zenona Plecha rozegrać wiosną, gdy również zawody są doskonałym rozpoczęciem sezonu dla potrzebujących jazdy w doborowym gronie żużlowców.

Obiekt nie zawsze był jednak zadaszony tak, jak obecnie. Początkowo dach nie był na tyle rozbudowany i nie zapewniał dobrej osłony toru przed deszczem. Ten element poprawiono wiosną 2011 roku.

Od Rosego do Jonssona

Nazwa stadionu w Toruniu jest związana z legendą klubu - Marianem Rose, przeszła na Motoarenę z poprzedniego obiektu, położonego przy ulicy Broniewskiego. Natomiast nie od początku stadion znajdował się przy ulicy Pera Jonssona 7. W styczniu 2010 roku toruńscy radni przegłosowali w tej sprawie projekt uchwały i szybko stało się to faktem.

Obiekt został oddany do użytku pod koniec kwietnia 2009 roku. Inauguracja ligowa odbyła się 3 maja. Toruńska drużyna podejmowała Unię Leszno (48:42). Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy, a pierwszym rekordzistą toru został Leigh Adams (16 pkt). W Unibaksie punktowali wtedy: Chris Holder 11, Wiesław Jaguś 11, Adrian Miedziński 9+2, Robert Kościecha 8+3, Ryan Sullivan 6 i Mateusz Lampkowski 3+1.

Dramatyczne upadki

Na torze w Toruniu nie brakowało w ostatnich latach dramatycznych wydarzeń. Kibice wspominają bieg 15. meczu 1. rundy PGE Ekstraligi z 2015 roku pomiędzy KS Toruń i Betard Spartą Wrocław, w którym Tai Woffinden upadł na tor, a jego motocykl pękając na pół wpadł w trybuny Motoareny.

Wcześniej, bo w 2013 roku doszło do groźnego upadku Adriana Miedzińskiego i Emila Sajfutdinowa podczas meczu Unibaksu Toruń z Włókniarzem Częstochowa.

Gazeta Pomorska pisała wówczas: "Najczarniejszy dzień w karierze Emila Sajfutdinowa i los sprawił, że spotkał go na stadionie, który bodaj lubi najbardziej ze wszystkich. Rosjanin przed tym sezonem pierwszy raz zmienił klub w Polsce, przeszedł z Polonii do Włókniarza. W 7. wyścigu jego kariera wisiała na włosku. Zawzięcie ścigał się z Adrianem Miedzińskim. Na wyjściu z 2. łuku Sajfutdinow chciał przemknąć pod bandą, torunianin poszerzał tor jazdy i skończyło się koszmarnym karambolem. To była chyba najbardziej dramatyczna kraksa w historii Motoareny, leczenie i rehabilitacja Rosjanina trwała niemal pół roku. Sajfutdinow wrócił do skutecznego ścigania w lidze, ale w Grand Prix już nie odzyskał dawnej waleczności i przebojowości."

Rekordziści Motoareny

Czterej ostatni rekordziści toru w Toruniu to żużlowcy, którzy dokonali tej sztuki na jednym meczu PGE Ekstraligi. Zaczął (z czasem 57,25 s. ) Antonio Lindbaeck, a potem byli: Krzysztof Buczkowski (56,97 s.), Artiom Łaguta (56,68 s.) oraz Jacka Holder (56,50 s.). Rekordy padały na meczu PGE Ekstraligi z 20.08.2017 roku: Get Well Toruń - MRGARDEN GKM Grudziądz. Wcześniej na 318-metrowym torze najlepszy czas miał Bartosz Zmarzlik - 57,56 s. - a rekordów od początku sezonu 2017 było aż dwanaście.

Tak ścigano się na Motoarenie podczas PGE IMME im. Zenona Plecha w roku ubiegłym.

Zobacz także:
Gafurow tłumaczy się ze skandalicznej wiadomości do Ukraińca
Legenda apeluje o zmianę podejścia do Rosjan

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×