Żużel. Co dalej z sędzią po skandalu w Lesznie? "Nie mogłem uwierzyć w taki błąd"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Artur Kuśmierz
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Artur Kuśmierz

Sędzia Artur Kuśmierz popełnił poważny błąd podczas meczu w Lesznie i wynik spotkania pomiędzy Fogo Unią a Moje Bermudy Stalą może zostać zweryfikowany. Wydaje się również, że arbiter nie powinien uniknąć konsekwencji za swoją wpadkę.

Przypomnijmy, że w 15. biegu meczu w Lesznie na czwartym okrążeniu doszło starcia pomiędzy Piotrem Pawlickim a Szymonem Woźniakiem. W efekcie zawodnik gości upadł na tor. Wyścig nie został przerwany, a chwilę później Bartosz Zmarzlik wyprzedził Janusza Kołodzieja. Z 3:3 zrobiło się 2:4, a to spowodowało, że mecz zakończył się remisem 45:45. Okazuje się jednak, że za chwilę wynik spotkania może zostać zweryfikowany, bo sędzia Artur Kuśmierz popełnił poważny błąd. Zgodnie z regulaminem kolejność należało zaliczyć w momencie zdarzenia, a wtedy żużlowiec Fogo Unii znajdował się przed liderem Moje Bermudy Stali. To oznaczałoby wygraną gospodarzy 46:44.

- Bardzo długo szukałem w regulaminie przepisu, który mógłby uzasadnić takie zachowanie sędziego. Nie mogłem uwierzyć, że można było popełnić aż taki błąd. Przejrzałem cały regulamin i nic nie znalazłem. Wszystkie zapisy były dla mnie bardzo czytelne. Trudno uwierzyć, że coś takiego się wydarzyło. To jest poważne przewinienie. Całe szczęście, że to wydarzyło się w ostatnim biegu, bo wynik będzie można zweryfikować. Gdyby stało się to wcześniej, a po drodze poszłyby jakieś rezerwy taktyczne, tego nie dałoby się tak łatwo odwrócić. Dla ligi to jednak i tak kiepska sytuacja pod względem wizerunkowym - mówi nam Jacek Gajewski, były menedżer klubu z Torunia.

Jego zdaniem błąd jest na tyle poważny, że Artur Kuśmierz będzie musiał odpocząć od sędziowania. Gajewski przestrzega jednak przed drakońskimi karami. - Na pewno sprawa nie może rozejść się po kościach. Sędzia z pewnością będzie musiał odpocząć, aczkolwiek przestrzegam przed nawoływaniem do tego, żeby była to nie wiadomo jak długa pauza. Akurat w tym przypadku mówimy o arbitrze klasy międzynarodowej. Owszem, popełnił prosty błąd, ale musimy pamiętać, że nie mamy zbyt wielu sędziów na wysokim poziomie. Do prowadzenia meczów w PGE Ekstralidze zostało ich wyznaczonych zaledwie pięciu, więc pole manewru jest niewielkie. Poza tym nie jest żadną tajemnicą, że to środowisko jest bardzo podzielone. Może niewiele osób o tym mówi, ale ja dobrze wiem, że taka jest prawda - tłumaczy Gajewski.

ZOBACZ WIDEO Czy Włókniarz jest tak słaby, jak w pierwszym meczu? "Na pewno stracili pewność siebie"

Zdaniem naszego eksperta z wydarzeń w Lesznie należy szybko wyciągnąć wnioski. - Na wszystkich meczach PGE Ekstraligi powinien być zawsze obecny przewodniczący Jury. W takiej sytuacji powinien reagować. Nie chodzi o wpływanie na decyzje arbitra w związku z wydarzeniami na torze. Wystarczyłoby jednak skontaktować się z sędzią, podać mu konkretny artykuł i powiedzieć, żeby go przeczytał. Takie dodatkowe zabezpieczenie by pomogło. Teraz mamy dobry moment, żeby zastanowić się, co zrobić, by to się więcej nie powtórzyło - przekonuje.

- Poza tym problem polega na tym, że nasz regulamin w niektórych kwestiach nie jest zgodny z przepisami FIM. To jest bardzo niedobra rzecz. Przy tej okazji warto też zastanowić się nad tym, jak rozbudowane są przepisy. Wystarczy spojrzeć, co działo się jeszcze niedawno w związku ze startami i mikro ruchami. Rywalizacja sportowa schodziło przez to na dalszy plan, bo w 80 proc. zajmowaliśmy się właśnie tym. To wszystko sprawia, że bycie sędzią to nie jest łatwy kawałek chleba - podsumowuje Gajewski.

Zobacz także:
Motor wygrał w ostatnim biegu

Źródło artykułu: