Przyjęli do siebie ponad 200 Ukraińców. "Ich relacje są wstrząsające"

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Dariusz Kowalski (z prawej) wraz z ukraińską rodziną
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Dariusz Kowalski (z prawej) wraz z ukraińską rodziną

Zawodnik Betard Sparty Wrocław i jego rodzina na wielką skalę pomagają uchodźcom wojennym. - Przybywają do nas mocno wystraszeni, ale też z pewnego rodzaju nadziejami na lepsze życie - opowiada Jagoda Kowalska, mama sportowca.

- Historia ucieczki jednej z rodzin naprawdę, kiedy się to słyszy twarzą w twarz, powala i łamie serce. - zaczyna Dariusz Kowalski. Ojciec zawodnika także mocno angażuje się w pomoc uchodźcom. - Rodzina, która do nas trafiła, najpierw przed bombami uciekła do schronu. Siedzieli tam pięć dni i wtedy musieli zdecydować. A oba wyjścia były ryzykiem śmierci. Pierwsze: zostać nadal w ukryciu, tylko że skończyło im się jedzenie i woda. Drugie: wyjść na zewnątrz, zdobyć jakieś pożywienie, nie dać się zabić i uciekać na zachód. Na całe szczęście ten scenariusz się powiódł - dodaje Kowalski.

Mocno przestraszeni

Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie (24.02) do Polski przed rosyjskimi zbrodniarzami uciekły ponad 2 miliony Ukraińców, którzy zmuszeni są w nowym miejscu, niejako od początku rozpocząć swoje życie.

Dla niektórych jest to o tyle trudniejsze, że mężczyźni zostali, by bronić kraju. Wiele kobiet nie wie, czy zobaczy jeszcze mężów, a dzieci ojców.

ZOBACZ WIDEO "Nawierzchnia gubi zawodników". Dominik Kubera o tym, dlaczego przyjezdni nie potrafią wygrywać w Lublinie

- Ich relacje z tego, co dzieje się w kraju, są przerażające, dlatego na pewno cała ta sytuacja nie jest dla nich łatwa. Przybywają do nas mocno wystraszeni, ale też z pewnego rodzaju nadziejami, że u nas będą mieli możliwość lepszego życia. Niestety nie brakuje też takich osób, które przyjeżdżają bez jakiegokolwiek planu i nie wiedzą za bardzo, co dalej mają zrobić - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jagoda Kowalska, mama żużlowca Betard Sparty Wrocław - Bartłomieja Kowalskiego. Cała rodzina pomaga Ukraińcom.

Bartłomiej Kowalski to dwudziestoletni, utalentowany żużlowiec Betard Sparty Wrocław, któremu wróży się wielką karierę. Na swoim koncie ma sukcesy klubowe oraz z reprezentacją Polski - między innymi srebrne medale Mistrzostw Europy Par (seniorów i do lat 19), a także tytuł Drużynowego Mistrza Polski Juniorów. Przed nim pierwszy poważny sezon startów w PGE Ekstralidze i to od razu w drużynie mistrzów kraju. Wcześniej ścigał się dla klubów z Krakowa, Opola i Częstochowy. Pierwsze kroki w żużlu stawiał pod okiem Mirosława Cierniaka, a następnie Janusza Kołodzieja.

Jagoda oraz Dariusz Kowalscy prowadzą w podtarnowskim Skrzyszowie kompleks, który składa się z hotelu, restauracji oraz domu weselnego. I to właśnie tam z inicjatywy Dagmary Klimek, która pełni obowiązki kierownika zawodów żużlowych podczas meczów domowych OK Bedmet Kolejarza Opole, trafiło tam pięć osób.

Okazało się, że to jednak nie wszyscy. W okolice Tarnowa dotarło ostatecznie pięć, ale rodzin. W efekcie Kowalscy w progi hotelu "Pejzaż" przyjęli blisko trzydzieści osób, które dostały nie tylko dach nad głową, ale również wyżywienie i wsparcie w kwestiach prywatnych, logistycznych. Nawiązano także współpracę z tłumaczem.

Kilkaset osób

Pomoc, jaką zaoferowali naszym wschodnim sąsiadom Kowalscy, nie była jednorazowa. Do dziś przez ich ośrodek przewinęło się ponad dwieście osób i w większości były to kobiety - same lub z dziećmi.

- Niektórzy przyjeżdżali na tydzień i w międzyczasie szukali sobie lokum, część decydowała się ruszyć w głąb naszego kraju, a byli też tacy, którzy podejmowali decyzje o innych rejonach Europy - opowiada żużlowiec Bartłomiej Kowalski. - Zdarzały się osoby, które spędzały u nas dwa, trzy, czasem i cztery dni, a były też osoby, które przyjeżdżały na kilka godzin, a w zasadzie na jedną noc i z samego rana już wyjeżdżali. Były to jednak już takie osoby, które miały sprecyzowany plan działania i wiedziały, gdzie podążać. Nie każdy miał tyle tego szczęścia w nieszczęściu... - przyznaje żużlowiec wrocławskiego klubu.

Bartłomiej Kowalski
Bartłomiej Kowalski

Kowalscy nie ukrywają, że wydarzenia w Ukrainie mocno nimi wstrząsnęły. Nie wyobrażają sobie podobnej sytuacji w naszym kraju. Mogą się tylko domyślać, co muszą czuć wszyscy, którzy w kilka chwil stracili wszystko i musieli uciekać, myśląc jedynie o tym, by przeżyć.

O czym najczęściej opowiadali ci, którzy przybyli do Polski? - O tym, co się działo w ich życiu przez ostatnie godziny, czy też dni. Relacjonują, jak wyglądała ich ucieczka, co na pewno mocno chwyta za serce. Niektórzy opowiadają też o ostrzałach, wybuchach, a inni mówią otwarcie, że coś się działo na przestrzeni kilku kilometrów od nich. Dla nas, osób, które to śledzą poniekąd z boku, to wstrząsające - mówił nam Dariusz Kowalski.

Czytaj także:
Duńczyk błyskawicznie reaguje na opinię Cieślaka
Gwiazdor Apatora zmienia doradcę. Szykuje dużą niespodziankę

Źródło artykułu: