Maksym Drabik wrócił - nie będzie przesady w tym twierdzeniu, patrząc na to, co dwukrotny mistrz świata juniorów wyczyniał w meczu PGE Ekstraligi pomiędzy Motorem Lublin a zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa. 16 punktów w sześciu startach mówi samo za siebie. Drabik był ojcem zwycięstwa nad drużyną z jego rodzinnego miasta.
Poprzednie przypadki zawieszonych żużlowców, takich jak Patryk Dudek czy Grigorij Łaguta, pokazywały, że mamy do czynienia ze specyficzną dyscypliną, w której nawet rok czy dwa pauzy nie są w stanie znacząco obniżyć lotów zawodnika. Wystarczy, że ten pozostawał w reżimie treningowym, a po powrocie zapewnił sobie najlepszej jakości sprzęt. W przypadku Drabika jedno i drugie miało miejsce.
Powodem do niepokoju mogła być jedynie kondycja mentalna żużlowca, który niemal przez cały sezon 2020 startował w Betard Sparcie Wrocław z widmem zawieszenia za złamanie procedur antydopingowych. Dobrze pamiętamy, jak wpłynęło to na Drabika. Nie chciał udzielać wywiadów, wyraźnie męczył się na torze, aż w końcu pod koniec rozgrywek poprosił sztab trenerski o niewystawianie do składu. Żużel zaczął go męczyć.
ZOBACZ WIDEO Czy Włókniarz jest tak słaby, jak w pierwszym meczu? "Na pewno stracili pewność siebie"
Może to dopiero pierwszy tak kapitalny występ Drabika w sezonie 2022, ale wydaje się, że w nowym otoczeniu odżył. Pewnych nawyków na motocyklu się nie zapomina, co było widać w niedzielę. U 24-latka powróciła radość z wygranych, poklepywanie motocykla po wygranych biegach. Tylko tak dalej, a wiele radości przeżywać będą nie tylko kibice w Lublinie, ale też w całej Polsce. Nieprzypadkowo o Drabiku mówiło się, że ma zadatki na najlepszego jeźdźca globu.
Wydaje się, że Drabik nie mógł wybrać lepszego klubu na powrót z żużlowej banicji. Prezes Jakub Kępa stara się w Lublinie nie budować atmosfery strachu. "Koziołki" mogą, ale nie muszą. Wystarczy sobie przypomnieć, jak na wschodzie Polski świętowano ubiegłoroczne wicemistrzostwo Polski - drugie w historii klubu, zdobyte po wielu latach oczekiwania. W innych ośrodkach pewnie byłaby złość związana z porażką.
Oczywiście, nie po to Motor sięgał po Drabika, by zadowolić się miejscem w play-offach i skończyć rozgrywki na szóstym miejscu. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i najpewniej fani "Koziołków" będą oczekiwać jazdy w półfinałach, być może walki o medale. W obliczu zawieszenia Rosjan i utraty Grigorija Łaguty będzie to misja trudniejsza do wykonania, ale ciągle możliwa.
Niedzielny mecz pokazał, że Motor bez Łaguty nie jest dużo słabszy. Zwłaszcza przy tak świetnie dysponowanym Drabiku. Wystarczy popatrzeć na ligową tabelę - ekipa z Lublina ma na swoim koncie komplet zwycięstw. Lepiej być nie mogło.
Czytaj także:
Co dalej z sędzią po skandalu w Lesznie? "Nie mogłem uwierzyć w taki błąd"
Włókniarz popełnia ogromny błąd? Eksperci nie mają wątpliwości