W ostatnich dniach siły ukraińskie informowały o odbiciu kilku miejscowości, które od początku wojny, wywołanej przez Rosjan, znajdowały się pod ich okupacją. Wrogie wojska skoncentrowały się teraz na południowo-wschodniej części Ukrainy.
- Bardzo niedobrze, że ta wojna i agresja ze strony Rosji w ogóle się rozpoczęły. Źle, że to stało się sprawą nie tylko ludzi wojskowych, ale i cywilów. Jak widzimy w ostatnich dniach, sytuacja Ukrainy jest lepsza, ponieważ udało się wypchnąć Rosjan spod różnych miast. Wojsko rosyjskie teraz koncentruje się głównie na południu i na wschodzie naszego kraju. Zostawili oni jednak po sobie, np. pod Kijowem - w Buczy, w Irpieniu, czy w Czernihowie bardzo dużo zrujnowanych budynków. W ostatnich dniach był tam prezydent Ukrainy z różnymi przedstawicielami mediów - dziennikarzami nie tylko z naszego kraju, ale i z europejskich redakcji - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Przewodniczący Stowarzyszenia Kibiców Równieńskiego Żużla, Siergiej Gołownia.
Niestety wraz z wycofywaniem się rosyjskich wojsk odkrywane są dowody kolejnych zbrodni, dokonywanych również na setkach cywilów, do których dochodziło w odzyskiwanych miastach.
ZOBACZ WIDEO Żużel. To będzie sezon dla dobrych taktyków. Cieślak mówi o stosowaniu zastępstwa zawodnika
- Wszyscy na całym świecie widzieli, że zabijanych jest wielu cywilów. To jest masakra, koszmar i wielka zbrodnia. Za co oni zabili tych ludzi? Tylko za to, że byli Ukraińcami? To były morderstwa. Wcześniej, czy później to się skończy, a sprawcy, którzy są za to odpowiedzialni, muszą stanąć przed sądem. Prezydent Ukrainy obiecał, że sprawcy zostaną wykryci, a w dzisiejszych czasach jest więcej możliwości, aby to się udało - internet, telefony, można dostać informację o tym, kto z kim rozmawiał, itd. - dodaje nasz rozmówca.
Podobna sytuacja miała miejsce w Europie ponad 50 lat temu
Gołownia porównał aktualną sytuację do innych wydarzeń historycznych, które w drugiej połowie ubiegłego stulecia miały miejsce na terenie Europy. Dotyczyły one agresji wojsk Układu Warszawskiego, głównie Związku Radzieckiego na jeden z europejskich krajów.
- Wszystko to, co teraz się odbywa wygląda podobnie do tego, co miało miejsce w Czechosłowacji w 1968 roku. Wtedy była "interwencja" Związku Radzieckiego w tym kraju, a teraz Rosja weszła w Ukrainę, żeby nie dać nam żyć tak, jak tego chcemy. Jesteśmy wolnym ludem i narodem. Sami musimy kierować swoim państwem, robić to, co chcemy oraz spełniać swoje marzenia. Mamy swoją politykę, co na pewno nie spodobało się Rosji.
Byłem wiele razy w Polsce, gdzie po II Wojnie Światowej zostało sporo miejsc i budynków pamięci, jak np. obozy koncentracyjne. Na pewno w tych miastach, jak Bucza, Irpień, Czernihów, czy gdzieś w Kijowie władze powinny zostawić coś takiego. Zniszczone budynki mogą być monumentami i pomnikami, aby pamiętać o tym, co się teraz wydarzyło i pokazać, jacy byli Rosjanie, jednocząc tym samym Ukraińców. Dzięki temu wszyscy młodzi ludzie i ci co będą po nas, będą wiedzieli, że kiedyś w tych miastach miała miejsce taka przykra historia, jak wojna Rosji z Ukrainą - zaznaczył Gołownia.
W okolicach wspomnianej Buczy przebiegała trasa do motocrossu, na której w tym roku miały się odbyć zawody rangi mistrzostw świata. Niestety wskutek działań zbrojnych została ona uszkodzona.
- W Buczy mamy również kolegów z Motocyklowej Federacji Ukrainy, m.in. jest tam Ołeksandr Paszczyński, były zawodnik z motocrossu, który pracuje również w Radzie Irpienia. Jest on także członkiem zarządu naszej federacji. Rozmawialiśmy co jakiś czas o tym, co tam się dzieje. Nie tylko niszczone były domy i zabijani ludzie, zniszczono także trasę do motocrossu, jedną z najlepszych w Ukrainie. W tym roku miała na niej odbyć się jedna z rund mistrzostw świata w sidecarcrossie, czyli zawody z najwyższej półki. Ta sytuacja jest niedobra nie tylko dla ukraińskiego narodu, ale także dla sportowców, ponieważ niszczona jest taka infrastruktura.
Myślimy o tym bardzo dużo i staramy się pomagać. Otrzymaliśmy pomoc humanitarną od klubów z Tarnowa i Rzeszowa, rozmawiamy też z innymi ośrodkami z Polski, które także obiecały nas wspierać. Bardzo pomogli nam również ludzie z klubu w słowackiej Żarnovicy. Prywatna firma z Krakowa przekazała nam różne środki medyczne - dodał.
W Równem nadal cały czas słychać syreny
A jak wygląda aktualna sytuacja w Równem, gdzie działa klub żużlowy, prowadzony przez naszego rozmówcę? Przypomnijmy, że w tym mieście miało się odbyć kilka imprez rangi mistrzostw świata i Europy, które wskutek panującej w Ukrainie wojny, musiały zostać przełożone lub odwołane.
- Alarmy przeciwlotnicze nadal są. W wiadomościach przekazano, że jednej z poprzednich nocy na teren obwodu rówieńskiego wystrzelono cztery rakiety. Trzy z nich od razu zostały zniszczone, a jedna na tyle, że spadła w jakieś pole. Ja mam nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy. Z bardzo dobrej strony pokazał się Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który jest we wszystkim bardzo zdeterminowany. Można powiedzieć, że jest on podczas tej wojny innym człowiekiem. Bardzo dobre i mocne wrażenie sprawiają bracia Kliczkowie. Ich wypowiedzi przeciwko Rosji są bardzo motywacyjne. To są mocni ludzie, cały świat zna ich jako bokserów. Bardzo wspierają nie tylko Kijów, gdzie Witalij jest merem, ale cały nasz naród - wyjaśnił Siergiej Gołownia.
Swoją pomoc zawodnikom z Ukrainy, uprawiającym żużel zaoferowały władze polskiego speedwaya. Nasz rozmówca nie ukrywa wdzięczności mówiąc o okazanym przez działaczy wsparciu.
- Cały czas pozostaję w kontakcie z Polskim Związkiem Motorowym i z Piotrem Szymańskim. Otrzymaliśmy już pomoc w wysokości 100 tys. zł na siły zbrojne Ukrainy, a dodatkowo PZM obiecał w tym roku pomoc logistyczną i finansową wszystkim zawodnikom z Ukrainy, startującym w zawodach rangi mistrzostw świata i Europy. Wśród nich są Marko Lewiszyn, który ma jeździć w kwalifikacjach oraz Andrij Rozaluk. Andrij Karpow i Aleksandr Łoktajew póki co nie mogą brać udziału w tych imprezach, bo przebywają na Ukrainie, a jak wiemy zabroniono tym w wieku mobilizacyjnym od 18 do 60 lat wyjazdu za granicę - podkreśla nasz rozmówca.
Grand Prix w Warszawie może być symboliczne
Jak się okazuje w ostatnim czasie rozmawiano na temat tego, że właśnie jeden z zawodników ukraińskich mógłby pełnić funkcję rezerwowego podczas Orlen FIM Speedway Grand Prix Polski, zaplanowanego na 14 maja na PGE Narodowym.
- Rozmawialiśmy z polskimi działaczami o tym, że Marko Lewiszyn mógłby być rezerwowym podczas turnieju Grand Prix w Warszawie. PZM chciał nam okazać takie wsparcie. W Polsce przebywa teraz sporo Ukraińców, te zawody będą pokazywane w telewizji i dla naszego kraju byłby to pozytywny przekaz. Mam nadzieję, że wszyscy polscy kibice odbiorą to pozytywnie, a miałoby to miejsce tylko w tym turnieju w Warszawie. Teraz mamy dużo problemów, więc to mogłoby pomóc ukraińskiemu żużlowi, jak również całemu motosportowi. Dodałoby to nam skrzydeł - dodaje.
Dodatkowo zabiegano również o uczczenie ofiar rosyjskich działań wojennych w Ukrainie przed pierwszą rundą polskich rozgrywek. Wiemy już, że w pierwszy ligowy weekend dojdzie do takiej sytuacji.
- Wystosowaliśmy prośbę do polskich działaczy, aby w Ekstralidze, 1. Lidze i 2. Lidze każdy mecz pierwszej rundy wszystkich rozgrywek rozpoczął się np. od minuty ciszy lub jakiegoś innego wsparcia dla Ukraińców. To również będzie w telewizji, u nas jest sporo kibiców, którzy się tym wszystkim interesują. W ten sposób zostałoby okazane wsparcie dla Ukrainy.
Jednym z zawodników z Ukrainy, który w momencie rozpoczęcia wojny był poza granicą kraju, jest Marko Lewiszyn, któremu bardzo dobitnie pomógł w ostatnim czasie klub z Krosna. Wystartować ma on m.in. w rundzie kwalifikacyjnej do SGP 2023.
- Na 100 proc. w eliminacjach do Grand Prix wystartuje Marko Lewiszyn. On teraz otrzymuje od klubu z Krosna bardzo duże wsparcie. Zapewniono mu zakwaterowanie oraz wyżywienie. Jego partnerka rozpoczęła od poniedziałku pracę i już zarabia. Marko cały czas trenuje. My ze swojej strony także mu pomagamy, razem z jego ojcem przekazaliśmy mu środki pieniężne na życie i na serwisowanie silników, a także przywieźliśmy kilka zeszłorocznych. Klub z Krosna zakupił mu dwie, nowe jednostki - od Jacka Rempały i Finna Rune Jensena. Przekazano mu także dwie nowe ramy, a my z Równego jedną. Bardzo dziękujemy Wilkom Krosno za wsparcie dla Marka Lewiszyna - przekazał Siergiej Gołownia.
W ostatnim czasie Z Unią Tarnów związało się trzech młodych zawodników - Wasyl Złaman, Mychajło Tymoszczuk i Roman Kapustin. Nasz rozmówca wyjaśnia jak doszło do nawiązania tej współpracy.
- Gdy tylko zaczęła się wojna, od razu szukaliśmy możliwości, aby uratować tych młodych chłopaków. Pracowaliśmy z nimi już od kilku lat, oni robili postępy i żal byłoby stracić takich żużlowców. Póki co, oni są u nas najlepsi, dlatego musieliśmy coś zrobić, aby nie byli w niebezpieczeństwie. Udało się skontaktować z klubem z Tarnowa, gdzie prezes Daniel Bałut bardzo nam pomógł. Kontaktowaliśmy się także ze Stanisławem Burzą i podpisaliśmy memorandum, aby chłopaki mogli tam trenować. Wasyl Złaman podpisał nawet amatorski kontrakt z klubem, bo on ma szansę startować w tym roku w rozgrywkach o DMPJ - jeden obcokrajowiec może znaleźć się w składzie zespołu z 2. Ligi - wyjaśnił genezę umowy z Unią Tarnów Gołownia.
Szansa na starty ukraińskiego zespołu w Polsce
Jak się okazuje wspomniana trójka niekoniecznie będzie występować w rozgrywkach DMPJ w Unii Tarnów. W tej sytuacji startować w niej mógłby tylko jeden z nich, a jeśli dołączyłby do nich Nazar Parnicki, który związany jest z Unią Leszno, zespół ukraiński mógłby startować samodzielnie.
- Prowadziliśmy rozmowy z polskimi działaczami i jednym z wariantów są starty w Unii Tarnów, a drugim stworzenie osobnego ukraińskiego zespołu do tych rozgrywek, który otrzymałby wsparcie od PZM. Obiecano dla nich pomoc, a trenerem takiej drużyny byłby nawet Marek Cieślak. Tych czterech zawodników jeździłoby i rozwijało się właśnie w DMPJ, przy pewnym wsparciu Polskiego Związku Motorowego. Ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny, ponieważ Piotr Szymański obiecał, że wszystkim zawodnikom ukraińskim zostanie wydana polska licencja, aby mogli oni w wieku 15 lat już startować, ponieważ taki jest regulamin - mówi ukraiński działacz.
Jak się okazuje inicjatywa startów zespołu z Ukrainy w rozgrywkach DMPJ zrodziła się już kilka lat temu. Nie została ona jednak zrealizowana, a na przeszkodzie stanęła w poprzednich sezonach pandemia COVID-19.
- W 2019 roku, gdy w Równem organizowaliśmy finał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, ja, mer naszego miasta i właśnie Piotr Szymański rozmawialiśmy o tym, żeby w 2020 roku ukraiński zespół wystartował w DMPJ. Dwie rundy miały odbyć się w Równem, w ciągu dwóch dni. Wtedy jednak pojawił się koronawirus, w 2021 było podobnie, zatem nie było na to szans. Teraz powrócił temat z poprzednich lat. To był taki nasz wspólny pomysł, żeby młodzi zawodnicy z naszej sekcji rok lub dwa pojeździli w DMPJ. Zdobyliby oni doświadczenie na polskich torach, współpracowalibyśmy z klubami i PZM, a następnie drużyna z Równego mogłaby występować w polskiej 2. Lidze Żużlowej. Jeżeli udałoby się zatem wystartować w rozgrywkach DMPJ takim zespołem, byłoby wspaniale i bylibyśmy bardzo wdzięczni za otrzymanie takiej szansy - dodaje.
Na koniec prezes klubu z Równego raz jeszcze skierował słowa podziękowania do wszystkich, którzy w ostatnim czasie udzielili wsparcia jego rodakom.
- W trudnym dla narodu ukraińskiego okresie organizacja pozarządowa Stowarzyszenie Kibiców Równieńskiego Żużla oraz zwolennicy sportów motocyklowych w naszym kraju wyrażają szczere podziękowania za nieustanne wsparcie i pomoc udzielaną przez Rzeczpospolitą Polską i jej mieszkańców uchodźcom z Ukrainy - powiedział Siergiej Gołownia.
Czytaj także:
O niesportowym zachowaniu [FELIETON]
Menedżer Artioma Łaguty od niedzieli w nowej roli? Betard Sparta potwierdza