Menedżer Aforti Startu Gniezno Błażej Skrzeszewski zdecydował, że na inaugurację do Zielonej Góry pojadą Michael Jepsen Jensen oraz Antonio Lindbaeck. Tym samym zabrakło miejsca dla Petera Kildemanda.
"Byłem naprawdę zawiedziony, gdy przeczytałem, że w niedzielę nie znajdę się w składzie Startu Gniezno. Przez ostatni miesiąc ciężko pracowałem, aby być gotowym na początek sezonu. W poniedziałek udowodniłem, że odzyskałem siły i jestem gotowy na sezon. Świetnie się czułem na motocyklu, a poza tym pobiłem rekord toru" - napisał Kildemand w mediach społecznościowych.
Na jego post na Instagramie zareagowali inni żużlowcy. Komentarz zamieścić postanowił choćby Jacob Thorssell.
ZOBACZ WIDEO Kowalski o odejściu z Włókniarza: Rywalizacja o skład źle na mnie wpłynęła
"Może jeśli będziesz jeździć busem pijany jak cholera i zostaniesz zatrzymany przez policję, to wówczas dostaniesz się do zespołu? Szaleństwo, kolego..." - napisał Szwed.
"Najlepsze rozwiązanie" - zażartował w odpowiedzi Oliver Berntzon.
To oczywiście ewidentne nawiązanie do niedawnego wybryku Antonio Lindbaecka, który został zatrzymany przez policję, a potem trafił do specjalnego ośrodka. Po przerwie wrócił na motocykl.
W dyskusję wmieszał się jeszcze jeden zawodnik. "Przeczytałeś skład na Facebooku?" - ripostował Timo Lahti. Załączył dwa hasztagi: "profesjonalnie" i "ta sama łódź".
Komentarz Fina został już usunięty. W tym przypadku wymowny jest ten drugi hasztag. Trudno uniknąć wrażenia, że chciał nawiązać do swojego obecnego pracodawcy. Lahti jest zawodnikiem Orła Łódź i też nie znalazł się w składzie na inaugurację.
Co ciekawe, wszyscy zawodnicy, którzy zareagowali na post Kildemanda, dawniej jeździli w Starcie Gniezno.
Czytaj także:
> Żużel. Stal ma nowych zawodników! Poznaliśmy nazwiska
> Żużel. Transfery. Składy drużyn - PGE Ekstraliga 2022