Żużel. Drużynowa jazda Moje Bermudy Stali Gorzów. Jeden czuł "flow", drugi miał nie najgorszy debiut

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Mateusz Bartkowiak na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Mateusz Bartkowiak na prowadzeniu

Zawodnicy Moje Bermudy Stali Gorzów w swoim inauguracyjnym meczu PGE Ekstraligi postawili na jazdę parą. Nie zawsze to wychodziło, stąd też porażka 44:46 z Motorem Lublin. Powrót do Gorzowa zaliczył Mateusz Bartkowiak, a debiut Patrick Hansen.

Polski młodzieżowiec po wypożyczeniach do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz powrócił do macierzy, by wesprzeć formację juniorską klubu, w którym się wychował. Po przebyciu kilku kontuzji o powrót do udanych początków kariery nie jest łatwo. W piątkowym spotkaniu Mateusz Bartkowiak wygrał jednak jeden wyścig.

- Nic się nie udaje. To nasza ciężka praca. Moja i teamu. Wywalczyłem sobie to. Trener dał mi szansę z rezerwy taktycznej, bo byłem potrzebny. To nam przyniosło 5:1 i jest to na pewno budujące, pokonanie seniora Jarosława Hampela i rewanż na Mateuszu Cierniaku - przyznał zawodnik.

To pozwoliło Moje Bermudy Stali Gorzów zmniejszyć stratę do Motoru Lublin i było też hasłem do ataku, dzięki czemu za chwilę gorzowianie prowadzili. Duża w tym zasługa zespołowej jazdy drużyny Stanisława Chomskiego. - Pojechaliśmy ładnie parą z Bartkiem. Czułem flow podczas tego biegu. To dobry prognostyk - mówił zdobywca 5 punktów w czterech startach.

ZOBACZ WIDEO Spore zmiany toru w Gorzowie! Thomsen tłumaczy jak teraz jeździ się na Jancarzu

Doskonałe otwarcie, a jednocześnie oficjalny debiut w żółto-niebieskich barwach zanotował Patrick Hansen. - To był bardzo dobry początek. Byłem trochę wolny w trzecim wyścigu, ale miałem Bartka obok, który bardzo mi pomagał. Bez niego nie wiem, czy dałbym radę. Później było trochę lepiej, ale dalej czegoś brakuje - stwierdził Duńczyk.

Siedem "oczek" z bonusem to rezultat nieznacznie przewyższający oczekiwania wobec tego żużlowca. Stal przegrała jednak 44:46 po zaciętym spotkaniu. - Nie mogę być zadowolony, jak przegrywamy. To naprawdę boli, ale też pokazuje, że teorie ludzi się nie sprawdzają. Miałem robić 5-6 punktów. Zrobiłem 7, a i tak nie wygraliśmy. Nie najgorszy debiut, ale mogło być też lepiej. Było jednak zdecydowanie lepiej niż na treningach i sparingach. To jednak nie to samo - komentował Hansen.

Reprezentant Kraju Hamleta bardziej liczył na kolegę z pary, niż go prowadził. Wciąż jeszcze uczy się gorzowskiego toru, który uznawany jest za bardzo techniczny, a ponadto przeszedł lekką transformację tej zimy. - Próbowaliśmy jazdy drużynowej, ale tor mocno się zmienił i na starcie byliśmy coraz gorsi, a goście coraz lepsi. Trochę trudno jechać parą, jak sam masz jakiś problem i nie czujesz się dobrze na torze. Widać to było w 15. biegu, gdzie mieliśmy dobre pozycje. Walczymy dalej, sezon jest długi - powiedział jeździec, występujący na pozycji U24.

Stal Gorzów była bardzo blisko inauguracyjnego triumfu. Po wykluczeniu Jarosława Hampela za drugie ostrzeżenie i dobrym starcie wydawało się, że gorzowianie przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Mikkel Michelsen miał jednak inny plan i przedarł się na czoło stawki w 15. wyścigu. - Szacun dla niego. Miał jeden słaby bieg i potem poprawił to. Czapki z głów - docenił rywala Hansen.

Młody Duńczyk ma za sobą pierwszy mecz na Stadionie im. Edwarda Jancarza, ale z uwagi na niską temperaturę spotkanie oglądało zaledwie około 6 tysięcy widzów. - Doping był słyszalny, kibiców jest bardzo dużo. Oni siedzą bardzo blisko toru i to jest coś nowego dla mnie. Widać i słychać ich podczas biegu. Bardzo fajna atmosfera i mam nadzieję, że na następny mecz będzie cieplej i pojawi się więcej fanów. Bardzo bym chciał pełny stadion. Trema będzie, ale sportowy wynik też musi być - przyznał.

Po wypowiedziach członków drużyny można stwierdzić, że porażka gorzowskiego zespołu nie dołuje ich, lecz wzmacnia sportową złość, by odbić się w kolejnych meczach. - Przegraliśmy dwoma punktami na początek sezonu. Bywa i tak. To jest żużel, sport. Goście z Lublina byli lepsi tutaj, ale niepowiedziane, że my nie będziemy lepsi w rundzie rewanżowej w Lublinie. Przegrana daje kopa do pracy - podsumował Mateusz Bartkowiak.

Czytaj także:
Stanisław Chomski docenił rywala. "Przechytrzył nas"
Zmarzlik zaskoczył wszystkich!

Źródło artykułu: