Żużel według Jacka: Pytają dziennikarze, a mógł robić to prokurator. Głupota i brak wyobraźni w Ostrowie [FELIETON]

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski (z lewej) udziela wskazówek Jakubowi Poczcie
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Mariusz Staszewski (z lewej) udziela wskazówek Jakubowi Poczcie

- Głupota i brak wyobraźni. Nie znajduję innych słów, by opisać to, co wydarzyło się podczas treningu w Ostrowie. Działacze i trener powinni cieszyć się, że pytania zadają im tylko dziennikarze, a nie prokurator - pisze w felietonie Jacek Gajewski.

"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera klubu z Torunia.

***

Arged Malesa Ostrów organizując trening w tak niebezpiecznych warunkach, zaliczyła poważną wpadkę. Dla mnie to wcale nie jest czepianie się ze strony dziennikarzy, którzy szukają na siłę dziury w całym. Bardzo dobrze, że ktoś zwrócił uwagę, bo takie sytuacje należy piętnować z pełną siłą.

Mam wrażenie, że klub z Ostrowa właśnie doświadcza, czym jest przeskok z eWinner 1. Ligi do PGE Ekstraligi. On jest widoczny nie tylko pod względem finansowym i sportowym, ale także organizacyjnym. Poza tym zmienia się jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Działacze, trener i zawodnicy nagle znajdują się na świeczniku. Wszyscy patrzą im jeszcze mocniej na ręce i wymagają profesjonalizmu na najwyższym poziomie. Jeśli w Ostrowie nie zdawali sobie z tego sprawy, to właśnie otrzymali od środowiska jasny sygnał, jak wygląda lustrowanie klubu, który trafia do najwyższej klasy rozgrywkowej.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Na torze Eltrox Włókniarza Częstochowa czekało na nich wiele niespodzianek

Inna sprawa jest taka, że akurat kwestie, o których toczy się dyskusja, powinny funkcjonować tak samo zarówno w PGE Ekstralidze, eWinner 1. Lidze, jak i 2. Lidze Żużlowej. W końcu chodzi o bezpieczeństwo zawodników. Obrazki z treningu w Ostrowie wyglądają bardzo źle. To jest naprawdę niedopuszczalne. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej niż słowami: głupota i brak wyobraźni. Jestem tym również bardzo zaskoczony, bo trenera Mariusza Staszewskiego miałem zawsze za bardzo rozsądnego człowieka. To przecież były żużlowiec, który dobrze wie, czym są poważne urazy. Nie wiem, czy uległ presji zawodników, którzy chcieli wyjechać jak najszybciej. Tak się czasami zdarza, bo żużlowcy widzą, że w innych miastach już jeżdżą, więc chcą zrobić to samo na swoim domowym torze. Takie spekulacje nie mają jednak dla mnie sensu, tak samo, jak tłumaczenia ostrowian, bo tego nie da się obronić. Takich rzeczy po prostu robić nie można.

Ostrowianie odpowiadają teraz na pytania dziennikarzy, którzy chcą wiedzieć, jak mogło dojść do takiego zaniedbania. I powinni się cieszyć, że pytają tylko media, bo gdyby wydarzył się wypadek, gdyby ktoś uderzył w ciągnik lub kostkę stojącą na murawie, to moglibyśmy mieć wielką tragedię. A wtedy pytałaby już prokuratura. Stadion zostałby z pewnością zamknięty, a kary nie wynikałaby tylko z żużlowych regulaminów. Warto o tym pamiętać.

Doskonale rozumiem, że klub ma teraz ogrom pracy i bardzo podoba mi się mobilizacja w ostrowskim narodzie. Rzucili wszystkie siły, żeby zdążyć z remontem stadionu i chwała im za to. Mam nadzieję, że podołają, a ta sytuacja podziała na nich jak zimny prysznic i sprawi, że trening w takich warunkach nigdy się nie powtórzy.

Czy ostrowian należy teraz przykładnie i surowo ukarać? Nie. Uważam, że powinno skończyć się na karze w zawieszeniu i mam nadzieję, że tak podejdzie do tematu GKSŻ. Traktowałbym to jako bardzo duże przewinienie, ale jeszcze raz powtarzam, że dla mnie trener Mariusz Staszewski i prezes Waldemar Górski to rozsądni ludzie. Nie jestem za tym, żeby teraz przekreślać surowymi sankcjami ich cały dorobek, bo zrobili dla ostrowskiego żużla bardzo wiele. Uważam, że krytyka, która na nich właśnie spadła, jest już elementem sankcji.

Na koniec chciałbym dodać, że nie podoba mi się jedna rzecz w przypadku odbioru torów. W przypadku Arged Malesy Ostrów mieliśmy dopuszczenie stadionu do treningów pod pewnymi warunkami, a to tak nie powinno działać. Skoro są zastrzeżenia, to nie ma jazdy i koniec. Albo coś jest, albo tego nie ma, bo kiedy dochodzi do takich sytuacji, to odpowiedzialność nagle się rozmywa. Wtedy pojawiają się pytania, dlaczego tor został odebrany, czy ktoś przymknął oko na niedoróbki. Tymczasem sytuacja powinna być klarowna.

Zobacz także:
Zmarzlik spełnił marzenie trenera

Źródło artykułu: